Profesor Andrzej Nowak to jedyne zjawisko w swoim rodzaju. Można by rzec człowiek-instytucja. Kiedy zawodowych historyków zastępują publicyści, których poglądy często poprzedzają wiedzę, on, prominentny profesor, ale też uznany publicysta i eseista nie zadowala się wygłaszaniem sądów, swoistym historycznym celebrytyzmem. Przeciwnie wciąż jeździ do najodleglejszych, także zagranicznych, archiwów szukać mozolnie realnej rzeczywistości.
A równocześnie w czasach, kiedy wielu naukowców zajmujących się historią zaczyna się ograniczać do przyczynkarstwa, on mierzy się z wyzwaniem na miarę Herkulesa. Jeszcze raz postanowił opowiedzieć nam, podsumować i przewartościować całą historię Polski – kawałek po kawałku. Nie boi się śmiałych teorii, sięga po najnowsze ustalenia, polemizuje z utartymi stereotypami. Zszywa obraz z kawałków, ale też ma całościową wizję.
Wydał trzeci tom tej historii „Królestwo zwycięskiego orła” pokazujący przemianę słabego jeszcze sklejonego z części późnopiastowskiego królestwa w siłę dominującą w Europie Środkowej. Już same daty graniczne są zaskakujące i nietypowe, z reguły szuka się podziału na panowania i dynastie. Prof. Nowak rozbija rządy Kazimierza Wielkiego na początku i Kazimierza Jagiellończyka w finale – w imię merytorycznej logiki.
Rok 1340 to wyrzeczenie się Śląska za to sięgnięcie po Ruś Halicką – sens geopolityczny tej koincydencji jest niewątpliwy. Rok 1468 to z kolei data pierwszego regularnego polskiego Sejmu przesuniętego o kilkadziesiąt lat wstecz, zgodnie z najnowszymi badaniami, a niezgodnie z naszymi utartymi mniemaniami. Ta data ważna z punktu widzenia ewolucji polskiego ustroju jest zarazem momentem kolejnego geopolitycznego rozstrzygnięcia – tym razem Kazimierz Jagiellończyk uzna, że szczęścia należy szukać bardziej na południu niż na wschodzie. On, ale też naród polityczny, bo dla prof. Nowaka dzieje Polski tamtych czasów to już w równej mierze dzieje władców co „narodu politycznego” (jego ulubione słowo). Przy czym tym narodem są czasem sami możni, zwłaszcza małopolscy, tworzący królewską radę, czasem ogół rycerstwa (szlachty), a czasem nawet pewne odłamy mieszczaństwa.
Jak jest napisana ta książka? Z jednej strony Andrzej Nowak nie idzie na kompromisy wymagające zgodnie z popkulturową modą żeby było krótko i prosto. Mamy mnóstwo szczegółów, także imion, dynastycznych paranteli, militariów i miejscowości naznaczonych raz bitwami, raz dyplomatycznymi układami. Trzeba się przedzierać. A zarazem jest sporo „rozluźniaczy”, od faktów przechodzimy płynnie do swobodnej gawędy, do obrazka, do analogii, do linku łączącego tamtą epokę z innymi – także ze współczesnością. Profesor pokazuje historię polityczną na tle kulturowego bogactwa epoki. Dzieje Polski na tle dziejów i dorobku duchowego Europy. Wystarczy wspomnieć, że cała opowieść zaczyna się od rozważań na temat… zarazka czarnej ospy. Dlaczego? Bo wielka epidemia z połowy XIV wieku zmieniła chwilowo układ sił między wyniszczoną zarazą Europą zachodnią i naszym względnie oszczędzonym regionem.
Mamy dwie przewodnie myśli. Pierwsza przenika tę historię od pierwszego tomu: opowiedzieć dzieje Polski jako dzieje zdobywania i obrony wolności, także tej wewnętrznej, gdzie silną władzę ogranicza coraz bardziej pierwiastek obywatelski. Nieprzypadkowo w finale zbiera się Sejm.
Profesor jest w tym konsekwentny. Polemizuje nie tylko z marksistami, ale i ze szkołą krakowską, która w uwiądzie silnej monarchii widziała zalążek upadku Polski. Tu mój delikatny spór z profesorem, ja mocniej niż on przeżywam i słabnięcie władzy centralnej i coraz bardziej stanowy, szlachecki charakter państwa. Ale też Andrzej Nowak nie twierdzi, że tych problemów nie ma. Tyle że w stosunku do realiów XV-wiecznych wolnościowa natura polskiego państwa przyprawia go przede wszystkim o dumę.
Drugi motyw to nieustające testowanie geopolityki. Profesor Nowak broni polskich władców, a w pewnych momentach i narodu politycznego, przed zarzutem kunktatorstwa, niewykorzystanych możliwości, zaniechanych wojen i zdobyczy. Kazimierz Wielki nie mógł jego zdaniem odzyskać Śląska, Jagiełło wykorzystać zwycięstwa pod Grunwaldem, a Kazimierz Jagiellończyk – zniszczyć Zakonu Krzyżackiego. Robi to wbrew ówczesnym kronikarzom, np. Długoszowi, ale także wielu polskim historykom i publicystom. W przypadku dylematów Jagiełły w latach 1410-1411 jego interpretacja jest niezwykle oryginalna. Wiąże się ona z uznaniem unii z Litwą za podstawową wartość, jaką Polska zapewniła sobie na wieleset lat.
Autor jest w tym konsekwentny – Paweł Jasienica ze swoją wizją unii jako czegoś obciągającego Polską nie znalazł chyba godniejszego przeciwnika. Jego uzasadnienie jest tak piętrowe i głębokie, że nie będę go streszczał. Czytelnicy znajdą je w wywiadzie z prof. Nowakiem, jaki ukaże się w najnowszym numerze „wSieci”. Polecam.
W swoim szczerym podziwie dla polskich elit, także dla ich dorobku intelektualnego, choćby wtedy, gdy przyszło przy pomocy oryginalnych doktryn walczyć z krzyżacką propagandą, profesor nigdy nie przekracza granic narodowego samochwalstwa czy egzaltacji. On po prostu lubi Polaków.
Ma szczególny stosunek do głównych postaci: walczy o dobre imię Jagiełły „postponowane” niegdyś przez Długosza. Opowieść o tym, jego zdaniem niedocenionym, cierpliwym królu wykracza chwilami poza kanony dzieła naukowego, staje się ładną literaturą. Ale śpiewa też hymn na cześć zbiorowości. Powtarzam: hymn ani przesadny, ani źle umotywowany. Czy to grzech podziwiać własną historię?
„Wiwat Polacy, wiwat wybitni polscy władcy” - mówi Andrzej Nowak. Ja mówię, nawet wołam: „wiwat Andrzej Nowak”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/336445-wiwat-polacy-mowi-nam-andrzej-nowak-a-ja-mowie-wiwat-profesor-nowak