Cimoszewicz idzie na emeryturę. Woli Puszczę Białowieską od PE, bo ma dość kłótni Millera z Palikotem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. cimoszewicz.eu
fot. cimoszewicz.eu

Idę na polityczną emeryturę - zapowiada były premier Włodzimierz Cimoszewicz. Powód? Rozczarowanie podziałami na lewicy i krytyczna ocena polityki Leszka Millera.

Jeden z ważniejszych niegdyś liderów SLD (b. premier, b. minister spraw zagranicznych) zapowiada ostateczne wycofanie się z polityki.

Wypełnię mandat senatora i udam się na polityczną emeryturę. Gotów byłem startować, jeszcze raz podporządkować sprawy osobiste publicznym, gdyby centrolewica zmądrzała i wystawiła jedną listę

- deklaruje w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Jego zdaniem winę za taki stan rzeczy ponoszą zarówno Leszek Miller jak i Janusz Palikot, przekładający wzajemne uprzedzenia ponad interes lewicy.

Gdy trzy lata temu Aleksander Kwaśniewski wystąpił z inicjatywą spotkań centrolewicy, Miller odmówił w nich udziału właśnie ze względu na obecność Palikota. Argumentacja małostkowa, bo trudno wyobrazić sobie bardziej neutralną sytuację, gdy dwaj nieprzepadający za sobą ludzie mogą siedzieć w tym samym pokoju.

- zauważa Cimoszewicz. I dodaje:

Demokracja to budowanie kompromisu, szukanie możliwe najszerszego marginesu wspólnych poglądów. Ale politycy w Polsce nie znoszą konkurencji, pojmują politykę jako rywalizację wszystkich ze wszystkimi. Tą chorobą jest dotknięta także lewica, i to od dawna. Gdy w SLD pojawiły się ruchy kontestujące różne patologie - jak inicjatywa Marka Borowskiego - potraktowano je jak zdradę. SdPl stał się najgroźniejszym przeciwnikiem, którego trzeba zniszczyć. SLD ciągle woli walczyć ze środowiskami bliskimi ideowo

- przypomina.

Do deklaracji Leszka Millera, iż ponownie chciałby zostać premierem, senator nie podchodzi poważnie.

Żart. Tak dzielnie ze sobą walczono, eliminowano konkurentów, że został maleńki SLD odgrywający marginalną rolę, liczący na cud sytuacyjny - że będzie niezbędnym domknięciem większości parlamentarnej. Niemający ambicji przewodzenia, wybicia się na przywództwo, pierwszą ligę. Realnym celem jest znalezienie się w przyszłym Sejmie z reprezentacją nie mniejszą niż dzisiaj

- komentuje.

Nie zgadza się też z tezą, że Leszek Miller postawił SLD na nogi.

Stworzył wrażenie, że Sojusz znalazł się w rękach doświadczonego polityka. Ale jego pozycja jest słaba, to nie on rządzi. Daje twarz, jednak za jego plecami stoją ciągle ci sami ludzie. Często mam wrażenie, że Miller jest ich zakładnikiem

- wyjaśnia.

Najprostszym kryterium weryfikującym są sondaże: było 7, 10, w porywach 12 proc. i tak jest nadal. Nawet jeśli jakaś tendencyjka wzrostowa nastąpiła, to na poziomie 1-2 pkt proc.

- dowodzi. Zdaniem Cimoszewicza w Polsce jest miejsce na lewicę.

W Polsce jest całkiem spore środowisko ludzi proeuropejsko liberalnie nastawionych, którzy dziś nie maja swojej reprezentacji, Oni chętnie poparliby centrolewicę ale nie maja kogo - przekonuje były premier.

- mówi.

Na pytanie czym lewica powinna się różnić od PO - stwierdza:

Odpowiedzialnością. To personalny zarzut do Donalda Tuska, bo w jego zachowaniu jest wiele populizmu, czasami pogardy dla prawa - mam tu na myśli np. tzw. ustawę o bestiach.

Zresztą zarzutów do Donalda Tuska, Cimoszewicz ma znacznie więcej.

Cechą męża stanu jest gotowość borykania się z wielkimi problemami, odwagi podejmowania wyzwań. Tymczasem polityczna pseudofilozofia Tuska - ta ciepła woda w kranie - to sprzeciw wobec myślenia perspektywicznego, określanego czasem mianem posiadania wizji. A przecież tu nie chodzi o wizjonerstwo, przepowiednie Nostradamusa, tylko o pewien wysiłek intelektualny,  żeby zrozumieć ku czemu będziemy zmierzali, nie korygując marszruty.

Zdaniem Cimoszewicza Tusk zawiódł zwłaszcza w drugiej kadencji.

Jedynym sukcesem jest podniesienie wieku emerytalnego  i jeszcze to, że sam Tusk jest za granicą dobrze postrzegany.

-  uważa Włodzimierz Cimoszewicz.

ansa/ gazeta.pl

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych