Premier namawia do sankcji wobec Janukowycza i ocenia: "Polska podejmująca najtrudniejsze wyzwania na wschodzie może zyskałaby poklask, ale nie uzyskalibyśmy efektu..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Rafał Guz
PAP/Rafał Guz

Premier Donald Tusk przedstawił w Sejmie wystąpienie w sprawie sytuacji na Ukrainie. Prezentujemy całość wystąpienia szefa rządu:

Pani marszałek, szanowne panie i panowie posłowie!

Wszyscy mamy świadomość – nie tylko na tej sali, ale myślę, że w całej Polsce, wszyscy obywatele – jak dramatyczna chwila w historii Ukrainy dzieje się na naszych oczach, jak dramatyczne i o poważnych konsekwencjach zdarzenia miały miejsce w ostatnich tygodniach i godzinach na Majdanie Niezawisłości, w stolicy Ukrainy.

My, Polacy na pewno nie będziemy obojętni na te zdarzenia i mówię tu o naszych emocjach, które są zbudowane doświadczeniem historycznym, często naszym własnym związanym z przemocą, ale nie będziemy obojętni, bo zdajemy sobie sprawę, że rozwój zdarzęń na Ukrainie będzie determinował przyszłość całego regionu, w tym przyszłość i bezpieczeństwo Polski i Polaków.

Nie jest moim zadaniem opisanie zdarzeń z ostatniej nocy – większość z państwa, choćby ze względu na polską wrażliwość, obserwowała te zdarzenia dzięki heroicznej często pracy dziennikarzy. Mamy transmisję taką online z tragedii, jaka dzieje się w centrum Ukrainy. Moim zadaniem jest dzisiaj przedstawić informację na temat działań polskiego rządu do tej pory i naszych propozycji na przyszłość.

Nie ma wątpliwości, że stanowisko wobec zdarzeń na Ukrainie powinno być stanowiskiem jednolitym w wymiarze europejskim i polskim. W kwestii Ukrainy szczególnie w kontekście dramatu, jaki dzieje się na naszych oczach, nie stać nas na jałowy konflikt. Musimy inaczej niżw wielu przypadkach w niedalekiej przeszłości umieć budować wspólne solidarne stanowisko. Tego potrzebuje Polska i tego oczekują nasi ukraińścy przyjaciele.

Po pierwsze, Ukraina ma zdarzenie z europejskimi apsiracjami Ukrainy. Dla Polski – tak mój rząd rozumiał – to wielkie historyczne zadanie, rzeczą najważniejszą jest europeizacja. To przekonanie o potrzebie zaangażowania Europy w przyszłość Ukrainy i zaangażowania Ukraińców i Ukrainy w tworzenie wspólnej europejskiej przestrzeni legły u podstaw tego projektu, który nazwaliśmy Partnerstwo Wschodnie i które rozpoczęliśmy jako Polska, korzystając z pomocy Szwecji. Szybko udało się nadać temu projektowi status europejskiego. Liczyliśmy, że po trudnych negocjacjach z rządem Ukrainy, dojdzie do podpisania umowy stowarzyszeniowej.

Wydaje się, że instytucje europejskie, prezydencja litewska, zrobili wszystko ponad standardy europejskiej rutyny, by europejską drogą dla Ukrainy otworzyć i by ten pierwszy etap sfinalizować w Wilnie. Wolta, jaką wykonał Janukowycz i jego ekipa stała się bezpośrednią przyczyną napięcia i tragicznych zdarzeń w Kijowie. Nie mamy wątpliwości – podłoże tego konfliktu jest głębsze i ma cechy konfliktu wewnętrznego, związane jest z odstępstwem Janukowycza od planu stowarzyszeniowego z Europą, ale przyczyny tego protestu nie są związane tylko z tym.

To, co buduje kontekst niezwykle skomplikowany i trudny politycznie to fakt, że sytuacja na Ukrainie nie ma precedensu. Władza została obdarzona mandatem demokratycznym, ta władza marnuje ten mandat i traci go poprzez swoje działania. Równocześnie jest władzą Ukrainy nienarzuconą z zewnątrz, była partnerem UE. Z drugiej strony opozycja ukraińska deklarując gotowość do rozmów, i te deklaracje traktujemy poważnie, jest w wielu sytuacjach opozycją niejednolitą – to nie jest grzech, ale to komplikuje sytuację. Mamy także do czynienia z bezprecedensową presją innego państwa, chodzi tu o Rosję – same władze w Moskwie nie ukrywają, że ta presja jest faktem.

Mamy pełną świadomość i temu była podporządkowana nasza polityka w ostatnich miesiącach, że o przyszłości Ukrainy muszą bezwzględnie decydować sami Ukraińcy, że żadne państwo, żadna instytucja międzynarodowa nie może Ukraińcom narzucać tego scenariusza na przyszłość. Problem polega na tym, że zgody na Ukrainie co do przyszłości nie ma. Inny scenariusz wybrała władza, inny demokratyczna opozycja... W najbliższym czasie nie ma w planie możliwości rozstrzygnięcia tego sporu poprzez wybory lub referendum. Wokół Ukrainy działają dwa organizmy polityczne różne co do swoich celów: z jednej strony Rosja, z drugiej Unia Europejska, która po latach wahań zaczęła deklarować klarowniej niż do tej pory swoje intencje.

Jednym z powodów, dla których narasta poczucie bezsilności, to fakt, że UE jest czymś innym niż Rosja. Musimy umieć żyć z tym faktem i budować scenariusze, które odpowiadają realiom. Unia nie jest i nie będzie imperium dowodzonym z jednego ośrodka władzy, tak jak to jest w przypadku Rosji. Ma to swoje wady i zalety. Tym wszystkim, którzy dzisiaj formułują takie niedopowiedziane marzenie, by Europa stała się tak skuteczna, warto uświadomić, że taka Europa wcale nie musiałaby realizować polskich marzeń. Jeśli UE nie zawsze jest wystarczająco zdecydowana i zmobilizowana, kiedy konfrontuje swoje plany z jednolitym imperium, to właśnie dlatego, że nie ma imperatora – i Bogu dzięki. Niekoniecznie imperator UE mówiłby po polsku...

Scenariusze, które podpowiada Polska Unii – są one traktowane jako scenariusz wiodący – biorą pod uwagę ten fakt, szukamy scenariuszy realistycznych, a ich fundamentem jest poszanowanie autonomii Ukrainy i przekonanie, że nie ma dobrej alternatywy na Ukrainie jak budowanie kompromisu. Ten scenariusz staje się coraz mniej realny – problem polega na tym, żę alternatywne scenariusze są dramatycznie złe dla Ukrainy i dla Polski. Jeśli nie próba porozumiewania się, to co w zamian? Postępująca anarchizacja z groźbą rozpadu państwa? Lub gorąca wojna domowa, której – być może – pierwsze godziny obserwujemy w Kijowie.

Każdy inny scenariusz może oznaczać tragedię dla Ukrainy i dla całego regionu. (…) Trzeba uciąć dyskusję o tym, czy przyszłość Ukrainy będzie zależeć od dialogu między UE a Rosją. Szczyt UE-Rosja potwierdził sensowność naszej propozycji, by o przyszłości Ukrainy decydowała Ukraina. Ta przyszłość nie powinna zależeć od jednostronnej woli czy zamierzeń Rosji lub innego państwa. Proponowaliśmy, by konsekwentnie Europa prowadziłą dialog z liderami opozycji i władzą. I jeden, i drugi dialog nie jest prosty. Dzisiaj władza na Ukrainie przestrzega żadnych reguł. Główny problem polega na tym, że nie dotrzymuje żadnych zobowiązań. Każda rozmowa z prezydentem Janukowyczem kończy się fiaskiem, bo nie są wypełniane żadne zobowiązania.

Dialog z opozycją też bywa trudny z tego względu, że liderzy opozycji formułują często różne scenariusze, ale ich solidarność w obliczu przemocy jest na wyższym poziomie niż można się było spodziewać. Różnice między partiami politycznymi, liderami opozycji, są czymś naturalnym i nie mogą posłużyć za pretekst do dezawuowania środowisk opozycyjnych na Ukrainie. One wspięły się na maksymalny poziom lojalności.

Chcieliśmy, by w Kijowie i na Ukrainie byli obecni przedstawiciele UE. To także stało się faktem. Proponowaliśmy, by możliwie intensywnie zaangażować instytucje narodowe – głównie myśleliśmy tu o OBWE i Radzie Europy. Zdajemy sobie sprawę, że te instytucje nie zaproponują i nie wyegzekwują scenariusza porozumienia, ale mogą być użyteczne. (…) Podzielili nasz pogląd i wyrazili chęć zaangażowania się w sprawy ukraińskie. Kiedy konflikt ma charakter gorący, to tego typu instytucje mają ograniczone pole manewru.

Mobilizowaliśmy także instytucje finansowe, by oferta dla Ukrainy po ewentualnym porozumieniu politycznym była lepsza niż do tej pory. Chodziło tu głównie o przygotowanie projektów wsparcia ze strony UE – w postaci grantów i pożyczek. Współpracowaliśmy z MFW, Bankiem Światowym i innymi instytucjami, by była tam gotowość do świadczenia wsparcia finansowego dla modernizacji kraju. Te komunikaty dotarły na Ukrainę – gotowość masywniejszego niż do tej pory wsparcia jest. I z góry zakładaliśmy, że na tym etapie pomoc finansowa nie powinna być uwarunkowana podpisaniem umowy stowarzyszeniowej.

Zakładaliśmy, że OBWE powinno być gwarantem uczciwych wyborów. Ważne było także rozpoczęcie rozmowy na temat przyszłej umowy energetycznej z Ukrainą. Współpraca na dużo większą skalę powinna w przyszłości ograniczyć poziom uzależnienia od Rosji. Wielu europejskich partnerów dobrze przyjęło ten postulat, choć na praktyczną realizację musimy poczekać.

Bardzo ważne było wzmocnienie parcia dla Mołdawii i Gruzji – w kontekście kryzysu ukraińskiego, jeszcze bardziej znaczne poparcie w tej sprawie było ważne. Pewne techniczne i polityczne kroki wskazują, że w Kiszyniowie przejęto się tym, by zdążyć przed wyborami z umową stowarzyszeniową. Wydaje się ważne, że zrozumienie tej sytuacji w Brukseli i innych stolicach jest ważne.

Z Grupą Wyszechradzką rozmawialiśmy na wypadek czarnego scenariusza. W jakimś sensie on się dzieje.

Jesteśmy przygotowani na większą ilość poszkodowanych, jeśli będzie taka potrzeba... Także wojewodowie podkarpacki i lubelski są przygotowani do różnych scenariuszy na granicy polsko-ukraińskiej. Jesteśmy w stałym kontakcie ze służbami w Warszawie i tych województwach, by ewentualnie przyjąć. Polska jest do tych ewentualności dobrze przygotowana. Informowałem partnerów europejskich o potrzebie pomocy, jeśli skala tych zdarzeń była większa.

Te działania są wynikiem głębszej refleksji – w moim najgłębszym przekonaniu kluczem do skutecznej polityki wschodniej jest nieustanna mobilizacja Europy w działania dyplomatyczne, polityczne i gospodarcze na wschód od naszej granicy. Jako premier polskiego rządu czuję się w pierwszym rzędzie odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski i Polaków. Cała nasza droga wyrastała z doświadczenia historycznego i naszej wspólnej polskiej refleksji historiozoficznej – że szanse na skuteczną polską politykę na wschodzie mamy wtedy, gdy działamy wspólnie i możemy liczyć na świat zachodni: UE i NATO. Dla Polski najgorszym scenariuszem – a jest on realnym zagrożeniem – jest postępujący rozpad państwa ukraińskiego. Kiedy zbieramy informacje z poszczególnych regionów i miast na Ukrainie, to widzimy wyraźnie, że obok dramatu na Majdanie, mamy także do czynienia z postępującą destrukcją państwa ukraińskiego.

Chcę bardzo wyraźnie podkreślić – w sprawie oceny moralnej tego, co dzieje się w Kijowie, musimy mówić jednoznacznym głosem. Jeśli chodzi o odpowiedzialność za tę tragedię, to jest ona jednoznaczna i wiemy o tym z własnego doświadczenia. Jeśli padają zabici i ranni, jeśli na oczach całego świata siły porządkowe katują ludzi, jeśli polityczna władza nie podejmuje działań na rzecz zaniechania przemocy, to ocena jest czarno-biała, nie ma półcieni. Za ofiary i dramat w Kijowie odpowiada władza w Kijowie, a nie opozycja i tu nie może być żadnych wątpliwości.

Ludzie na Majdanie mają prawo usłyszeć nie tylko polski, ale i europejski głos w tej kwestii. Jeśli chcemy uchronić Ukrainę od rozlewu krwi, to nie może nas to powstrzymać od odróżnienia tego, co jest złe, a co dobre. Dobrze wiemy, tu w Polsce nikt nas nie oszuka, nawet jeśli w tych zdarzeniach dochodziło do niekontrolowanych zachowań demonstrantów, nawet jeśli były elementy prowokacji, to w takiej sytuacji odpowiedzialność spada na władzę. Rozmawiając z liderami opozycji, powinniśmy i będziemy to robić: nawołujmy do powściągliwości wszystkie strony konfliktu. Ale czujemy sercem, że szansą dla Ukrainy i dla Polski jest pokojowe rozwiązanie tego konfliktu, to nie zmienia to charakteru oceny: co jest czarne, a co białe.

Nie namawialiśmy, choć polski głos w tej sprawie jest respektowany, do działań typu sankcje. Sankcje w naszej ocenie są bardziej reakcją moralną niż elementem scenariusza, który może doprowadzić do pozytywnego finału. Jeśli te zdarzenia na Ukrainie będą przebiegały tak jak teraz, to sankcje nie pomogą nam w uzyskaniu pozytywnego scenariusza. A rozumiem to przez zdolność do budowania porozumienia.

Przychodzi taki moment, że sankcje niezależnie od ich charakteru prawie nigdy nie są narzędziem skutecznej polityki. Sankcje w jakimś sensie kończą jakiś etap i rozpoczynają nowy, który nie ma wiele wspólnego z optymalnym scenariuszem.

Kończy się ostatecznie rezerwa cierpliwości i politycznego traktowania władzy, gdy są przekroczone granice. Długo może trwać dyskusja, kiedy dyskusja jest przekroczona, kiedy trzeba powiedzieć: sankcje, bo dialog się wyczerpuje. Chcę powiedzieć, że nikt tej granicy nie jest w stanie mądrze wyrysować. My, Polacy mamy być może jako pierwsi prawo powiedzieć, że czujemy, kiedy ta granica jest przekroczona i kiedy trzeba powiedzieć: dzisiaj dialog jest bardzo trudny, czas na reakcję twardą.

Chcę podkreślić, że Unia zbyt wielu rezerw na dalsze kroki nie ma i że sankcje mogą być finałem, który kończy ten scenariusz optymalny. Bywają takie sytuacje, że wsparcie tych, którzy mają rację, a nie mają siły bywają ważniejsze niż kalkulacje polityczne. W mojej ocenie to ten dzień. Nie dlatego żebym wierzył, że sankcje otrzeźwią Janukowycza. Jeśli mam być szczery do bólu, to powiem, że nie wierzę w to, by jego zachowanie się zmieniło. Nie zgadzam się jednak z tym, że wcześniejsze sankcje doprowadziłyby do dialogu.

Uważam, że ważniejsze staje się oczekiwanie i potrzeba ludzi, których czeka tygodnie, a może i lata beznadziejnej walki. Sami przeszliśmy podobny dramat. Będę dzisiaj, rozmawiając z szefami największych państw UE, jednoznacznie wzywał do wprowadzenia sankcji, o których mówiono. Sankcji, które powinny dotknąć sprawców nieszczęścia. Sankcji osobistych i finansowych. Mam nadzieję, że polskie stanowisko będzie sprzyjało szybkiej decyzji UE jako całości. Działanie Unii jako całości będzie bez porównania skuteczniejsze, lepsze dla Ukrainy i bezpieczniejsze dla Polski niż działania w osamotnieniu.

Polska, która pozwoliłaby sobie na powrót do pewnych historycznych kontekstów – Polska osamotniona na zachodzie i podejmująca najtrudniejsze wyzwania na wschodzie może byłaby znowu figurą romantyczną, może zyskalibyśmy poklask, ale nie uzyskalibyśmy efektu i narazilibyśmy na szwank bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Dlatego podejmując twardsze działania – takie jak sankcje wymierzone w ludzi aparatu ukraińskiego – musimy pamiętać, że każde działanie musi mieć w pierwszym rzędzie interesy naszego kraju.

Liczę na państwa wsparcie w tej kwestii. Te zagrożenia mogą być większe niż do tej pory. Wczoraj i wczorajszej nocy nic się nie zaczęło i nic się nie skończyło – przyszłość Ukrainy stoi pod wielkim znakiem zapytania. Formułując postulaty i proponując pomoc, musimy zdać sobie sprawę, że ta historia dziać będzie się jeszcze długi czas. I że Ukraińcy, Polacy, cała Europa muszą być przygotowani do działania solidarnego i obliczonego nie na godziny, dni czy tygodnie. Ukraina będzie potrzebowała mądrej polityki europejskiej na długie lata. Dzisiaj jednak musimy przygotować Polskę i Europę na możliwości dramatyczne. To wymaga gorącego serca i zimnej krwi, wymaga współpracy wszystkich ze wszystkimi. Dla wewnętrznej solidarności nie może być alternatywy.

Jeśli nasze serca biją dla demokratycznej Ukrainy, to z tego pozytywnego napięcia musi wyrosnąć także zimny, precyzyjny plan na przyszłość, by Ukraińcom można okazać nie tylko empatię, ale by sformułować realny i przemyślany plan pomocy na przyszłe lata.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych