Na portalu wp.film będącym jedną z wypustek Wirtualnej Polski ukazała się mocno wyeksponowana notka. Sięgnięto po fragment debaty toczącej się na półprywatnym Facebooku. Nie o to jednak chodzi, a o to, w jaki sposób tę debatę streszczono. Oto tekst:
“Wołyń”: kłótnia o film Smarzowskiego. Dyrektor Festiwalu w Gdyni: “To paranoja!
Długo przed premierą zapowiadano, że “Wołyń” będzie budził wiele kontrowersji. I budzi. Prawicowy publicysta Piotr Zaremba ocenił, że pominięcie filmu Wojciecha Smarzowskiego w rozdaniu głównych nagród na Festiwalu w Gdyni, ma charakter polityczny i jest “spiskiem elit”. Nie zgodził się z nim dyrektor Festiwalu w Gdyni, który zniecierpliwiony argumentami dziennikarza “wPolityce”, napisał wprost, że jego insynuacje na temat “Wołynia” są szkodliwe”.
Prawdziwe jest to, że dyrektor festiwalu w Gdyni użył w „polemice” ze mną sformułowań „paranoja” i „stek insynuacji”. Co zważywszy na spokojny tekst mojej publikacji było szokujące i dziwne.
W moim tekście na temat pominięcia filmu „Wołyń” nie było sformułowania „spisek elit”. Nie posługuję się w ogóle takim językiem. Wystarczy przeczytać.
Pominięcie „Wołynia” na festiwalu w Gdyni to ważny sygnał, gdzie są nasze elity kulturalne
Co do „charakteru politycznego” decyzji też niczego takiego nie napisałem. Powtórzyłem tylko słowa obecnego w Gdyni krytyka filmowego Piotra Kletowskiego, który zaraz po werdykcie w Gdyni napisał, że jury uległo wrażeniu, iż film „Wołyń” równa się PiS, czym dowiodło swojej małości. Opatrzyłem ten cytat uwagą, że motywy jurorów mogły być inne, np. obawa o stosunki z Ukrainą.
Zarazem wyraziłem opinię na temat generalnego nastawienia środowiska filmowego, które częściej docenia filmy zajmujące się losem jednostki, gdzie toleruje się daleko idącą publicystyczność, deklaratywne dialogi itd. Natomiast filmy dotyczące losy zbiorowości są traktowane chłodniej, bardziej nieufnie. Napisałem, że to ważna informacja o tych elitach. Od tego do „spisku” daleko.
Historia z cytatem z Piotra Kletowskiego zakończyła się skądinąd groteskowo. Kiedy użyłem go raz jeszcze, odpowiadając Oleszczykowi, krytyk filmowy pośpiesznie wyciął swoją wypowiedź z Facebooka. Nie ukrywał, że robi to po to, aby nie robić kłopotu dyrektorowi. Trudno sobie wyobrazić lepszy przykład zabawnego zblatowania w teorii opiniotwórczego środowiska.
Niech panów Oleszczyka z jego metodą polemizowania przy pomocy inwektyw i Kletowskiego, który zmienił zdanie z dnia na dzień, ocenią czytelnicy. Dlaczego jednak portal uważający się za opiniotwórczy posługuje się kłamstwem? Dlaczego wkłada mi w usta słowa, których używali moi polemiści próbując charakteryzować – w karykaturalny sposób – moje poglądy.
To zresztą nie pierwszy taki przykład. Kiedy Michał Oleszczyk zareagował kilka tygodni temu, też na Facebooku, furią na mój pogląd odnoszący się do niedopuszczenia do konkursu filmu „Rój”, usłużny portal zrobił dokładnie to samo. Wypowiedzi dyrektora były cytowane in extenso. Moje „streszczane” w sposób karykaturalny. Czy naprawdę dyrektorowi potrzebna jest taka „pomoc”? Nie umie sobie poradzić w uczciwym starciu?
Sam uważa się za symbol festiwalu wchodząc w słowne wojny w obronie decyzji, których nie podejmuje. A żeby sobie w tych wojnach poradził, czuwają „dziennikarze” (?) film.pl
Nie mam innej drogi aby to sprostować, choć będę się próbował jutro dodzwonić do Wirtualnej Polski. Spytam, jeśli się dodzwonię, czy firma autoryzuje takie praktyki. Praktyki kwalifikujące się do rozstrzygnięć sądowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/309771-portal-filmpl-opisuje-moje-stanowisko-w-sprawie-filmu-wolyn-falszywymi-cytatami-mam-nadzieje-ze-to-sprostuje?wersja=mobilna