Leszek Balcerowicz bardzo nie chce być łączony z firmą GetBack. Ale cóż zrobić, skoro za pieniądze dał tej firmie twarz? Gdy o tym napisaliśmy, zaczął nas wyzywać. Ale wcale nie na pojedynek na fakty.
Nie trzeba długo szukać, by odnaleźć dziś w portalach internetowych list Balcerowicza odnoszący się do naszego okładkowego tematu sprzed dwóch tygodni.
Panu profesorowi nie spodobało się informowanie (to chyba w ramach walki o wolność mediów), że wziął pieniądze (niemałe) od firmy oszusta i się z nim fotografował. Pisze tradycyjnie: o „strumieniu kłamstw”, o łamaniu zasad etyki dziennikarskiej”, nasze publikacje nazywa „paszkwilanckimi” i „łajdackimi”.
Widać, że pan profesor nie zapomniał, jak jego partia-matka rozprawiała się z tymi, którzy jej nie hołdowali. 12 lat z legitymacją PZPR w kieszeni zrobiło swoje.
Możemy się, Profesorze, obrzucać wyzwiskami, mogę nazywać Pana tymi samymi słowy, które Pan kieruje w moją stronę. Mogę też wymyślić mnóstwo innych. Ale uwłaczałoby mi zniżanie się do Pańskiego poziomu. Wolę inną firmę polemiki, na fakty. Żałuję, że Pan za nią nie przepada.
Ma Pan pretensje, że portal wPolityce.pl nie wydrukował Pańskiej epistoły ws. mojej notki, w której jako pierwszy opisałem, że wziął Pan kasę z GetBack.
Pan twierdzi, że sugeruję w niej, iż „Balcerowicz zachwalał obligacje GetBack”. Ani tego nie pisałem, ani nie sugerowałem. Rozumiem natomiast, że tak się to Panu kojarzy. Bo, bardzo-drogi-Profesorze, o to właśnie chodziło GetBackowi – o pokazanie, że Balcerowicz jest wśród ekspertów współpracujących z nami, a zatem nasza działalność jest godna samych pochwał. Sam się Pan w to wmanewrował, a właściwie: sam się Pan do tego wynajął.
A wie Pan, dlaczego portal wPolityce.pl nie opublikował Pana korespondencji? Bo nie zna Pan prawa i przysłał jako sprostowanie coś, co ze sprostowaniem nie miało nic wspólnego. Następnym razem radzę poradzić się adwokata znającego prawo prasowe. Nie mógł Pan zresztą nic prostować, bo nie było do tego powodów. Chciał Pan tylko wylać trochę żółci z powodu niewygodnej dla siebie publikacji. A mógł Pan iść za radą Jacquesa Chiraca…
Dziś w swoim wpisie na parówkowym portalu, rozesłanym też do innych redakcji, udaje Pan, że coś prostuje, ale znów jest od tego daleko. Po odsianiu inwektyw pod adresem moim i moich kolegów, pozostaje z Pańskiego tekstu ten akapit (pisownia oryginalna):
Na dodatek poda podają fałszywą i grubo zawyżoną kwotę, jaką rzekomo otrzymałem za mój wykład dla pracowników i klientów tej firmy. Faktyczna kwota, nie była większa od tej, jaką firma mnie reprezentująca, ustala z klientami w przypadku wykładów o charakterze komercyjnym.
Muszę więc dopytać w imieniu Pana czytelników: ile zatem wziął Pan z GetBack za ten występ? My widzieliśmy dwie faktury. Owszem, wystawione dla Agencji A&A, ale jako zapłata za „wykład Leszka Balcerowicza”. Najpierw przelano 44 501,40 zł zaliczki (21 września 2017 r.), a 17 października resztę (w takiej samej kwocie).
Opisaliśmy to w „Sieci” następująco:
W maju na portalu wPolityce.pl jako pierwsi opisaliśmy, że z windykatorem współpracował również Leszek Balcerowicz. Były wicepremier wziął udział w GetBack Business Forum 12 października 2017 r. Tuż po przywitaniu gości przez wiceprezesa spółki Pawła T., wygłosił tam wykład pt. „Dług państwa, dług przedsiębiorstw i wpływ na makroekonomię”. Zaraz po nim na scenę wszedł Konrad K. z wystąpieniem „GetBack – wyższy stopień zarządzania wierzytelnościami”.
Dziś wiemy już, że wynajęcie Balcerowicza kosztowało 89 tys. zł, płatne w dwóch równych ratach (zaliczka w kwocie 44 501,40 z 21 września i druga transza przelana kilka dni po imprezie).
Gdy do sprawy przed kilkoma dniami wróciła Wirtualna Polska, Balcerowicz tłumaczył się, że płatne wykłady są jego normalną działalnością zarobkową, a dla GetBack wystąpił „na grubo, zanim jakiekolwiek informacje nt. problemów finansowych tej firmy pojawiły się w sferze publicznej”.
Balcerowicz tylko udaje, że nie wie, jak działa PR i jak wykorzystuje się wizerunek. Dość powiedzieć, że we wrocławskiej siedzibie spółki zdjęcie Konrada K. z Balcerowiczem przez długi czas wisiało nawet w recepcji. I właśnie dlatego wynajęto profesora. Nie tylko po to, by przez godzinę zabawiał gości konferencji, ale by korzystając z jego autorytetu uwiarygodnić firmę.
Nie napisaliśmy, „że Balcerowicz wziął 89 tys.”, ale „Balcerowicz kosztował 89 tys.”
Jeśli podaliśmy nieprawdziwe kwoty, ma Pan już tylko jedno wyjście: pokazać faktury z GetBack za Pana występ i udowodnić, że skłamaliśmy. Zakładamy się – np. o stawkę, jaką bierze Pan za wykład – że Pan tego nie zrobi?
ZOBACZ GALERIĘ: Leszek Balcerowicz na imprezie GetBack, 12.10.2017 r.:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/407438-12-lat-z-legitymacja-pzpr-w-kieszeni-nie-poszlo-na-marne?wersja=mobilna