Władimir Bukowski: „Igrzyska w Soczi to festiwal obłudy kremlowskiej władzy. Ludzie nie dadzą się jednak nabrać. I nie pomoże tu trawa pomalowana na zielono.” NASZ WYWIAD

fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Na co poszły te pieniądze? Większość ukradli różnej maści urzędnicy i politycy. Dlatego nie ma kranów, bo na nie już nie starczyło środków. To już zostało nawet oficjalnie potwierdzone, że doszło do nadużyć na masową skalę. Dobrze, że zostawili trochę na farbę do trawników

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Władimir Bukowski – Rosjanin, słynny dysydent i pisarz, więziony w sowieckich „psychuszkach”. Niestrudzony antykomunista. Za współpracę z SW w latach 80. odznaczony Krzyżem Solidarności Walczącej.

wPolityce.pl: Wczoraj z wielką pompą otwarto igrzyska zimowe w Soczi. Prezydent Rosji Władimir Putin liczy na propagandowy sukces. Słusznie?

Władimir Bukowski: Zdecydowanie nie. Ocena igrzysk na Zachodzie jest bardzo krytyczna. Jeśli Putin liczy więc na poprawę wizerunku, to się srogo rozczaruje. Ludzie nie dadzą się tak łatwo nabrać. I nie pomogą tu fajerwerki ani trawa pomalowana na zielono. To festiwal obłudy, obłudy kremlowskiej władzy. Putin w rozmaity sposób usiłował zjednać sobie z okazji tych igrzysk opinię publiczną na Zachodzie. Cała ta histeria wokół możliwych zamachów terrorystycznych ze strony kaukaskich ekstremistów ma służyć do tego, by przekonać Stany Zjednoczone, że Rosja walczy u ich boku z międzynarodowym terroryzmem. Że Czeczeńcy i inne narody kaukaskie to terroryści, których trzeba tępić, a nie ludzie walczący o wolność. Od Rosji. Jak dotąd średnio im to wychodzi, ale robią co mogą.

Wydali też ponad 50 mld. dolarów na te igrzyska, jeśli nie więcej. Wszyscy się zastanawiają na co poszły te pieniądze, biorąc pod uwagę, że hotele są niedokończone i w pokojach brakuje kranów, a z okien odpadają firanki?

Na co poszły te pieniądze? Większość ukradli różnej maści urzędnicy i politycy. Dlatego nie ma kranów, bo na nie już nie starczyło środków. To już zostało nawet oficjalnie potwierdzone, że doszło do nadużyć na masową skalę. Dobrze, że zostawili trochę na farbę do trawników. Te igrzyska są dobre dla Kremla i ludzi poruszających się w jego orbicie, bo się na nich wzbogacili, ale nie dla samego kraju i zwykłych Rosjan.

Widać, że nie jest pan olimpijskim entuzjastą...

A czym się tu zachwycać? Igrzyska olimpijskie od zawsze służyły różnej maści dyktatorom do tego, by poprawić swój wizerunek. Przed Putinem to Breżniew próbował się nimi posłużyć, w 1980 r., a jeszcze wcześniej Adolf Hitler. Z bardziej aktualnych przykładów można wymienić igrzyska w 2008 r. w Pekinie. Posłużyły one Chińskiej Partii Komunistycznej do tego, by pokazać się od najlepszej strony.

W przypadku Soczi skorzystali na tym także przeciwnicy Kremla. Putin wypuścił na wolność byłego szefa koncernu naftowego Jukos Michaiła Chodorkowskiego oraz członkini zespołu Pussy Riot. Rosyjski prezydent złagodniał?

Ależ skąd. Wielu światowych przywódców zbojkotowało otwarcie igrzysk, na znak protestu przeciwko represjom politycznym w Rosji. Trzeba było więc coś zrobić, by uniknąć kompromitacji. Stąd uwolnienie Chodrokowskiego i Pussy Riot. Po igrzyskach wszystko wróci do normy. Ten reżim nie może funkcjonować bez określonego poziomu represji. Teraz jest ładnie i kolorowo, a potem zły car powróci.

Miesiąc przed rozpoczęciem igrzysk Rosja przesunęła swoją strefę przygraniczną o 11 km w głąb należącej do Gruzji separatystycznej Republiki Abchazji, tłumacząc do względami bezpieczeństwa i koniecznością utworzenia strefy buforowej wokół Soczi. Rozwiązanie to ma być tymczasowe, ale mało kto w to wierzy. Igrzyska to dobra okazja dla Kremla, by pokazać władzom w Tbilisi kto tu rządzi?

Nie chce martwić Gruzinów, ale oni się nie uwolnią od Rosji, tak długo jak obecny reżim w Moskwie trwa. Abchazja i Osetia Południowa są de facto częścią Rosji, bez względu na to jak siebie same nazywają, separatystyczne republiki, autonomiczne regiony, to jest bez znaczenia. Tak samo bez znaczenia jest, czy stacjonują tam rosyjskie wojska czy nie. To nie zmienia faktu, że dla Kremla obie republiki są integralną częścią Rosji. Gruzja zawsze będzie więc w rosyjskiej strefie wpływów, jak Ukraina, Mołdawia, a nawet kraje Bałtyckie. Celem Putina jest odbudowanie stref wpływów z okresu sowieckiego. Pozostaje więc tylko nadzieją, że ten reżim upadnie. A może się tak stać i to już niedługo. Wystarczy, że spadną ceny surowców, czyli ropy i gazu, na rynkach. Wzrost gospodarczy jest obecnie bliski zera w Rosji, a waluta, rubel, ciągle słabnie. Ale czy tak będzie, nikt nie wie.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

Komentarze

Liczba komentarzy: 0