Giertych całym sobą wspiera tonącą Platformę: "Każda inna władza może doprowadzić do rozpętania głębokich niepokojów społecznych"

fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Ja jestem narodowym demokratą (...) Ja jestem wrogiem nacjonalizmu

- stara się zaprezentować w rozmowie z Gazetą Wyborczą Roman Giertych, były lider Ligi Polskich Rodzin i minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. I żeby wyjaśnić nieporozumienia swoim obecnym apologetom i jeszcze nowszym przeciwnikom precyzuje swoje aktualne poglądy:

nie mam nic wspólnego z tym kibolstwem, które biega po Warszawie albo pali pochodnie pod pomnikiem Romana Dmowskiego. Bo to nie ma nic wspólnego z ruchem narodowym, którego symbolem jest Dmowski, ani z jego politycznym racjonalizmem. (...) To subkultura stadionowa, która nie ma nic wspólnego z żadną tradycją polityczną.

Równie negatywne zdanie ma dziś o Młodzieży Wszechpolskiej - organizacji, którą jakby nie było zakładał w 89 r. - czy o jednym z jej liderów - Robercie Winnickim.

jak ja byłem w Młodzieży, on miał sześć lat. Nie wiem, skąd on się taki wziął. (...) Połączył MW z ONR, co doprowadziło do radykalizacji ruchu narodowego. Dlatego to dla mnie durny prezes.

Giertych zna też odpowiedź na pytanie dlaczego młodzi coraz bardziej się radykalizują.

Jak młodzież patrzy na scenę polityczną, to z jednej strony widzi oszołoma Palikota, który walczy z Kościołem, a z drugiej oszołoma Macierewicza, który walczy z nieistniejącym zamachem. A młodzi, wiadomo, radykalni, chcą inaczej, i skręcają jeszcze bardziej w prawo, stają się antysystemowi. I przeciwko PiS-owi, i Palikotowi

- w dwóch zdaniach wyjaśnił Giertych problem, którym od lat zajmują się socjolodzy. I nie wiadomo, czy ubolewa, czy tylko zastanawia się nad fenomenem coraz większej popularności prawicy wśród młodego pokolenia.

polskie społeczeństwo przesuwa się na prawo, i to każdego roku widać bardziej. Młodzi ludzie szukają sensu i odnajdują go w wartościach konserwatywnych, również katolickich. Dlatego tak mnie oburzają wypowiedzi, że nie można być katolikiem i działać w zgodzie ze swoją wiarą w życiu publicznym, albo, jak twierdzi "Wyborcza", że nie można brać dotacji unijnych, jeżeli się nie wyznaje ideologii gender

- delikatnie karci gazetę, której udziela wywiadu. I tak przy okazji dosyć precyzyjnie definiuje zjawisko, które się w Polsce, rządzącej przez Platformę Obywatelską nasila.

dziś widzimy próby rugowania katolicyzmu z życia publicznego. Robi to Palikot, zaczyna Halicki. W reakcji na to wahadło może się przechylić w drugą stronę i grozi nam gigantyczny konflikt społeczny.

Konflikt społeczny, który zdaniem Giertycha może doprowadzić do wojny domowej, takiej, jak w Rwandzie, Hiszpanii, a która dziś grozi Ukrainie. I znów na przeciwnych szalach stawia z jednej strony Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, którzy zdaniem Giertycha uważają, "że Prezydenta RP zamordowano"...

Oni kopią rowy nie do przebycia, bo wiadomo, że nie współpracuje się z ludźmi, którzy zabili prezydenta Polski. Ich się wiesza.

... oraz Palikota z drugiej, prowadzącego wściekłą antykościelną kampanię:

ogłasza, że Caritas, największa, najbardziej zasłużona organizacja charytatywna, zajmuje się zbieraniem pieniędzy na proboszczów. Toż to jest jawne kłamstwo. Tym samym nakręca nienawiść części elektoratu do Kościoła.

I konkluduje:

Społeczeństwo jest bardzo głęboko podzielone. Za moment to może pęknąć w krwawej jatce.

A co jest jedynym remedium na te dwa, jak to określa "oszołomstwa"? Oczywiście nowi przyjaciele Romana Giertycha.

Moje wsparcie dla centrum sceny politycznej, czyli dla PO, wynika z przeświadczenia, że każda inna władza może doprowadzić do rozpętania głębokich niepokojów społecznych

- gorliwie zapewnia swoich nowych towarzyszy z Platformy neofita Giertych, którym jeszcze nie tak dawno straszono w Platformie naiwnych zwolenników POPiS-u. , a koalicję z którym wytykano PiS-owi jako największą zbrodnię przeciw demokratycznemu porządkowi.

Niestety Giertych nie wyjaśnia, jak jego ulubionej dziś partii zapewnić władzę na kolejne kadencje i zostawia zatrwożonych czytelników z przeświadczeniem, że jeśli "otumanieni" Polacy oderwą w końcu PO od koryta, to tylko po to, żeby zaraz rzucić się na siebie i nawzajem mordować.



kim, "Gazeta Wyborcza"



Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych