Wciąż bez śladów malezyjskiego Boeinga. Tajemniczy pasażerowie na fałszywych paszportach wyglądali jak „Mario Balotelli”. Bilety kupili za pośrednictwem irańskiego biznesmena

PAP/epa
PAP/epa

60 godzin po zaginięciu Boeinga malezyjskich linii lotniczych z 239 osobami na pokładzie, wciąż nie odnaleziono śladów maszyny. Plamy paliwa, pływające na morzu w pobliżu wietnamskiego wybrzeża, jak się okazało, pochodzą od dużego statku, a nie samolotu.

Siły powietrzne Wietnamu zauważyły dziś rano dwie duże plamy paliwa przy południowym wybrzeżu Wietnamu. Jedna z nich miała ok. 10 a druga ok. 14 kilometrów długości. Istniała nadzieją, że pochodzą od Boeinga, który, jak uważają eksperci, runął z dużej wysokości do morza. Badania plam tego jednak nie potwierdziły. –To zwyczajny olej z silnika dużego kutra albo innego statku – poinformowała rządowa chińska agencja Xinhua. Poszukiwania na morzu południowochińskim więc wciąż trwają. Uczestniczą w nich 34 samoloty i 40 statków z dziewięciu krajów.

Nie spoczniemy póki nie dowiemy się, co stało się z Boeingiem. Pracujemy pełną parą, sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie

- podkreślił szef malezyjskiego lotnictwa cywilnego Azharuddin Abdul Rahman podczas konferencji prasowej w Kuala Lumpur. Chińskie władze są bardzo niezadowolone z przebiegu poszukiwań. Wysłały do Malezji 10 oficjeli, by nadzorowali akcję poszukiwawczą. Dwie trzecie pasażerów lotu MH370 to Chińczycy. Ich bliscy coraz głośniej domagają się odpowiedzi na pytanie jak mogło dojść do katastrofy. I gdzie podział się samolot Malaysia Airlines.

Jedyne co na razie wiadomo to to, że dwójka pasażerów podróżowała na fałszywych paszportach. Austriak - Christian Kozel, i Włoch - Luigi Maraldi choć figurują na liście pasażerów, nie znajdowali się na pokładzie Boeinga. Według służb dyplomatycznych ich krajów w 2013 r. w Tajlandii obu mężczyznom skradziono paszporty. Na ich nazwiska kupiono bilety u chińskiego przewoźnika China Southern Airlines. Jak twierdzi szef malezyjskiego lotnictwa cywilnego mężczyźni posługujący się skradzionymi paszportami „nie wyglądali na Azjatów”.

Byli podobni do tego piłkarza Mario Balottelliego

- zaznaczył Azharuddin Abdul Rahman. Jeden z nich został już zidentyfikowany. Bilety lotnicze zakupili za pośrednictwem irańskiego biznesmena o nazwisku Ali. Wcześniej zakupili bilety katarskich linii lotniczych oraz narodowego przewoźnika Zjednoczonych Emiratów Arabskich Etihad. Nigdy ich jednak nie odebrali.

Nic nie wskazuje na razie na to, że byli terrorystami, choć nie można tego wykluczyć. Żadne z ugrupowań ekstremistycznych nie przyznało się do zamachu, a amerykańskie służby wywiadowcze nie wyłapały żadnych komunikatów, świadczących o tym, że na pokładzie maszyny znajdowała się bomba. Skradzione paszporty są często używane przez przemytników narkotyków. Kolejną badaną hipotezą jest porwanie.

Boeing 777 z 239 osobami na pokładzie zniknął z radarów w sobotę mniej niż godzinę po starcie z lotniska w Kuala Lumpur. Samolot leciał do Pekinu. Według Malaysia Airlines nie wysłał sygnału SOS.

Ryb, Guardian.co.uk, BBC

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych