Jednym z największych problemów Polski może okazać się niska frekwencja w wyborach. Będzie działała na mocno zmobilizowane elektoraty, czyli na korzyść PiS
- wieszczy w „Gazecie Wyborczej” zwycięstwo największej partii opozycyjnej w wyborach do Parlementu Europejskiego postkomunista Aleksander Kwaśniewski.
Jego zdaniem Platforma Obywatelska „już nie chroni przed PiS”:
PO wygrała w 2007 r., bo Donald Tusk zaapelował do wyborców lewicy, że tylko Platforma może zatrzymać PiS, więc nie ma co dzielić włosa na czworo i trzeba głosować na PO. Ale dziś PO traci poparcie, dlatego samodzielnie już nie jest w stanie być tą zaporą. Pamięć IV RP się zatarła. Argumenty z 2007 r. mogą już nie działać szczególnie wobec młodych. Oni reagują na władzę z przekorą, mniej chętnie niż na opozycję.
Następnie Kwaśniewski w przyjaznym środowisku „GW” roztoczył wizję „podboju” instytucji europejskich przez „fachowców” z PO.
W Unii jest ogromne zapotrzebowanie na Polskę. Dwa główne silniki europejskie – Niemcy i Francja – mają zadyszkę, potrzebują wsparcia
- przekonuje były prezydent z SLD. Kto – według niego – mógłby być tym wsparciem? Oczywiście Donald Tusk i Radosław Sikorski.
Tusk mógłby aspirować do stanowiska szefa Rady Europejskiej, a Sikorski jest poważnie brany pod uwagę jako następca Lady Ashton
- mówi Kwaśniewski.
Oczywiście ani on, ani przeprowadzająca wywiad dziennikarka nie napomknęli, że o kandydaturze Tuska mówi pisała prasa niemiecka z jednoczesnym „przedstawieniem” kandydata jako wygodnego dla Berlina, bo jest „potulny”, „niewymagający” i „jedzący z ręki”.
Czytelnik „GW” nie dowiedział się, że to dobry kandydat, bo takiego potrzebują Niemcy, które wcale – wbrew temu co mówi Kwaśniewski – nie dostają zadyszki; wprost przeciwnie – coraz silniej biorą w swe ręce ster polityki (i gospodarki) unijnej. A Tuska potrzebują jako taką „jedwabną” rękawiczkę, która nie przeszkodzi im w niczym.
Niemieckie media koncentrują się na osobie Donalda Tuska, jako potencjalnego kandydata Berlina na stanowiska w Unii. A co z Sikorskim? Po słynnym hołdzie berlińskim w 2011 r. było już wiadomo, że obecny szef polskiej dyplomacji zabiega o względy europejskich pracodawców. Jednak żeby przekonać ostatecznie do siebie Niemców musi postarać się, aby w Moskwie nie powiedziano na jego kandydaturę "niet".
Slaw/ "GW"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185844-kwasniewski-w-wyborczej-o-tusku-jako-kandydacie-na-stanowiska-w-brukseli-mowi-prawie-to-samo-co-berlin-prawie-bo-nie-nazywa-go-potulnym