To dobrze, jeśli ktoś może być dumny ze swoich przodków, trochę gorzej, jeśli próbuje się z kimkolwiek licytować na ich zasługi. Ale dzisiaj o czym innym. W internetowej przepychance między byłymi kolegami z „pe-e-ze-lu” Markiem Sawickim i Zbigniewiem Kuźmiukiem, ten pierwszy dosyć zaskakująco wyznał:
(…) mój ojciec i dziadek to żołnierze NSZ, ojciec ujawnił się drugi raz po amnestii 1947, dziadka sowieci zastrzelili 1.08.1945 r. Co Pan powie o swoich przodkach? Dziadek i tata żony to żołn.Ponurego
— napisał na Twitterze.
Napisałem, że to zaskakujące, bo wcześniej o tym nie słyszałem, a sprawą polskiego podziemia niepodległościowego interesuję się prywatnie i zawodowo. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, przyjmuję zatem za prawdę.
Ktoś już zastanawiał się publicznie, dlaczego minister dopiero teraz o tym mówi, choć temat żyje od dawna. Nie mam powodu, by twierdzić, że chciał tę rodzinną historię ukrywać, ale to nieco dziwne.
I tu nasuwa mi się jeden wniosek. Kilka lat temu, wtedy, gdy minister Sawicki był przy władzy tworząc najbardziej światłą koalicję pod słońcem - nie było miejsca na opowieść o polskich Bohaterach. Oddolne ruchy nie spotykały się z państwowym, instytucjonalnym uznaniem i wsparciem, kult Żołnierzy Wyklętych odbywał się w zaciszu domów, a i w domach czasem był kłopot by otwarcie o tym rozmawiać.
Panu Markowi Sawickiemu jestem naprawdę wdzięczny. Po pierwsze dziękuję za przodków, którzy wywalczyli dla niego i dla mnie wspaniałą, wolną Polskę. A po drugie za opowiedzenie o nich publicznie, to znak, że Polska jest dzisiaj w zupełnie innym miejscu niż te kilka lat temu. Dziś jest jasne, że ojciec i dziadek w NSZ to prawdziwy powód do dumy. Chwała Bohaterom!
CZYTAJ TAKŻE: Bieg „Tropem Wilczym” - to tutaj sieje się ziarno…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/436476-ojciec-i-dziadek-w-nsz-to-prawdziwy-powod-do-dumy?wersja=mobilna