Alain Besançon: "Tu nie chodzi o Krym. Tu chodzi o rosyjską dominację. Putin sprawdza jak daleko może się posunąć". NASZ WYWIAD

fot. Twitter
fot. Twitter

Rozmowa z Rosją nie ma najmniejszego sensu, ponieważ posiada ona bardzo sprawną dyplomację, która stara się stosować zasadę „divide et impera”, dziel i rządź. Jednym mówi to, drugim tamto, stara się skłócić wszystkich i uzyskać coś od każdego osobno. I świetnie jej to wychodzi

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl słynny francuski historyk, politolog i sowietolog Alain Besançon.

 

Wpolityce.pl : W co gra Kreml na Krymie? Sytuacja się coraz bardziej zaognia, do autonomicznej republiki przybywa coraz więcej rosyjskich żołnierzy..

Alain Besançon: Rosjanie stosują na Krymie bardzo starą, wypróbowaną taktykę, która posłużyła im do podboju Polski w XVIII wieku. Tak zwaną bratnią pomoc. Mówię o konfederacji targowickiej, spisku magnackim zawiązanym w porozumieniu z carycą Rosji Katarzyną II w celu obalenia reform Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 Maja. Posłużyło to Rosji jako pretekst do interwencji zbrojnej w Rzeczypospolitej. Później bratnią pomoc ze strony Rosji doświadczyła m.in. Mongolia, a ostatnio Mołdawia i Gruzja. Na Krymie mamy obecnie podobny scenariusz. Rosyjskie wojska wkroczyły tam w obronie rosyjskiej ludności, rzekomo zagrożonej po zmianie władz w Kijowie.

 

Pytanie do czego to doprowadzi. Wojny, utraty Krymu przez Ukrainę?

Albo Ukraina będzie walczyła o Krym, siłą, co byłoby najgorszym z możliwych scenariuszy. Albo zrezygnuje z Krymu. Co też nie będzie dobrym rozwiązaniem. Wtedy bowiem nowe ukraińskie władze będą miały przeciwko sobie część opinii publicznej, a mianowicie ukraińskich nacjonalistów, którzy bronią jedności kraju i nigdy nie zaakceptują utraty części jego terytorium. Władimir Putin przy okazji testuje nowy rząd w Kijowie. Sprawdza jak daleko może się posunąć.

 

Jak powinien zareagować Zachód? Do prezydenta Rosji dzwonią różni zachodni przywódcy, z prezydentem USA Barackiem Obamą na czele. Nie wiadomo co mu mówią, ale wydaje się, że nie robi to na nim większego wrażenia...

Dzwonią do niego i mówią mu, by był miły. Tego typu przekaz nie działa na ludzi pokroju Putina. Zamiast tego Zachód powinien nałożyć na Kreml cały katalog sankcji. Zamrozić aktywa rosyjskich polityków i urzędników, odebrać im wizy, zablokować wspólne projekty. Wyrzucić Rosję z G8, z Międzynarodowej Organizacji Handlu. Oby bolało jak najbardziej. Wszystko inne, pogaduchy przez telefon, groźby i prośby, to strata czasu. Rozmowa z Rosją nie ma najmniejszego sensu, ponieważ posiada ona bardzo sprawną dyplomację, która stara się stosować zasadę „divide et impera”, dziel i rządź. Jednym mówi to, drugim tamto, stara się skłócić wszystkich i uzyskać coś od każdego osobno. I świetnie jej to wychodzi. Oprócz tego nie ma nic do zaoferowania. Rosja nie dysponuje tak naprawdę siłami zbrojnymi z prawdziwego zdarzenia, jej gospodarka jest na dnie, a jej sytuacja wewnętrzna jest beznadziejna. Ma tylko tą dyplomację. Nawet za czasów Piotra Wielkiego, kiedy Rosja była dzikim krajem, dyplomację miała znakomitą. Zachód powinien o tym wiedzieć.

 

Trudno sobie jednak wyobrazić, by celem Putina było wcielenie Krymu do Rosji. Na co mu Krym?

Tu nie chodzi o Krym. Tu chodzi o rosyjską dominację. Putin chce dominować. Nie mniej i nie więcej. Krym jest tu tylko środkiem do osiągnięcia tego celu. Przekaz jest prosty: Będzie tak jak ja chce. I co mi zrobicie? Kwestia krymska ma zdestabilizować nowe władze w Kijowie.

 

Tak naprawdę Putin jednak już dawno przegrał. Stracił Ukrainę…

Rosja poniosła taktyczną porażkę, odnośnie projektu Unii Euroazjatyckiej z udziałem m.in. Białorusi i Kazachstanu. Bez Ukrainy ten wielkomocarstwowy projekt Putina jest niewiele wart. Oczywiście to nie oznacza, że się całkowicie oddalił, bo po stabilizacji sytuacji na Ukrainie Putin może próbować do niego wrócić, ale zdecydowanie na obecną chwile jest w zawieszeniu. O co tak naprawdę chodzi Rosji? O to, by w jej obrębie, przy jej granicach nie było państw wyposażonych w normalne rządy. Nie demokratyczne rządy, bo to słowo niewiele znaczy. Ale normalne rządy. Dlaczego Putin tak nienawidzi krajów bałtyckich? Bo tam są normalne rządy. Niezależne. Istnieje tam praworządność, poszanowanie własności. Polityczna reprezentacja. Putin widzi w tym zagrożenie dla swojej władzy. Bo jeszcze Rosjanom przyjdzie do głowy domagać się podobnych rzeczy.

 

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.