Oburzenie Paradowskiej: "Nie wydaje mi się, żeby to, co dzieje się na Krymie, wymagało takiego prężenia muskułów i wzniecania antyrosyjskich nastrojów!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

To podgrzewanie emocji ws. Ukrainy coraz mniej mi się podoba

- ubolewała Janina Paradowska, komentując ostatnie wydarzenia na Ukrainie.

Dziennikarkę tok fm męczy bowiem cała ta przeciągająca się antyrosyjska fobia w Polsce, do której - co najgorsze - dołączyła nie tylko opozycja, ale także rząd z Donaldem Tuskiem na czele. Paradowska jest zadziwiona tym, co się dzieje w naszym kraju:

Ja nie czuję się zagrożona i nie wydaje mi się, żeby to, co dzieje się na Krymie, wymagało takiego prężenia muskułów i wzniecania społecznego zaniepokojenia, a także - nie ukrywam - nastrojów antyrosyjskich zdecydowanie ponad miarę

- irytowała się.

Pani redaktor z "Polityki" nie może pojąć, po co politycy "zwiedzają marynarki wojenne", po co "wywołuje się silne emocje"...

Te wszystkie czołgi, lecące samoloty, F-16, Bóg wie co. A teraz jeszcze przeczytałam, że Rosjanie tak szybko dojdą do Warszawy

- przekonywała.

Nie zabrakło też wątku dołożenia opozycji - Paradowska przekonywała, że gdyby u sterów władzy stał tercet Kaczyński-Fotyga-Macierewicz, to już ruszalibyśmy na Moskwę, a na dzisiejszym stanie rzeczy traci przede wszystkim PiS.

Wczoraj czytałam wywiad z Adamem Lipińskim, w którym było tylko ostro, ostro, ostro z Rosją, bo z nimi tylko tak trzeba. A przecież rządzili, mogli pokazać, jak ostro trzeba z Rosją. Ukraina stała się pułapką dla całej opozycji, bo trudno krytykować jest rząd za to, co robi

- zakończyła.

lw, tok fm

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych