"Bernadetta. Cud w Lourdes”. Wzruszająca religijna opowieść. RECENZJA

Rafael/materiały prasowe
Rafael/materiały prasowe

Cieszyć musi fakt, że kolejny solidnie nakręcony religijny film trafia do polskich kin. Paradoksalnie w rzekomo tak bardzo katolickiej Polsce nie mogliśmy oglądać na ekranach kin zbyt wielu „christian movies”. W ostatnim roku nastąpiłą w tej kwestii spora zmiana. Wydawnictwo Rafael wraz z Monolith Films zaprezentowała polskim widzom znane w USA „Bóg nie umarł”, „Czy naprawdę wierzysz?” czy „Doondby. Każdy jest kimś”. Dużym sukcesem komeryjnym okazał się być świetny „Niebo istnieje…naprawdę”.

Teraz dystrybutor sięgnął po film europejski, który premierę ogólnoświatową miał w 2011 roku. Doprawdy zaskakujące jest, że do do tej pory był niedostępny na naszym rynku. „Bernadetta. Cud w Lourdes” Jeana Sagosla to solidnie wyreżyserowany, dobrze zagrany i pozbawiony ckliwej cukierkowatości religijny film o jednym z najważniejszych dla katolików miejsc świętych. Jest to obraz uczciwy i szczery. Reżyser przyznawał zresztą, że zmienił się duchowo podczas jego realizacji. Wcześniej miał inne wyobrażenia o Lourdes.

Na koniec dnia usiedliśmy i zobaczyliśmy cały pochód chorych prowadzonych przez młodych ludzi idących w procesji. Przeszli przed nami i byliśmy zaskoczeni ich uśmiechem, oznakami szczęścia, które do nas kierowali. Poczułem, że to właśnie jest cud Lourdes; to, co pozostało po Bernadecie – ta intensywność, siła, którą w sobie miała, którą dzieli się z tymi wierzącymi i niewierzącymi.

mówił twórca filmu. Jego film jest przepojony właśnie tymi uczuciami. To kino bardzo emocjonalne, ale interesujące historycznie. Dobrze nakreślono tło społeczne, na tle którego wykuwała się niezłomność Bernadetty, która musiała przekonać przecież do swoich wizji nie tylko sceptyków, ale przede wszystkim Kościół. Siłą filmu Sagolasa jest oderwanie głównej bohaterski od cukierkowatości i ikonograficznego wizerunku z obrazka. Ten film ma trafić też do ludzi niewierzących i poszukujących wiary, więc taki krok twóców jest tym bardziej zrozumiały.

Twórcy nie przemilczają upokorzenia jakie musiała Bernadetta przeżyć ze strony innych zakonnic oraz nie rozumiejących wagi jej świadectwa wierzących Francuzów. Ciekawie też zderzają ze sobą racjonalizm elit intelektulanych próbujących zdyskredytować objawienia z namacalnymi dowodami w postaci uzdrowień. Twórcy zbudowali postać Bernadetty opierając się o  dzieła o. Laurentina, najwybitniejszego znawcy tematyki Lourdes. Widać to na ekranie. Grana przez Katie Miran to nie zdjęta z religijnego obrazka niewiasta, ale prosta i krnąbrna nastolatka, która pragnie dać jedynie świadectwo tego, co ją spotkało.

Bernadetta. Cud w Lourdes” nie ma oczywiście poziomu metafizycznego kina Tarkowskiego. Brak tu subtelności Bressona i pazura Gibsona. Jest to jednak warty zobaczenia religijny filmowy fresk, który może trafić również do osób dalekich od wiary.

Poruszająca opowieść o cudownych objawieniach, które odmieniły życie tysięcy ludzi. Od lutego do lipca 1858 roku, Matka Boża 18 razy objawia się Bernadetcie Soubirous, czternastolatce z prowincjonalnego Lourdes na południu Francji. Do miasteczka zaczynają przybywać pielgrzymi, dochodzi do cudownych uzdrowień, a wieść o Lourdes obiega świat. Bernadetta musi zmierzyć się z ciężarem misji powierzonej jej przez Maryję…( Rafael)

Łukasz Adamski


Polecamy „wSklepiku.pl”: „Notatnik Świętej Bernadetty z Lourdes” - Soubirous Bernadetta.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.