Nie czuję się autorytetem, tym bardziej politycznym

- przekonuje Kazik Staszewski w szczerej rozmowie z miesięcznikiem "Zwierciadło".

Wokalista Kultu tłumaczy, że jego deklaracja "Idę prosto" jest związana z marazmem, w jakim znalazła się nasza polityka:

Z wiekiem sam mam coraz większe trudności z określeniem, jaki ustrój najbardziej mi odpowiada. Kiedyś uważałem się za monarchistę. Ale przeczytałem trochę o monarchiach i przekonałem się, że to nie jest idealny system. (...) Nasz sejm chwali się tym, że produkuje masę ustaw, a każda reguluje ogromny procent aspektów naszego życia. Dwie największe partie spalają się w różnego rodzaju konfliktach, choć ich ludzie są wnukami z jednej babki, a konflikty polityczne toczą się w łonie jednej rodziny

- mówi Staszewski.

Muzyk tłumaczy też swoje rozczarowanie III Rzeczpospolitą i tym, dlaczego zaangażował się w promocję "Układu Zamkniętego":

„Układ zamknięty” dotyczy szerszego problemu, tożsamego z istnieniem III Rzeczpospolitej, czyli prawa skarbowego, które zostało tak pomyślane, że daje pełną uznaniowość. Z sentymentem, ale i ze zgrozą skonstatowałem, że najbardziej liberalnym rządem był rząd Mieczysława Rakowskiego, z Mieczysławem Wilczkiem, ministrem gospodarki, który powiedział, że wszystko jest dozwolone oprócz tego, co jest niedozwolone

- ocenia.

Kazik mocno mówi też o roli rodziny i Boga w swoim życiu.

Głównym powodem, dla którego jeszcze żyję, i to w dobrej formie, jest rodzina. Gdyby jej nie było, w najlepszym razie stałbym się menelem. (...) Dla mnie zawsze najważniejsza była rodzina, może dlatego, że sam wychowywałem się bez ojca. W jakimś sensie zastąpiła mi Boga. Teraz, z perspektywy czasu, widzę jednak, że Bóg był cały czas obecny w moim życiu, tylko inaczej Go nazywałem

- przyznaje Staszewski.

I dodaje:

Chyba Go odzyskuję.

lw, "Zwierciadło"