Piętnaście rozmów, które Jarosław Wróblewski przeprowadził z osobami pracującymi podczas prac ekshumacyjnych na powązkowskiej „Łączce” to, jak dotąd, najpełniejszy obraz tego wielkiego dzieła. Autor sam był wolontariuszem, więc widział wszystko „od środka”, widział, jak wiele zależało od takich jak on. Za to postanowił podziękować.
Wśród rozmówców są głównie wolontariusze, ale także kierujący pracami prof. Krzysztof Szwagrzyk, fotograf IPN Piotr Życieński czy pani Zofia Pilecka - Optułowicz, córka rotmistrza. Różne spojrzenia na jedną sprawę, wielką sprawę. Wywiadów nie ma co opisywać, zachęcam by je państwo przeczytali, a samą książkę także wnikliwie obejrzeli, bo wielość fotografii sprawia, że mamy do czynienia niemalże z albumem.
Spotkanie promocyjne w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL na Rakowieckiej 37 w Warszawie to było, za sprawą gości, spotkanie przyjaciół z „Łączki”. Gdy w pewnym momencie Jarek Wróblewski poprosił, by rękę w górę podnieśli ci, którzy podczas prac pomagali, okazało się, że ponad pół zatłoczonej sali to byli właśnie wolontariusze. Miejsce do premiery książki wybrano szczególne. Bo to tutaj - jak przypomniał Jacek Pawłowicz, dyrektor powstającego muzeum, „Łączka się zaczęła”. To tutaj byli mordowani ci, których później na „Łączkę” przewożono.
Teraz o samym muzeum. Mimo, że wciąż posługujemy się dopiskiem „w budowie”, to Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL działa pełną parą. Poza pracą archiwizacyjną, której nie widać, są tutaj organizowane regularne wystawy. Niedawno w tygodniku „Sieci” pisałem o ekspozycji dotyczącej techniki, jaka posługiwali się funkcjonariusze SB, teraz cały X pawilon zamieniony jest w ekspozycję poświęconą właśnie „Łączce”. Wstęp jest wolny, wystarczy przyjść na Rakowiecką 37 i… zapukać do bramy.
Po spotkaniu promocyjnym książki „Kwatera Ł” wiele osób przeszło właśnie na „dziesiątkę”, bo obejrzeć artefakty podniesione wraz ze szczątkami z powązkowskiej ziemi. Tym razem w roli przewodnika wystąpił prof. Szwagrzyk, a swego rodzaju lekcję odebrała spora grupa przyjezdnych, m. in. z Głogowa (fantastyczna grupa!).
Słuchając tej opowieści dotarło do mnie, że muzeum, choć wciąż w budowie doskonale spełnia swoją rolę. To nie tylko wystawa, nie tylko same mury i cele, ale też prezentacja mądrej literatury i lekcje historii, których żadna szkoła nie zapewni. Czekamy oczywiście na przebudowę otoczenia muzeum i dobrze zaplanowaną ekspozycje stałą, ale to, co tutaj dzieje się „w międzyczasie” jest godne podkreślenia.
Dyrektor placówki konsekwentnie podkreśla, że możliwość budowy muzeum na Rakowieckiej pojawiła się wraz z historyczną decyzją ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jego zastępcy Patryka Jakiego. To prawda, ale realizacja tej decyzji, natychmiastowa, z wykorzystaniem każdej chwili, by dobrze opowiadać o ważnych kartach z polskiej historii to także zasługa Jacka Pawłowicza, za co należą mu się podziękowania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/386517-wazna-premiera-w-waznym-miejscu-muzeum-wykletych-choc-w-budowie-swietnie-spelnia-swoja-role?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529