Zdjęcia satelitarne z 5 kwietnia 2010 r. nie dowodzą, że brzoza w Smoleńsku była już wtedy złamana - przekonuje "Nasz Dziennik". To co Chris Cieszewski uznał za złamane drzewo okazało się pozostałością płotu.
Gazeta prezentuje wyniki pomiarów, dokonanych 8 i 9 marca br. na miejscu katastrofy prezydenckiego tupolewa przez prof. Mariana Czachora z Politechniki Gdańskiej i prof. Andrzeja Wiśniewskiego z Instytutu Fizyki PAN (obaj związani ze środowiskiem organizatorów konferencji smoleńskiej) oraz doświadczonego geodetę inż. Dariusza Szymanowskiego.
Pojechali oni do Smoleńska specjalnie po to żeby zweryfikować tezę Chrisa Cieszewskiego, wygłoszoną w ub.r. na II Konferencji Smoleńskiej, że brzoza o którą miało uderzyć lewe skrzydło samolotu i tam utracić ok. 6 m. końcówki, była złamana co najmniej pięć dni przed katastrofą.
W efekcie dokładnych pomiarów badaczom udało się ustalić z dokładnością do pół metra pozycję brzozy na zdjęciu satelitarnym. Okazało się, że to co Chris Cieszewski uznał na tym zdjęciu za złamane drzewo, jest w rzeczywistości stertą desek, pozostałością płotu, odległą od feralnej brzozy o ok. 6 m.
Tym samym teza Cieszewskiego, która wywracała do góry nogami oficjalną wersję przebiegu ostatniej fazy lotu Tu154M, zdaniem "Naszego Dziennika" okazała się błędna.
lw, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/188459-nasz-dziennik-kwestionuje-ustalenia-chrisa-cieszewskiego-to-nie-brzoza-tylko-pozostalosci-plotu