Śmierć marszałka Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935 r. pogrążyła w żałobie cały kraj. Przejazd trumny pociągiem, kondukt żałobny, który ciągnął się kilometrami, tysiące ludzi we łzach. Płakała cała Polska. Każdy czuł, że kończy się epoka, że znika z polityczno-dziejowego firmamentu najjaśniejsza gwiazda. Że odszedł do lepszego świata nie tylko mąż opatrznościowy, twórca odrodzonego Wojska Polskiego, główny architekt czynu, który wyprowadził Rzeczpospolitą ku niepodległości, ale także swoisty dar dla Polski od Boga.
Że póki on był, to i Polska była, którą bagnetem i szablą w bojach legionowych zdobył, a potem wespół z innymi dźwigał z popiołów. Najjaśniejsza istniała i mogła stawić czoła największym zagrożeniom, jak to bolszewickie w roku 1920. W tej mierze także dla Europy stał się Piłsudski, a za nim polski żołnierz i polski obywatel, tarczą, o którą rozbiły się oddziały Tuchaczewskiego.
W życiu politycznym II Rzeczypospolitej był Marszałek atakowany zajadle przez różnej maści przeciwników politycznych – od endeków po komunistów – robiono z niego potwora i ukazywano jako dyktatora. Ale miał przecież wielkie grono wielbicieli, czczących go nie jak Naczelnika Państwa, nie jak Marszałka, ale jak Króla. I nie chodzi tu tylko o jego obóz polityczny, grupy piłsudczyków, legionistów etc., a o zwykłych ludzi, którzy obdarzali go miłością. Ta miłość kazała im słać życzenia na Maderę, gdy miał imieniny. Ta miłość powodowała, iż rzewnie płakali na pogrzebie. A ze smutkiem wiązał się podświadomy lęk – tak jakby z jego śmiercią zamykał się jakiś dobry okres Polski odrodzonej (mimo jej problemów i konfliktów), a zawisło nad nami jakieś ponure fatum. Jakby odchodził ten, którego duch sprawował nad Polską swego rodzaju nadprzyrodzoną opiekę, której zabrakło w chwili, gdy zamknęły się jego powieki.
Dla mnie opowieść o Marszałku zaczęła się w dzieciństwie, gdy Ojciec dał mi do czytania przedwojenną książeczkę „Mały Piłsudczyk” – z Dziadkiem wpisanym w orła na okładce. Dlatego, gdy patrzę na zdjęcia z jego pogrzebu, wzruszam się, jakbym patrzył na fotografie pogrzebowe własnego pradziadka.
Felieton opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 20/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/500528-odeszla-wielkosc-smierc-marszalka-pograzyla-w-zalobie-kraj