To, że udało się wyprowadzić z Polski wojska sowieckie - nie bez poważnych kłopotów, będących jedną z przyczyn, dla których prezydent Lech Wałęsa doprowadził do odwołania mojego rządu – było rezultatem naszej determinacji
- mówi w wywiadzie dla wPolityce.pl były premier Jan Olszewski.
wPolityce.pl: Pana rząd w 1992 r. jako pierwszy sformułował dążenie Polski do uzyskania pełnego członkostwa w NATO. W dokumentach MON pojawiło się oficjalne stwierdzenie, że akces do Sojuszu Północnoatlantyckiego jest strategicznym celem obronności RP. Czy wtedy – tak jak dziś – wszyscy uważali, że to jedyna słuszna droga dla Polski?
Jan Olszewski, b. premier: Było dokładnie odwrotnie, co łatwo sprawdzić przeglądając ówczesną prasę i wypowiedzi postaci życia politycznego. Wniosek, który sformułowaliśmy jako podstawowy cel i jedyną drogę do zapewnienia Polsce maksymalnego bezpieczeństwa, był powszechnie kontestowany. Uważano, że jest to – w najlepszym razie – jakaś fantastyka. Nie chcę powtarzać ocen, z którymi wtedy stykaliśmy się. Dopiero po kilku latach, kiedy okazało się, że perspektywa naszego członkostwa przybiera realny obrót, a Amerykanie traktują ją poważnie, nastąpiła w tej sprawie zgoda narodowa, jedna z nielicznych, jakie udało się przeprowadzić.
Czy wśród polityków, którzy dziś świętują 15. rocznicę wejścia Polski do NATO, są te same osoby, które w 1992 r. kontestowały decyzję pana rządu?
Łatwo sprawdzić o kogo chodzi, jeśli sięgnie się do dawnych wypowiedzi publicznych. To nie są rzeczy, które działy się w ciszy gabinetów, tylko były rozważane w ówczesnej prasie i stanowiły formułowaną bardzo wyraźnie krytykę działalności rządu w tym zakresie.
Gdy pana rząd ogłosił wejście do NATO strategicznym celem naszej obronności i polityki zagranicznej, w Polsce stacjonowały jeszcze wojska sowieckie. Czy w związku z tym żywił pan jakieś obawy?
Było wiadomo, że dopóki te wojska są, albo przynajmniej ślady po nich w Polsce pozostają, tak długo o wejściu do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie może być mowy. Ale to nie znaczy, że nie należało tego celu wyraźnie formułować i podejmować w tym zakresie zdecydowanych starań. Natomiast zdawaliśmy sobie w pełni sprawę, że kwestia wyprowadzenia jednostek sowieckich - i to wyprowadzenia ostatecznego, beż żadnych konsekwencji pozostałych po pobycie tych wojsk – jest podstawowym warunkiem przyjęcia nas do Sojuszu.
Czy opór Rosji był wtedy główną przeszkodą na naszej drodze do NATO?
Kiedy powierzono mi misję tworzenia rządu i kiedy ten rząd powstał, za nami było już wiele miesięcy – praktycznie dwa lata – pertraktacji ze stroną rosyjską w sprawie wyjścia z Polski Armii Czerwonej. Garnizony sowieckie wyszły wtedy z Czechosłowacji i z Węgier, a z Polski wyjść zupełnie nie miały chęci. Toczyły się kolejne fazy spotkań i rozważań w jakich warunkach ma to nastąpić, że może jednak coś z tych wojsk pozostanie, może jakoś przekształcone zostaną bazy. To trwało, więc nie było sensu czekać w nadziei, że jak będziemy zatajali nasz cel strategiczny, to wtedy może łatwiej uda się z Rosjanami dogadać. Wręcz przeciwnie. To, że udało się wyprowadzić wojska sowieckie - nie bez poważnych kłopotów, będących jedną z przyczyn, dla których prezydent Lech Wałęsa doprowadził do odwołania mojego rządu – było rezultatem naszej determinacji.
Jak ze strony Zachodu została przyjęta jednoznaczna deklaracja zamiaru przystąpienia Polski do NATO?
Spotykaliśmy się z różną reakcją, na ogół pozbawioną entuzjazmu. Najbardziej obiecujące było stanowisko Stanów Zjednoczonych, co w znacznej mierze było zasługą naszej Polonii, która w tej sprawie była bardzo aktywna. Natomiast w ówczesnym kierownictwie politycznym USA, a także w samym aparacie NATO, były poszczególne osoby przyjazne idei wejścia Polski do Sojuszu. Generalnie jednak zachwytu nie było. Jeśli chodzi o stanowiska naszych przyjaciół w Europie Zachodniej, to wśród nich panowało na ogół takie stanowisko, że Polska najpierw powinna uzyskać prawo do pełnego członkostwa w ówczesnej Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej, a sprawa NATO jest dalszą rzeczą.
Jak pan ocenia obecny status Polski jako członka paktu? Czy pod względem bezpieczeństwa i pewności gwarancji sojuszników mamy sytuację, o jaką panu chodziło w 1992 r.?
Zawsze sobie wyobrażamy przyszłość bardziej optymistycznie niż ona później wygląda w rzeczywistości. Na pewno w jednej rzeczy nie spotkał mnie, ani nas wszystkich, żaden zawód, b o mieliśmy co do tego od początku jasność, że Pakt Północnoatlantycki jest oparty o siłę i zdolności przywódcze Stanów Zjednoczonych. To jest właściwie jedyna gwarancja i jedyny tak naprawdę realny punkt odniesienia w wypadku tego sojuszu. Pod tym względem niestety nic się nie zmieniło. Europa w tym zakresie, jeśli chodzi o kwestie realnej obronności jest dokładnie w takim samym stanie, w jakim była, kiedy zaczynaliśmy myśleć o wstąpieniu do NATO.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
-------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl!
"Polityka zagraniczna Polski po wstąpieniu do NATO i do Unii Europejskiej"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/187738-tylko-u-nas-jan-olszewski-o-kulisach-wejscia-polski-do-nato-wniosek-mojego-rzadu-byl-powszechnie-kontestowany-latwo-sprawdzic-o-kogo-chodzi-nasz-wywiad