Premier Tusk zaniepokojony rozwojem spraw na Ukrainie: "Nie możemy prężyć muskułów. (...) Dzisiaj rakiety, czołgi i floty wojenne przestały być pionkami w teoretycznych symulacjach..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/TVP2
wPolityce.pl/TVP2

Rubikon został przekroczony. (...) My nie możemy prężyć muskułów, musimy zrozumieć swoje możliwości

- mówił premier Donald Tusk w rozmowie z Telewizją Polską.

Szef rządu, podkreślił, że w sprawie Ukrainy ma poczucie jedności poglądów mimo różnych niuansów.

Od kilkudziesięciu lat jest ta nowoczesna myśl w Polsce, której źródła są jeszcze u Jerzego Giedroycia, jej twórcy nie mieli wątpliwości: losy Polski będą po upadku ZSRR z oczywistych względów z przyszłością Ukrainy. Nieprzypadkowo polski rząd uznał jako pierwszy niepodległość Ukrainy. (…) Byłem wtedy bliskim współpracownikiem Bieleckiego i była taka nieskrywana presja, by Polska nie spieszyła się z ta decyzją

- podkreślał.

Tusk tłumaczył, że sprawa agresji Rosji jest poważna.

W tym momencie nie mówimy o abstrakcyjnym modelu rozwoju Ukrainy, ale o zagrożeniu dla suwerenności. Mówimy o groźbie konfliktu w skali regionalnej, a nawet globalnej blisko naszych granic. Przyszłość Ukrainy musi każdego Polaka budzić zrozumiałe obawy i skupienie na sprawie ukraińskiej. To, co się będzie działo między Rosją a Ukrainą, to, czy ten pełzający konflikt zamieni się interwencję i wojnę, to słowa „być albo nie być” będą adekwatne

- mówił premier.

I dodawał:

Trzeba rozumieć wszystkich aktorów tego wielkiego konfliktu: bez wyjątku. Co nie znaczy akceptować ich postępowanie. Musimy dobrze rozumieć to, co się dzieje na Ukrainie. (…) Trzeba szukać właściwych miar, ale odległość Krymu od naszych granic nie ma nic do rzeczy, gdy mówimy o wielkim dramacie, który rozgrywa się na naszych oczach. Krym to tylko etap: wcześniej był Majdan. Dzisiaj to główne pytanie nie polega na tym, czy Rosjanie mieszkający na Krymie mają prawo do większej autonomii, ale na tym, że to Putin zdecydował o suwerenności Ukrainy

- przypominał Tusk.

Szef rządu przekonywał, że rządzący zrobili wszystko, by dobrze przygotować się do całej sytuacji:

Jestem przekonany o tym, że zbudowaliśmy narzędzia i możliwości intelektualne – wykonaliśmy wielką pracę. Ta praca dała dwa efekty: rozumiemy jak mało kto to, co się dzieje w Rosji. A nasi partnerzy uznali to za fakt. Wydaje mi się, że w polityce jak w życiu: nie wystarczy rozumieć, trzeba uczynić z tej wiedzy podstawę do działania

- mówił premier.

Nie chciał jednak "psychologizować" na temat prezydenta Putina.

Nie wiem, czy wystarczy jedna rozmowa z Putinem, by definiować sytuację psychologiczną... Kiedy rozmawiałem z kanclerz Merkel, to nie miałem wątpliwości, że była bardzo przygnębiona treścią rozmowy z Putinem. Ja też miałem okazję z Putinem w różnych rolach rozmawiać, gdy stałem na czele polskiej delegacji: w Polsce i w Moskwie. Kwestia temperamentu w przypadku władców Rosji odgrywa większą rolę niż w państwach demokratycznych. Nie lekceważyłbym tego psychicznego nastawienia

- stwierdził Tusk, dodając, że Putin ponosi w ostatnich tygodniach kolejne porażki. Wyliczał Majdan, Kijów.

Część z tych reakcji jest sytuacyjna, jest odpowiedzią na kłopoty Rosji. Przez kłopoty rozumiem to, że rozgrywka na Ukrainie nie przebiega tak, jak Rosja sobie to wyobrażała. (…) Soczi miały poprawić reputację Rosji, ten projekt się nie powiódł. I to może tłumaczyć gotowość do bardziej agresywnych reakcji

- mówił premier.

Dodał jednak, że nie ma akceptacji na to, co się dzieje na Krymie.

Rubikon został przekroczony. (...) My nie możemy prężyć muskułów, musimy zrozumieć swoje możliwości...

- ocenił.

Zapewnił też, że kolejne decyzje o kształcie sankcji wobec Rosji zapadną za kilka dni. Następnie padły bardzo mocne słowa:

Wciąż mało prawdopodobny, ale realny jest konflikt zbrojny. Nie możemy pozwolić sobie na puste hasła. Dzisiaj rakiety, czołgi i floty wojenne przestały być pionkami w teoretycznych symulacjach. Jesteśmy w całym środku wielkiego kotła, gdzie przemieszczają się armie, gdzie rządy wypowiadają sobie jeszcze nie wojnę, ale padają ostre słowa, są konflikty. (...) Proszę mnie dobrze zrozumieć: Nie możemy sobie pozwolić na żaden błąd, musimy uważać także na słowa. W dyplomacji w sytuacji przedwojennej słowa zaczynają nabierać nadzwyczajnej wagi

- mówił Tusk.

I dodawał:

Świat zrobi wszystko, by uniknąć wojny. Gdy oceniamy stanowisko USA, kiedy na nasz wniosek jest zwołana Rada Europejska, to chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz: rozumiem gorącą krew, ale potrzebujemy dość chłodnej głowy. Jestem odpowiedzialny nie za to, by móc pofolgować własnym emocjom, ale by zapewnić bezpieczeństwo Polaków i Rzeczypospolitej

- podkreślił premier.

Mówił też o możliwych reakcjach Polski:

Jeśli będziemy zbyt radykalni, to będziemy po tamtej stronie, gdzie są większe ryzyka związane z samotnością. (...) Słyszę w Polsce argumenty, by unieść się polską ambicją i honorem... Rozumiejąc ich emocje, będę postępował z przykazaniem: nie róbmy niczego, co może narażać na szwank bezpieczeństwa Polski. Co nie oznacza pasywności - niektórzy uważają, że jeśli nie ma „hajda na Wschód”, to nie ma aktywności. Wręcz przeciwnie. (...) Polska nie może być wyznawcą iluzji, nie może stać się państwem, które zapowie coś, co przerazi Putina i Rosjan ze świadomością, że nie mamy tych narzędzi

- stwierdził Tusk.

To jest pole minowe – dla mnie jest ważne, by Polska po tym polu nie chodziła sama i by nie robiła nierozważnych kroków, bo to może skończyć się katastrofą

- dodawał.

Tusk mówił też, że Polska jest bezpieczna, choć nie jest to "pełne poczucie bezpieczeństwa":

Poczucie pełnego bezpieczeństwa byłoby złudzeniem. Polska jest bezpieczna, a zapewnienie prezydenta Obamy przypomniało coś, co warto podkreślić: dzisiaj status Polski, jak i innych państw NATO i UE jest inny niż status Ukrainy. To jest najważniejsze – by nie dać się znowu wepchnąć w przestrzeń największego ryzyka

- mówił.

Podkreślił też wagę niezależności energetycznym w bezpieczeństwie Europy. Premier wymieniał listę projektów, które Polska realizowała lub realizuje, by dywersyfikować źródła energii i uniezależnić się od Rosji.

Jako jeden z nielicznych w tej części Europy mogę powiedzieć, że Polska nie musi się bać szantażu gazowego. (...) Nie uważam, że sensowną polityką ze strony Rosji byłoby prowokowanie Rosji. Na przykład gdybyśmy dzisiaj nawoływali do wyprawy na wschód bez pewności, że ktokolwiek by poszedł. Mówię o skrajnościach, bo generalnie udało się wypracować mądrą politykę. Jeśli można rozwiązać problem z Rosją, to my się nie odwracamy. Ale musimy mieć za sobą Europę

- tłumaczył Tusk.

Podkreślał też dobrą pozycję Polski i to, że dzięki uczestnictwie w szeregach UE "nie pytają dziś o Gdańsk".

Szukamy rozwiązań, które ochronią Europę, Polskę, świat przed konfliktem zbrojnym...

- zakończył premier.

svl, TVP2

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych