Są już pierwsze dane mówiące o recesji w strefie euro, głównie w Niemczech i we Francji. Wskaźnik aktywności przedsiębiorców spada w dramatycznym tempie. Rządowy pakiet antykryzysowy ma zacząć działać przed 1 kwietnia. Czy firmy, które zatrzymały produkcję, nie będą zwalniały pracowników? O utrzymanie miejsc pracy apelowała na antenie telewizji wPolsc.pl Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju. W przeciwnym razie polski koszmar bezrobocia może powrócić.
Wskaźnik aktywności gospodarczej w strefie euro spadł do najniższego poziomu od 20 lat. Już teraz załamała się gospodarka Niemiec i Francji.
W Polsce tarcza antykryzysowa jest konsekwencją narodowej kwarantanny, którą wprowadził rząd. Oczywiste jest, że teraz tej ochrony potrzebujemy. Stawiając na zdrowie, wiele firm zostało zmuszonych do zawieszenia swojej działalności. Dobrą propozycją jest, by zwolnić je z obowiązku płatności składek ZUS na trzy miesiące. W przypadku, gdyby wprowadzono tylko odroczenie płatności na czas narodowego lock down, moglibyśmy obserwować bankructwa odłożone jedynie w czasie. W czerwcu mielibyśmy prawdziwą recesję.
W tym punkcie uaktywnił się Władysław Kosiniak-Kamysz, który przypomniał swoją kampanijną propozycję, jeszcze sprzed wyborów parlamentarnych, by wprowadzić zasadę dobrowolności ZUS. Pomysł zły nie jest, ale nie odpowiada bezpośrednio na koronakryzys. Takich merytorycznych głosów polityków dziś nam potrzeba.
Pytanie, czy to wystarczy firmom, którym z dnia na dzień skończy się płynność finansowa? Tu minister rozwoju zapewnia, że na prosty wniosek przedsiębiorcy nie czekając na ustawę, mogą już rejestrować prośby o zwolnienie ze składek przez najbliższe 3 miesiące dla siebie, i dla swoich pracowników.
Samo anulowanie ZUS z pewnością nie wystarczy. Potrzebne są też kredyty, które ma zagwarantować Bank Gospodarstwa Krajowego. Sam koszt realnej pomocy rządu to 70 mld zł, reszta to m.in. gwarancje kredytowe BGK. Czy ten instrument także wystarczy?
Jest też możliwość zawieszenia działalności i zredukowania formy zatrudnienia dla pracowników. Część jego wynagrodzenia, nawet połowę opłaca wówczas rząd.
Trzeba pamiętać, że przedsiębiorcy mają też legalną możliwość, już funkcjonującą w prawie, zawieszenia prowadzenia swojej działalności gospodarczej. Tylko co w takim wypadku z pracownikami? Czy jest szansa, że przedsiębiorcy szukając oszczędności nie pozbędą się ludzi? Niewielka. Dlatego rząd już dziś apeluje o pozostawienie miejsc pracy. I słusznie. Apel także może jednak nie wystarczyć.
Wyobraźmy sobie dramat ludzi, którzy dziś, kiedy nie mogą wychodzić z domów, straciliby do tego pracę stanowiącą jedyne źródło utrzymania siebie i rodziny. Szalejących słupków bezrobocia wyobrażać sobie nie musimy, pamiętamy ten koszmar sprzed 15 lat, kiedy bezrobocie sięgało nawet ponad 20 proc. w najbiedniejszych powiatach kraju. Jeśli nie pomoże rząd, ten polski zły sen może powrócić.
I tu potrzebne jest kolejne rozwiązanie, które częściowo zapewni rządową pomoc w wypłacaniu pracownikom pensji. Takie rozwiązanie przewiduje propozycja tarczy antykryzysowej. Całość pakietu antykryzysowego ma być jeszcze wypracowana podczas prac parlamentarnych. Jak przewiduje Jadwiga Emilewicz, całość ma zostać przyjęta do przyszłego tygodnia. Przy szybkim podpisie prezydenta, ustawa weszłaby w życie jeszcze przed początkiem, albo w pierwszych dniach kwietnia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/492830-rzad-apeluje-o-utrzymanie-miejsc-pracy-pomoc-jest-konieczna?wersja=mobilna