Pawłowicz ostro o Owsiaku: "Takiego lewackiego idola ja nie chcę i myślę, że Polska nie potrzebuje. Mam nadzieję, że ta gwiazda wreszcie zgaśnie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. prezydent.pl
fot. prezydent.pl

Nie podoba mi się, że WOŚP pasożytuje na rozmaitych instytucjach, jest popierana przez rząd, jego agendy, spółki publiczne, a ze strachu i prywatne. A wszystko to przypisuje się idolowi o skrajnie lewackich poglądach

- prof. Krystyna Pawłowicz wraca w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" do swej krytyki Orkiestry i samego Jerzego Owsiaka.

Takiego lewackiego idola ja nie chcę i myślę, że Polska nie potrzebuje. Mam nadzieję, że ta gwiazda wreszcie zgaśnie

- mówi poseł PiS.

I dodaje:

Sprzęt do szpitali powinno zapewnić państwo. Gdyby podliczyć, ile pieniędzy idzie na promowanie tej hucpy pod nazwą WOŚP, to wystarczyłoby na dużo więcej sprzętu, niż oni kupują. Poza tym ta akcja uderza w Kościół i inne organizacje dobroczynne.

Pawłowicz odnosi się też do wysuwanych wobec niej zarzutów, że wypowiada się radykalnie w sprawach obyczajowych.

Opowiadanie o tych wszystkich zachowaniach homo, bi czy transseksualnych, sprzecznych z naturą, wcale nie sprawia mi przyjemności. Przeciwnie: robię to z najwyższym obrzydzeniem. Ale muszę, aby Polacy wiedzieli, co nam grozi

- podkreśla.

A co ja takiego kontrowersyjnego mówię? Że małżeństwo to jest związek kobiety i mężczyzny? Że dwóch facetów nie powinno męczyć dziecka, udając, że są tatusiem i mamusią? Przecież to jest oczywista norma, tylko lewacka rewolucja wszystko wywróciła do góry nogami

- zaznacza.

Pawłowicz odpowiada też na sugestię, że wypominanie Annie Grodzkiej zmiany płci jest niegrzeczne.

A dlaczego, skoro można wystawić sztukę o tym, jak Krzysztof Bęgowski stał się Anną Grodzką? Zresztą gdy ktoś wchodzi do polityki, to musi się zgodzić na dociekliwe pytania i wszechstronne oceny. A te wszystkie paniusie, które się za nim ujmują, są śmieszne. (...) Mamy do czynienia z kulturową walką na śmierć i życie.

Poseł PiS dosadnie krytykuje ks. Kazimierza Sowę, wedle którego porównania używane przez Pawłowicz nie przystoją ani kobiecie, ani pracownikowi naukowemu.

Ksiądz Kazimierz Sowa nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Jest znany z niechęci do prawicy. Nie wiem, czy w ogóle czuje sympatię do Kościoła katolickiego, skoro bagatelizuje rewolucję obyczajową dokonującą się na naszych oczach i wyraża poglądy odmienne od stanowiska papieża oraz polskiego episkopatu, którzy zabrali głos w tej sprawie. Byłoby lepiej, żeby ksiądz Sowa się wypowiadał, albo lepiej wyspowiadał, gdzie indziej, a nie u Moniki Olejnik.

JUB/"Rz"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych