Na dzisiejszej scenie muzycznej nieczęsto spotykamy sytuację, gdy wykonawca wypuszcza kolejną płytę niespełna rok po poprzedniej. Takie rzeczy dziać się mogą w podziemiu: w świecie elektroniki czy ekstremalnego metalu (przykładem dwie ostatnie płyty deathmetalowców z Autopsy). Jednak w skomercjalizowanym świecie umasowionego rocka nie jest to codzienność. A mowa o Manic Street Preachers, zespole, który nagrywa już od ponad dwóch dekad. Poprzedni album kapeli „Rewind the Film” ukazał się we wrześniu 2013 roku, natomiast z początkiem lipca na rynku pojawiło się nowe wydawnictwo zatytułowane „Futurology”. I nie jest to żadna składanka (Roman Rogowiecki niepocieszony, wszak on składanki kocha), ani płyta koncertowa, ale regularny album. Dodajmy, że dość mocno różny od poprzedniego.
Śledząc historię zespołu, nietrudno zauważyć stylistyczne zmiany w jego muzyce. Okresy, w których kapela gra dynamicznie, brudno, mało melodyjnie, przeplatają się z tymi, w których tworzy dźwięki bliskie muzyce pop. Do najbardziej rockowych dzieł Manic Street Preachers należy trzeci album „Holy Bible” oraz płyta z 2009 roku „Journal for Plague Lovers” – tam panowie grają niemal punkowo. Natomiast zeszłoroczne wydawnictwo „Rewind the Film” to jedna z najłagodniejszych płyt Brytyjczyków, niemal w całości balladowa, przestrzenna. „Futurology” jawi się na jego tle jako dynamiczna petarda, może nie tak dzika jak „Holy Bible” i niemelodyjna jak „Journal…”, ale przede wszystkim rockowa.
Na listach brytyjskich „Futurology” zadebiutowała na drugim miejscu, co jest najlepszym wynikiem zespołu od czasów wydanego siedem lat temu równie dynamicznego krążka „Send Away the Tigers”. Recenzenci, opisując najnowszą płytę Manic Street Preachers, przerzucają się jednym terminem. Chodzi o krautrock, specyficzną odmianę awangardowego, powstałego w Niemczech rockowego grania. Jak zwykle przesadzają, ponieważ nowy album zespołu nie ma nic wspólnego z Amon Duul II czy Faustem – sztandarowymi przedstawicielami krautrocka. Natomiast, jeśli chodzi o inspiracje, możliwe, że takie tutaj są. Zauważyć je można w mocno zmechanizowanej warstwie rytmicznej albumu, czy dość chłodnej produkcji, zupełnie innej od tej, która pojawiała się na poprzednich albumach, może z wyjątkiem niedocenianego „Lifeblood”. Nietypowe, jak na Manic Street Preachers, są również postpunkowe inklinacje, słyszalne w wyraźnych, wysuniętych na przód liniach gitary basowej („The Next Jet to Leave Moscow”, „Europa gecht durch Mich”). Na myśl przychodzą tutaj takie nazwy jak Magazine czy Wire – jedne z ważniejszych zespołów nowej fali. Momentami słychać również echa berlińskiej trylogii Dawida Bowie, szczególnie w „Black Square” oraz „Dreaming the City”. Ciekawym rozwiązaniem wykorzystanym na „Futurology” są drobne, elektroniczne detale, które kreują atmosferę adekwatną do tytułu płyty.
Album promuje utwór „Walk Me to the Bridge”, jeden z bardziej melodyjnych fragmentów „Futurology”. Teledysk, który nakręcono do tej piosenki, nawiązuje do jednego z bardziej znanych niemieckich filmów „Biegnij, Lola, biegnij” Toma Tykwera z 1998 roku. Pojawia się w nim i biegnąca dziewczyna o niemieckiej urodzie, i wielkie miasto (Berlin?). W tekstach zaś mamy stare, socjalistyczne przesądy, krytykę kapitalizmu, społeczeństwa konsumpcyjnego i nawiązania do niesławnej wizyty kapeli na Kubie w 2001 roku w utworze „The Next Jet to Leave Moscow”. Z kolei „Black Square” nawiązuje do twórczości Kazimierza Malewicza, artysty tworzącego w bolszewickiej Rosji, znanego z „Czarnego kwadratu na białym tle”.
Mało komu udaje się przy okazji dwunastego, studyjnego albumu, zachować atrakcyjność prezentowanej muzyki. Zwłaszcza w mainstreamie, do którego należy brytyjskie trio. Mody przychodzą i odchodzą, a Manic Street Preachers nadal grają. Byli świadkami rozkwitu i upadku grunge, narodzin britpopu, czy rozwoju indie rocka zapatrzonego w Joy Division, ale zawsze znajdowali się odrobinę obok, co stało się ich siłą i znakiem rozpoznawczym.
Michał Żarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/251780-futorology-manic-street-preachers-piesn-przyszlosci-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.