Polski sąd słucha Łukaszenki? "Przeciwnicy polityczni p. Andrzeja dopadli go wśród nas. I uczynili to rękoma tylko jednej osoby - naszego rodaka, polskiego sędziego"

Andrzej Żukowiec. Fot. YouTube
Andrzej Żukowiec. Fot. YouTube

Premier Mikołajczyk skazany w USA na podstawie dowodów wskazanych przez polskich komunistów – taką absurdalną analogię z kategorii political fiction przedstawia dyrektor fundacji LEX NOSTRA, by pokazać skandaliczne potraktowanie przez polską prokuraturę białoruskiego opozycjonisty Andrzeja Żukowca.

30 stycznia przed sądem w Białymstoku odbędzie się rozprawa apelacyjna w jego procesie. W kwietniu został skazany na 3 lata więzienia za oszustwa bankowe na Białorusi, dzięki którym miał uzyskać 700 tys. dolarów kredytów. Sąd wymierzył karę wyższą niż chciała prokuratura (2 lata w zawieszeniu i grzywna). Żukowiec oraz wiele polskich organizacji wspierających białoruską opozycję podnoszą, że dowody nadesłane przez łukaszenkowski reżim są sfałszowane, a także, że ponosi konsekwencje swojej opozycyjnej działalności.

Co więcej, ma on w Polsce status uchodźcy politycznego.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Szczęsny Szymański uznał jednak, że "dowody zgromadzone na Białorusi są dowodami rzetelnymi i zarazem dowodami wiarygodnymi". Ocenił też, że w czasie przesłuchań świadków w Mińsku na Białorusi (w których sędzia przewodniczący uczestniczył) nie było oznak, by zeznania były składane pod przymusem, naciskiem, albo były wyuczone.

Żukowiec sam złożył apelację, kolejną złożył jego obrońca.

Białorusin sformułował trzydzieści zarzutów wobec wyroku i zaskarżył go w całości. Uważa, że postępowanie przed sądem pierwszej instancji nie było ani sprawiedliwe, ani rzetelne.

W jego ocenie, na Białorusi doszło już do przedawnienia karalności zarzucanych mu czynów, wobec czego polski sąd powinien był go uniewinnić, a nie skazać (chodzi o zasadę podwójnej karalności - warunkiem odpowiedzialności przed sądem w Polsce jest uznanie czynu za przestępstwo także w miejscu jego popełnienia).

Ponadto zdaniem Żukowca, sędzia orzekający w jego sprawie nie był bezstronny, sąd opierał się nie na oryginalnych dokumentach, ale ich kopiach, co - w jego ocenie - doprowadziło do błędnych ustaleń.

Zarzuca też sądowi rejonowemu, że dokonał całkowicie dowolnej, a nie swobodnej oceny dowodów oraz m.in., że przesłuchiwał świadków na Białorusi bez jego obecności, co uważa za naruszenie prawa do obrony, a także odmówił wyłączenia ze sprawy biegłej z zakresu grafologii oraz tłumacza języka rosyjskiego i białoruskiego oraz że nie przeprowadził z urzędu wielu dowodów.

Również w całości wyrok zaskarżył obrońca Białorusina. On także wśród zarzutów obrazy prawa materialnego wymienił m.in. błędną - w jego ocenie - wykładnię sądu rejonowego co do zasady podwójnej karalności. Adwokat również zwrócił uwagę w apelacji np. na przesłuchania świadków w Mińsku bez udziału oskarżonego.

 

Publikujemy oświadczenie w tej sprawie dyrektora fundacji LEX NOSTRA Macieja Lisowskiego.

 

Szanowni Państwo,

Fundacji LEX NOSTRA nie interesuje to, co się dzieje na Białorusi - nie angażujemy się w politykę ani polską, ani tym bardziej białoruską. Interesuje nas natomiast żywo p. Andrzej Żukowiec: uciekinier polityczny, który za miejsce schronienia wybrał Polskę, ponieważ miał do niej zaufanie. Schronił się u nas, żyje wśród nas, założył rodzinę, pracował, płacił podatki i nigdy nie naruszył prawa.

W jaki sposób odpłaciliśmy p. Andrzejowi za to zaufanie, którym nas obdarzył? Mówię „my” – bo przecież wszyscy jesteśmy częścią społeczeństwa, w imieniu którego polski sąd wydał na niego wyrok.

Wymiar sprawiedliwości powinien służyć społeczeństwu – nie odwrotnie… nieprawdaż? Tymczasem sędziowie – jako grupa społeczna – największym zaufaniem społecznym cieszyli się w 1989 roku. Dziś ufa im zaledwie 19% Polaków. Jeszcze gorzej jest z prokuratorami!

Proszę wyobrazić sobie taką oto sytuację: Premier Stanisław Mikołajczyk ucieka do Stanów Zjednoczonych w obawie przed polskimi komunistami. Minister Sprawiedliwości mówi – „OK, w Polsce groziła ci kula w łeb, ale się nie martw – my cię komunistom nie wydamy”. Za chwilę jednak prokurator stwierdza – „komuniści przysłali nam dowody, że jesteś przestępcą. U nas nic złego co prawda nie zrobiłeś, ale musimy cię skazać za twoje przestępstwa popełnione na terenie Polski, których dowody przysłali nam komuniści”.

Abstrakcja? Sprawa Żukowca to idealny przykład takiej „abstrakcji” - z życia wziętej, dziejącej się tu i teraz, bezpośrednio na naszych oczach !

Nie zapominajcie Państwo, że Polscy ministrowie sprawiedliwości (wszystkich opcji politycznych) uznali, że p. Andrzej jest uchodźcą politycznym i nie można go wydać władzom białoruskim. Uznali, że na Białorusi nie miałby uczciwego procesu, a „dowody” mogłyby być sfabrykowane.

I w tym miejscu włączyła się polska „niezawisła” prokuratura i polski „niezawisły” sąd. Tyle tylko, że „niezawisłość” w rozumieniu polskiego wymiaru sprawiedliwości oznacza praktycznie brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za podejmowane decyzje, oznacza brak jakiejkolwiek kontroli, oznacza po prostu bezkarność sędziów i prokuratorów!

Gdy poseł zapyta prokuratora czy sędziego o cokolwiek, otrzymuje odpowiedź, że nie ma uprawnień do uzyskania jakichkolwiek informacji. Poseł – kimkolwiek by nie był – reprezentuje jednak społeczeństwo… Został przecież wybrany w demokratycznych wyborach!

A czy spotkali Państwo sędziego lub prokuratora wybranego w demokratycznych wyborach? Dlaczegóż to Prezes Sądu Apelacyjnego czy szef Prokuratury Apelacyjnej nie miałby być wybierany przez nas w wyborach powszechnych? Dlaczego o winie lub jej braku nie miałaby decydować ława przysięgłych - zamiast trzydziestoparoletniego młodzieńca, który co kilka zdań mówi o „doświadczeniu życiowym sądu”? Wreszcie - co może wiedzieć polski sędzia, który skazał p. Andrzeja o doświadczeniu życiowym na Białorusi? Może tego doświadczenia nabierał przez szybę taksówki, którą pojechał na Białoruś, by tam przesłuchiwać świadków w prawie p. Andrzeja?

Szanowni Państwo!

Czy jako ława przysięgłych - widząc przed sobą uciekiniera, który za miejsce swojego schronienia wybrał Polskę, bo zaufał jej władzom, widząc naszego współobywatela, który żyje przykładnie wśród nas, wysłalibyście go do więzienia - na podstawie nieweryfikowalnych zarzutów obcego państwa, z którego uciekł w obawie o własne życie? Czy po chrześcijańsku jest karać uciekiniera, który znalazł schronienie w naszym domu, bo jego oprawcy – z którymi nie mamy nic wspólnego - twierdzą, że popełnił jakieś nadużycia finansowe?

Drodzy Państwo!

Musimy sobie jasno powiedzieć, że pochodzący z obcego nam kraju przeciwnicy polityczni p. Andrzeja dopadli go wśród nas. I uczynili to rękoma tylko jednej osoby - naszego rodaka, polskiego sędziego…

Maciej Lisowski

Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.