"NCzas!": Płużański przypomina o zbrodni w Koniuchach. "Czy podczas rocznicy mordu prezydent Izraela przeprasza Polaków?"

PAP/EPA
PAP/EPA

Czy zbrodni w Koniuchach na Nowogródczyźnie dokonało żydowskie społeczeństwo? Czy podczas rocznicy mordu prezydent Izraela przeprasza Polaków za Koniuchy?

- pisze Tadeusz M. Płużański w artykule na łamach "Najwyższego Czasu!".

Historyk opisuje przemilczaną zbrodnię na mieszkańcach nowogródzkiej wsi dokonaną w pierwszej połowie 1944 roku. Płużański przypomina dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej poświęcone tej sprawie:

Wieś Koniuchy położona była na skraju Puszczy Rudnickiej, w której swoje bazy posiadały liczne oddziały partyzantów sowieckich. Członkowie tych oddziałów dokonywali częstych napadów na okoliczne wsie i kolonie, w tym i na Koniuchy. Celem napadów był zabór mienia miejscowej ludności, głównie ubrań, butów, bydła, zapasów mąki. W czasie napadów stosowano przemoc wobec właścicieli rabowanego mienia. Mieszkańcy Koniuch zorganizowali samoobronę.

Miejscowi chłopi pilnowali wsi, uniemożliwiając tym samym dalsze grabieże. Z tego powodu w nocy z 28 na 29 stycznia 1944 r. grupa partyzantów sowieckich z Puszczy Rudnickiej nocą okrążyła wieś. Nad ranem przy użyciu pocisków zapalających niszczono zabudowania wiejskie i rozstrzeliwano wybiegających z niej mieszkańców - mężczyzn, kobiety i dzieci. Łącznie spłonęła większość domów. Zabito od 36 do 50-ciu osób, część mieszkańców została ranna.

- przypomina Płużański, dodając, że w skład grupy wchodziło ok. 50 Żydów.

Publicysta m.in. tygodnika "wSieci" opisuje, jak do zbrodni zupełnie bez żenady przyznawali się "partyzanci". Jeden z nich, "partyzant" Chaim Lazar, w wydanej w 1985 r. w Nowym Jorku książce "Zniszczenie i opór" napisał:

Sztab Brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów [z tzw. Brygady Wileńskiej – oprócz tego Żydzi z tzw. Brygady Litewskiej także uczestniczyli w tej akcji], którymi dowodził Jaakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite (…). Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (…) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Nasz oddział otrzymał rozkaz, aby zniszczyć wszystko, co się rusza, i zamienić wieś w popioły

- czytamy na łamach "Najwyższego Czasu!".

Relacje o zbrodni znalazły się także w innej cytowanej w liście relacji pochodzącej z książki Richa Cohena "The Avengers" ("Mściciele"), wydanej w Nowym Jorku w 2000 r.:

Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, nie pomalowanych domach. (...) Partyzanci Rosjanie, Litwini i Żydzi zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegło w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy"

- cytuje Płużański.

Historyk przypomina, kim byli napastnicy określani w co drugim zdaniu mianem "partyzantów". Była to tzw. partyzantka sowiecka, a zbrodnia na Polakach mogła mieć związek z tym, że polscy mieszkańcy mogli być związani z podziemiem niepodległościowym.

Udział w mordzie grupy Jakuba Prennera określanej pieszczotliwą nazwą "Śmierć faszystom" potwierdza dziennik "partyzantów" żydowskich pt. "Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest". Jest tu mowa o tzw. Litewskiej Brygadzie Shmuela Kaplinsky'ego, nazywanej "Ku Zwycięstwu"

- przypomina Płużański.

I opisuje niezwykle charakterystyczne zachowanie "Gazety Wyborczej" i innych mainstreamowych mediów.

I tym razem "Gazeta Wyborcza" pokazała, że wybiórczo podchodzi do rzeczywistości. Sprawę brutalnego mordu na polskich mieszkańcach wsi Koniuch dostrzegła dopiero po kilku miesiącach od jej nagłośnienia. Ale co tu się dziwić - na Koniuchach nie da się zrobić geszeftu tak jak na Jedwabnem. (...) Oczywiście w przypadku Koniuch nie ma mowy o żadnych wypowiedziach autorytetów moralnych, żadnych polemikach. Najwyraźniej "Wyborcza" uznała, że sprawa - jako marginalna - nie jest tego godna. Dlaczego? Mordu dokonali nie Polacy na Żydach, ale Żydzi na Polakach

- puentuje Płużański.

Historyk zastanawia się nad analogiami obu przypadków:

Powstaje pytanie, czy przebaczenie ma obejmować tylko jedną stronę "dialogu polsko-żydowskiego"? Ponadto Koniuchy nie są jedynym przykładem zbrodni dokonanych przez Żydów na ludności polskiej. Polacy nie mają jednak takiego lobby, żeby wymóc "akt skruchy" (określenie Piotra Pacewicza z "Wyborczej") jeszcze przed zbadaniem tych mordów

- kończy Płużański.

Cały artykuł dostępny na łamach "Najwyższego Czasu!". Polecamy.

lw

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.