Co dalej z polityką zagraniczną Polski? Sikorski apeluje o przyjęcie euro i deklaruje: "Nie damy się szantażować ani entuzjastom, ani kapitulantom!"

PAP/EPA
PAP/EPA

Mam nadzieję, że kryzys ukraiński ostudził w eurosceptycznych głowach zapał do otwierania frontu politycznej walk z Niemcami, a nawet z Brukselą. Mieliśmy rację, zakotwiczając Polskę w Unii Europejskiej i wpływając na politykę całej Unii wobec Wschodu

- mówi w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" Radosław Sikorski.

Minister spraw zagranicznych podkreśla, że przy całej trudnej sytuacji, jaka panuje na Ukrainie, sprawa nie dotyczy bezpośredniego zagrożenia Polski.

Przypomnijmy jednak, że przedmiotem tego kryzysu jest Krym, mogą się nim stać także inne obszary Ukrainy, ale nie Gdańsk czy Przemyśl

- tłumaczy.

Sikorski raz po raz przekonuje w wywiadzie, że inwazja Rosji na Ukrainie oraz zachowanie Władimira Putina oraz reakcja na te działania świata Zachodu jest... sukcesem polskiej polityki zagranicznej ostatnich siedmiu lat.

Angelę Merkel przedstawiano jako główne zagrożenie dla Polski. Jeśli dzisiaj ci sami politycy uważają przebieg kryzysu ukraińskiego za sukces tej swojej „wizji”, to mnie trudno się do tego odnieść na gruncie jakiegoś wspólnego postrzegania rzeczywistości. Wniosek z ukraińskiego kryzysu jest jeden: uczynienie Polski jeszcze bardziej niezbędnym elementem wspólnej architektury europejskiej, także poprzez przyjęcie euro

- przekonuje szef MSZ.

Pytany o surowość sankcji wobec Rosji, ocenia, że nie wszyscy w Europie mają sposób rozumienia Polski.

To, co panu wydaje się symboliczne, dla niektórych państw członkowskich jest bardzo twarde, bo ich tradycyjna polityka wschodnia nigdy tego typu środków nie zakładała. Jak mawiał świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński, „Unia Europejska nie składa się z 28 Polsk”

- mówi Sikorski.

Deklaruje też, że nie ma złudzeń co do polityki Putina i jego planów na przyszłość:

Jeśli odgaduje pan, że nikt nie chce zimnej wojny bis z Rosją, ma pan rację. Polsce też nieskoro do bycia państwem frontowym. Teraz skonsolidowanie państwa ukraińskiego jest ważniejsze niż nowa zimna wojna, która może stać się nieunikniona. Choć oczywiście Rosja też o tym wie i jej działania na Krymie, na Ukrainie Wschodniej, wokół Ukrainy, używanie Janukowycza... To wszystko ma na celu utrudnienie konsolidacji nowych władz w Kijowie

- ocenia.

Gdy prowadzący rozmowę (Cezary Michalski) nawiązuje do powstania styczniowego i "rządów młodzików", Sikorski natychmiast podłapuje narrację:

Skoro pan cofa się aż do powstania styczniowego, wystarczy przypomnieć, jakie decyzje zostały wtedy podjęte: 6 tys. zapaleńców z dubeltówkami rzuciło się na uzbrojoną po zęby 100-tysięczną armię. I trzeba pamiętać, jak owe rządy młodzików skończyły się dla substancji narodowej. Nie damy się szantażować ani entuzjastom, ani kapitulantom

- kończy.

lw, "Tygodnik Powszechny"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.