Jeśli czegoś można być pewnym, to tego, że w ZUS będzie dziura. Od lat jest i, jak wskazują najnowsze prognozy, nadal będzie. I to potężna bo sięgają aż 80 mld zł. Minister Elżbieta Rafalska tłumaczy, że szacunki nie uwzględniają dobrych danych z rynku pracy, ale powód do obaw jest.
I będzie, bo od 1 października Polacy będą mogli przejść szybciej na emeryturę. Po tym, jak Platforma Obywatelska bez zgody obywateli podwyższyła wiek emerytalny, przychodzi powrót do poprzedniego stanu. Czyli możliwości, a nie konieczności, co ważne, przejścia na emeryturę w wieku 60 lat kobiet, 65 dla mężczyzn.
Niespójny i niewydolny – tak polski system emerytalny ocenia Fundacja Kaleckiego. Żadna z trzech symulacji przeprowadzonych przez analityków nie przynosi dobrych wieści. Nawet przy najbardziej optymistycznych założeniach na emerytury pieniędzy w FUS zabraknie.
Od 77,3 mld do nawet 109,4 mld zł - tyle już w ciągu najbliższej dekady budżet państwa będzie musiał dopłacać do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Nie jest to jednak informacja ani nowa, ani zaskakująca. Przez lata rządzący głowili się, co zrobić z systemem emerytalnym i nikomu nie udało się znaleźć złotego środka. Przeciwnie. Przez lata rujnowano polski system emerytalny. Najpierw tworząc OFE, potem zakazując ich reklamy, a jeszcze później ograbiając Polaków z połowy odkładanych przez nich pieniędzy. Również bez pytania, ani zgody.
I teraz Polacy prócz odkładanych składek do ZUS będą zmuszeni ratować fundusz dodatkowymi pieniędzmi zebranymi z podatków. Co piąta złotówka w budżecie, przy zachowaniu obecnego średniego poziomu wydatków, będzie musiała być przeznaczana na system emerytalny – czytamy w raporcie.
Jak to możliwe, że pieniędzy w ZUS jest wciąż za mało? Eksperci Kaleckiego odpowiadają – to wina niespójnego systemu. Żadne z dotychczasowych reform nie zagwarantowały systemowi emerytalnemu stabilności i wypłacalności.
Bogactwem narodów, jak od lat wiadomo, jest praca. Jak piszą autorzy raportu, z biegiem czasu dysproporcja między aktywnymi zawodowo a emerytami znacznie się powiększy. Pierwsza fala masowych przejść na emeryturę wg Fundacji potrwa do 2026 roku, a za kolejne dwie dekady czeka nas następna.
Ale Elżbieta Rafalska zapewnia, że przerażające prognozy dla ZUS nie uwzględniają zmian na rynku pracy. Przestrzega, że emerytury będą wypłacane z uzbieranych przez lata składek. Wyjątek? Osoby, które uzyskają minimalny staż pracy.
Jak podkreśla minister, trzeba w Polsce płacić więcej pracownikom, bo bez wzrostu wynagrodzeń nie będzie rozwoju. Przypomniała też, by już w wieku 20–30 lat pamiętać o konieczności zbierania kapitału na przyszłą emeryturę. Któregoś dnia wybije zegar, jak mówi minister Rafalska, i będzie to miało ogromne znaczenie.
Ale, co ważne, do uzyskania minimalnej emerytury w wysokości 1000 zł uprawnieni są ci, którzy mają określony staż pracy. Dla kobiet wynosi on 20 lat, dla mężczyzn 25 lat.
W odniesieniu do raportu Fundacji Kaleckiego, minister zaznaczyła, że odnoszą się one do danych z 2014 r.
Ubytki w systemie ubezpieczeń społecznych, zdaniem Rafalskiej, powoduje nieodkładanie kapitału i śmieciowe zatrudnienie.
Koszty reformy emerytalnej ZUS, Rafalska szacuje na 9 mld zł. Od 1 października na wcześniejszą emeryturę będzie mogło przejść 331 tys. osób. A na rynku pracy może pozostać 25 proc. uprawnionych. Przypominam, że 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn to minimalny wiek, bo przejście na emeryturę to nasz wybór – dodała Rafalska.
Larum, że pieniędzy zabraknie w ZUS podniesione jest słusznie. Ale uwzględnić należy, że rząd stara się sytuację naprawić. Przecież to właśnie demografię napędza program 500 Plus uruchomiony przez PiS. A to właśnie fatalna sytuacja w demografii alarmuje o tym, że nie będzie dla nas pieniędzy na emerytury. I od lat takie prognozy były znane. Ale dopiero teraz ktoś chce coś z tym zrobić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/359760-jesli-czegos-mozna-byc-pewnym-to-tego-ze-w-zus-bedzie-dziura-teraz-przynajmniej-ktos-chce-sytuacje-naprawic