TYLKO U NAS wzruszający fragment o śmierci FREDDIEGO MERCURY

Według Jima Huttona to właśnie wtedy w Montreux Mercury w końcu poinformował resztę zespołu o swoim stanie, łącząc przekazanie tej wiadomości z dramatycznym pokazem w restauracji. „Ktoś z siedzących przy stole był przeziębiony i rozmowa zeszła na temat męczących chorób – mówił Hutton. – Freddie wciąż wyglądał całkiem nieźle, ale podwinął prawą nogawkę i podniósł nogę ponad stół, by pozostali mogli zobaczyć tę bolesną, otwartą, sączącą się ranę na nodze. »Myślicie, że wy macie problemy?«, spytał. »No to spójrzcie na to«. Ale chwilę potem zmienił temat”. Jednak podobnie jak wiele innych historii doty czących ostatnich dni Mercury’ego, ta również była podawana w wątpliwość. Pewna osoba, pragnąca zachować anonimowość, twierdziła, że Mercury nigdy nie przekazałby tej informacji w taki sposób w miejscu publicznym.

„Pewnego dnia zaprosił nas wszystkich na spotkanie – mówił w 2000 roku Roger Taylor. – Przekazał nam wprost to, co i  tak już podejrzewaliśmy”. „Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę, że Freddie jest chory, otoczyliśmy go murem ochronnym – wspominał Brian May. -Ale musieliśmy wszystkich okłamywać, nawet nasze rodziny. Freddie nie życzył sobie, by cały świat mieszał się do jego walki. Mawiał: »Nie chcę, żeby ludzie kupowali nasze płyty z pieprzonej litości«”. Mercury zażą dał od członków Queen tego samego, co wcześniej od Jima Huttona i mieszkańców Garden Lodge – wszystko pozostaje bez zmian. „Musiał być traktowany normalnie – mówiła Mary Austin. – Jeśli złapał kogoś na chwili słabości lub przesadnym okazywaniu współczucia, od razu stawiał taką osobę do pionu”

(…)

31 maja, zaledwie tydzień po ostatniej sesji nagraniowej w Moun- tain, Mercury ostatni raz wystąpił przed kamerą. Przedstawiciele Hol lywood Records zdecydowali, że These Are the Days of Our Lives powinno być nowym amerykańskim singlem Queen. Choć Brian May wciąż przebywał w Los Angeles, gdzie promował Innuendo, Taylor, Deacon i Mercury zebrali się w londyńskich Limehouse Studios, by nagrać te ledysk do utworu (później wmontowano Maya w gotowy klip). Rana na stopie Freddiego sprawiała mu teraz tak wielki ból przy chodzeniu, że przez większość czasu musiał stać w miejscu. Mimo że teledysk w całości kręcono w czerni i bieli, nie dało się ukryć jego fatalnego sta nu zdrowia. W ostatniej scenie klipu szepcze do kamery pełne emocji słowa: „wciąż was kocham”, niczym jedna z uwielbianych przez niego wyniosłych hollywoodzkich bohaterek filmowych. Oglądając teledysk, nietrudno dojść do wniosku, że ma się do czynienia z bardzo chorym człowiekiem.

(…)

W czwartek 21 listopada Mercury poprosił Petera Freestone’a, by za dzwonił do Jima Beacha. Następnego ranka Beach przybył do Garden Lodge na spotkanie, które trwało ponad pięć godzin. Według Freestone’a, „Freddie i on [Beach] zdecydowali, że już czas wydać oświadczenie dotyczące walki Freddiego z AIDS”. Był to szok dla mieszkańców Gar den Lodge, którzy na prośbę Mercury’ego okłamywali w sprawie stanu jego zdrowia przyjaciół i rodziny. We wspomnieniach Jim Hutton sugerował, że Mercury’ego nakłaniano do wydania oświadczenia. Miał on zgodzić się na to dopiero wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że dzięki temu pokrzyżuje szyki dziennikarzom, którzy po jego śmierci ścigaliby się, kto pierwszy opublikuje sensacyjne wieści dotyczące choroby. „Nie chciał, żeby ktoś wykorzystywał przeciwko niemu fakt, że nie zdążył tego ogłosić – wyjaśniał Roger Taylor. – Zrobił to w najlepszym możliwym czasie”.

„Ostatnie trzy tygodnie życia, gdy przebywał w swoim domu, były jedną wielką udręką – mówi Brian May. – Prasa koczowała pod jego domem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Został dosłownie zaszczuty na śmierć. Sądzę, że gdyby wcześniej ogłosił, że ma AIDS, wszystko to również zaczęłoby się wcześniej”.

Rzeczniczka prasowa Queen, Roxy Meade, opublikowała oficjalne oświadczenie Mercury’ego w piątek o północy. „W związku z olbrzymim szumem medialnym wywołanym w ciągu ostatnich dwóch tygodni potwierdzam, że wykryto u mnie wirusa HIV i jestem chory na AIDS. Utrzymanie tej informacji w tajemnicy było niezbędne, by chro nić prywatność bliskich mi osób. Teraz jednak nadeszła pora, by moi przyjaciele i fani na całym świecie poznali prawdę. Mam nadzieję, że wszyscy przyłączycie się do mnie, moich lekarzy i wszystkich innych, którzy walczą z tą okropną chorobą”.

Rankiem, w poniedziałek 25 listopada, gazeta „News of the World” napisała na pierwszej stronie: „FREDDIE: MAM AIDSGWIAZDA QUEEN CIERPI”. Freddie Mercury zaliczył swoje małe zwycięstwo nad prasą, choć w ostatniej chwili. Około 18.48 poprzedniego dnia gwiazdor rocka, który urodził się jako Farrokh Bulsara, odszedł.

(…)

Freddie Mercury zmarł jakieś trzy kilometry od miejsca, gdzie dwa dzieścia jeden lat wcześniej znaleziono ciało jego idola, Jimiego Hendrixa. Po śmierci gitarzysty Mercury i Roger Taylor zamknęli w ramach hołdu dla Hendrixa swoje stoisko na Kensington Market. W 1970 roku trudno było wyobrazić sobie, że odejście Mercury’ego przyćmi wspomniany zgon Hendrixa. Lecz rankiem po jego śmierci „Sun” na pierwszej stronie wydania gazety umieścił zdjęcie wokalisty trzymającego flagę brytyjską. Nagłówek brzmiał: „FREDDIE NIE ŻYJE”. Tabloidy oraz serwisy informacyjne w radiu i telewizji okazywały szacunek, lecz także chorobliwą ciekawość. Cała historia była bardzo w stylu dwudziestego pierwszego wieku i dawała przedsmak przyszłej kultury celebryckiej.

Pomimo że niemal pięćdziesięciu dziennikarzy i fotografów koczo wało pod Garden Lodge, wieść o śmierci Mercury’ego nie trafiła do mediów od razu. W niedzielę wieczorem lekarz Freddiego, Gordon Atkinson, powiedział przyjaciołom wokalisty, że jego śmierć jest coraz bliższa, lecz prawdopodobnie przeżyje jeszcze kilka dni. Mercury zmarł zaledwie kilka minut po wyjściu lekarza. Joe Fanelli wybiegł przed dom, by zatrzymać jego samochód, zwracając tym niechcący uwagę prasy.

W akcie zgonu podpisanym przez Atkinsona za przyczynę śmierci uznano „odoskrzelowe zapalenie płuc wywołane przez AIDS”. Peter Freestone wypełnił pozostałe rubryki dokumentu. Co ciekawe, zapisał imię i nazwisko wokalisty jako „Frederick Mercury znany też jako Frederick Bulsara”. Po prawdziwym imieniu – Farrokh – nie było śladu. Według Petera Freestone’a  to właśnie on przekazał przez telefon smutną wiadomość Mary Austin, rodzicom Mercury’ego oraz Jimowi Beachowi, który dzień wcześniej poleciał do Los Angeles. Podjęto kolej ną decyzję – informacja o śmierci Freddiego miała zostać opublikowana przez biuro Queen, lecz dopiero o północy. Ojciec Freestone’a był dy rektorem zakładu pogrzebowego w niedalekim Ladbroke Grove i został ściągnięty, by odebrać ciało. Policja poinformowana o tym, co się stało, zarządziła czasową blokadę drogi, która miała zatrzymać samochody dziennikarzy i umożliwić oddalenie się pojazdu zakładu pogrzebowego. Po rodzinie i najbliższych przyjaciołach poinformowano członków zespołu. „Pierwszej nocy byłem zupełnie otępiały – przyznawał później Brian May. – Potem wszyscy spotkaliśmy się i rozmawialiśmy. Następ nego dnia zupełnie się posypałem. Nie mogłem nic robić, tylko płakałem”. Spełniło się żartobliwe proroctwo Mercury’ego, że jego śmierć pomoże karierze solowej gitarzysty. Po kilku dniach opóźnienia EMI wydała nowy singiel Briana Maya, Driven By You utwór, który wcześniej wykorzystano w telewizyjnej reklamie Forda. Kompozycja dotarła do szóstego miejsca listy przebojów.

Po jakimś czasie muzycy Queen wydali oficjalne oświadczenie dla prasy: „Straciliśmy najwspanialszego i najdroższego członka rodziny. Czujemy olbrzymi żal z powodu jego śmierci i smutek, że odszedł, będąc u szczytu jego sił twórczych. Jednak przede wszystkim czujemy olbrzymią dumę, że żył i umierał tak mężnie… Gdy tylko będziemy w stanie, chcielibyśmy oddać hołd jego życiu w sposób, do jakiego przywykł”.

(…)

tytuł
tytuł

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.