Prokuratura potwierdza informacje „wSieci” na temat raportu archeologów. Unika jednak wniosków oraz odpowiedzi na trudne pytania

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Co najmniej 20 tys. elementów samolotu. Szczątki maszyny niczym śnieg pokrywające teren przed smoleńskim lotniskiem. Tak naprawdę wyglądało miejsce katastrofy TU-154M

- tygodnik „wSieci” ujawnił szczegóły raportu archeologów pracujących pół roku po katastrofie smoleńskiej na miejscu tragedii.

W raporcie wielokrotnie pada stwierdzenie o „nadspodziewanie dużej liczbie znalezisk”. Łącznie natrafiono aż na 30 tys. i nie jest to liczba ostateczna! Jak bowiem wskazują naukowcy, przemieszana warstwa ziemi zalega do głębokości co najmniej 60 cm. A ponieważ detektory rejestrowały metalowe przedmioty do głębokości 20 cm, rzeczywista liczba znalezisk w ziemi, w tym wykonanych z innych surowców aniżeli metale, może przekraczać aż 60 tys.

(…) Aż 2/3 z łącznej liczby 30 tys. znalezisk to fragmenty rozbitego samolotu (konstrukcja, poszycie, elementy stałego wyposażenia). Kolejne 8 proc. to wyposażenie ruchome samolotu (gospodarcze, kuchenne, ceramika, zastawa stołowa, opakowania artykułów spożywczych i inne). 1/5 jest definiowana jako niedookreślona, ale najprawdopodobniej związana z katastrofą, 1,47 proc. – niezwiązane z katastrofą. 1,69 proc. – to rzeczy osobiste należące do pasażerów, a 4,01 proc. – rzeczy pasażerów definiowane jako publiczne.

- pisze Marek Pyza.

Naczelna Prokuratura Wojskowa w specjalnym komunikacie odniosła się do tej publikacji potwierdzając wszystkie przedstawione w niej fakty.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje materiałami wytworzonymi w trakcie pobytu prokuratora wojskowego oraz polskich archeologów na przełomie września i października 2010 r. w Smoleńsku (chodzi m.in. o raport końcowy pt. „Prospekcja terenowa miejsca katastrofy Tu-154 M pod Smoleńskiem z użyciem metod stosowych w archeologii”, mapy, szkice sytuacyjne, protokoły oględzin miejsca zdarzenia).

Materiały te prokuratura otrzymała z Federacji Rosyjskiej w lipcu 2011 r. w ramach realizacji uzupełniającego wniosku o pomoc prawną. Zostały one włączone w poczet materiału dowodowego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, do którego nieograniczony dostęp mają strony postępowania oraz ich pełnomocnicy procesowi.

Cytowany powyżej „raport końcowy” zawiera w szczególności efekty prac archeologów na miejscu katastrofy – głównie opisuje ujawnione w trakcie tych prac znaleziska oraz sposób ich udokumentowania.

Z raportu tego wynika m.in., że prospekcja terenowa przeprowadzona na miejscu katastrofy, z użyciem metod stosowanych w archeologii, objęła obszar o kształcie wydłużonego owalu o wymiarach ok. 270 m x 40 m (ok. 1,5 ha), położony pomiędzy ul. Kutuzowa a Lotniskiem „Siewiernyj”. Na obszarze tym archeolodzy zlokalizowali ok. 30 tyś. znalezisk (rzeczywistych i prawdopodobnych). W czasie prospekcji zebrano ich ponad 10 tyś. z powierzchni, a pozostałe ok. 20 tyś. stanowiły sygnały z detekcji. W większości były to fragmenty (niekiedy bardzo drobne) różnych przedmiotów, związanych z samolotem (konstrukcja, poszycie, elementy stałego wyposażenia) i jego wyposażeniem ruchomym (wyposażenie gospodarcze, kuchenne, ceramika, zastawa stołowa, opakowania artykułów spożywczych) oraz ofiarami katastrofy (osobiste rzeczy należące do pasażerów).

Wszystkie znaleziska (zinwentaryzowane, zadokumentowane, zapakowane, oznakowane) przekazano Stronie rosyjskiej, która je zabezpieczyła na terenie lotniska w Smoleńsku do czasu przekazania wraku samolotu Stronie polskiej, po zakończeniu prowadzonego przez tamtejsze organa śledztwa. Wyjątek stanowiły szczątki kostne, które przekazano do specjalistycznych analiz.

Szkoda, że elementy samolotu pozostały w Rosji. Wśród tysięcy szczątków znaleziono bowiem również takie, które zdecydowanie każą rozważać hipotezę wybuchu na pokładzie TU-154M.

Fragment raportu cytowany przez „wSieci” dotyczy także o częściach samolotu znalezionych przed miejscem uderzenia w ziemię:

Spoczywające tutaj elementy konstrukcyjne samolotu były silnie rozdrobnione, a niektóre z nich pogięte i osmolone.

Do tej informacji prokuratorzy nie przywiązali jednak wagi. W ich komunikacie czytamy:

Na zakończenie podkreślić należy, że zarówno cytowany powyżej raport jak i żaden z dokumentów wytworzonych jesienią 2010 r. w trakcie prac archeologów nie formułuje jakichkolwiek wniosków odnoszących się do przyczyn i okoliczności katastrofy. Ostateczną konkluzję w tym zakresie wyda dopiero zespół biegłych powołanych przez prokuraturę w celu wskazania przyczyn, przebiegu i okoliczności katastrofy samolotu Tu-154 M nr 101.

Nie przesądzając oczywiście kwestii przyczyn katastrofy, zauważyć należy, że wnioskowanie o wybuchu na pokładzie samolotu w oparciu o dużą ilość (20-30 tyś.) szczątków samolotu i jego wyposażenia jest przedwczesne. Istnieje bowiem obszerna dokumentacja katastrof lotniczych, z której wynika, że tak dalece posunięta fragmentacja samolotu w miejscu uderzenia w ziemię jest cechą charakterystyczną tego typu katastrof, w tym nie będących efektem zamachu terrorystycznego. Przykładem mogą być materiały filmowe dokumentujące miejsce katastrofy samolotów PL LOT z roku 1980 i 1987 (IŁ-62 Kościuszko i Kopernik), powszechnie dostępne np. w serwisie internetowym: „YouTube”.

Wojskowi śledczy działają jak zawsze. Potwierdzają istnienie sensacyjnych materiałów, ale z góry przekreślają naturalne wnioski z nich wypływające. Powołują się przy tym na katastrofy, których do smoleńskiej porównywać nie sposób (Ił-62 w 1980 r. uderzył w ścianę, a Kopernik w 1987 wleciał w gęsto rosnące drzewa, inne były prędkości i sporo innych zmiennych).

Okazuje się też, że niewiele zrobili, by z wiedzy zawartej w raporcie archeologów skorzystać. Aktualne pozostają pytania zadane po publikacji przez Marka Pyzę:

- Jak wytłumaczyć, iż PRZED miejscem uderzenia samolotu w ziemię odnaleziono wiele osmalonych części samolotu? Czy można poprzestać na luźnych dywagacjach archeologów (niespecjalizujących się w tej dziedzinie), jakoby było możliwe po uderzeniu w ziemię dostanie się tych odłamków w wirniki silników, tam ich osmalenie – a może nawet stopienie – i wyrzucenie kilkadziesiąt (do 40) metrów do tyłu?

- Jakie badania zlecono, by wytłumaczyć ten fakt?

- Co zrobiono, by naukowo wytłumaczyć tyle tysięcy znalezisk na miejscu katastrofy?

CZYTAJ WIĘCEJ w komentarzu: 20 tys. kawałków tupolewa, czyli smoleński raport archeologów jako wiedza niepożądana

znp, www.npw.gov.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.