Stojący na baczność przed KPRM sędzia Milewski ukarany. Zakaz stanowisk kierowniczych, podwyżek i awansu. Ale sędzią pozostanie...

Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Fot. wPolityce.pl/TVP Info

Karę zakazu awansowania, podwyżek, zasiadania w kolegium sądu i bycia prezesem sądu wymierzył w czwartek sąd dyscyplinarny Ryszardowi Milewskiemu, b. szefowi Sądu Okręgowego w Gdańsku, obwinionemu o uchybienie godności sędziego w związku ze sprawą Amber Gold.

Wina obwinionego nie budzi wątpliwości. Wobec prezesa sądu trzeba stosować podwyższone standardy oceny zachowań. Na takim stanowisku trzeba czuć się i trzeba być niezawisłym i niezależnym od jakiejkolwiek władzy

- mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący trzyosobowemu składowi sędziowskiemu sędzia Krzysztof Karpiński.

Według rzecznika dyscyplinarnego sędziów Milewski naruszył zasadę niezależności sądów oraz uchybił godności sędziego w rozmowie telefonicznej, jaką 6 września 2012 r. prowadził z osobą podającą się za asystenta szefa kancelarii premiera (był to Paweł M., który - jak sam twierdzi - dokonał"prowokacji dziennikarskiej"). W rozmowie tej Milewski miał wyrazić gotowość ustalenia terminu posiedzenia dogodnego - jak sądził - dla premiera i szefa KPRM, i gotowość wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dotyczącymi szefa Amber Gold.

Obrona Milewskiego kwestionowała autentyczność ujawnionego w mediach nagrania rozmowy wskazując, że była montowana. Obrona wskazywała też, że termin posiedzenia był wyznaczony już kilka dni przed rozmową prezesa z osobą podającą się za urzędnika, a termin ten ustalił nie prezes Milewski, lecz sędzia, który miał posiedzenie prowadzić.

W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w sprawie Milewskiego był sądem dyscyplinarnym,ogłosił wyrok w tej sprawie. Uznał, że Milewski jest winny uchybienia godności urzędu, bo w rozmowie z osobą podającą się za człowieka z kancelarii premiera "omawiał kwestie związane z aresztowaniem szefa Amber Gold, co wywołuje wątpliwość co do bezstronnego wykonywania obowiązków" przez prezesa i sędziów gdańskiego sądu oraz osłabia zaufanie do niezawisłości sędziowskiej. Sąd uznał też za niewłaściwe, że Milewski z pominięciem drogi służbowej chciał wydelegować gdańskich sędziów na spotkanie informacyjne w kancelarii premiera o sprawach związanych z Amber Gold.

Za tak opisany czyn sąd orzekł wobec Milewskiego zakaz sprawowania funkcji prezesa sądu (której Milewski został pozbawiony jeszcze w 2012 r., ale mocą tego wyroku nie może na nią powrócić). Z karą tą wiąże się też 3-letni zakaz udzielenia sędziemu podwyżki oraz 5-letni zakaz ubiegania się o awans do sądu wyższej instancji i zasiadania w kolegium Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Sąd przyznał, że wprawdzie obwiniony Milewski nie wpływał w żaden sposób na termin wyznaczenia posiedzenia aresztowego, wyznaczenia sędziego ani rozstrzygnięcia sprawy, bo stało się to poza nim- jak wskazywała obrona.

Niemniej w czasie rozmowy (z Pawłem M. - PAP) starał się wywrzeć wrażenie, jakby to on miał na to wpływ

- mówił sędzia Karpiński. Sąd podzielił wniosek rzecznika dyscyplinarnego, który chciał uznania winy Milewskiego.

Obwiniony wykazał daleko idącą gotowość współpracy z organami władzy wykonawczej w sprawie Amber Gold

- dodał sąd.

Nagranie rozmowy jest wiarygodne i nie zostało zmanipulowane

- uznał sąd podkreślając, że sam Milewski nie kwestionował, iż rozmawiał z osobą podającą się za asystenta szefa kancelarii premiera oraz że nie potrafił wyjaśnić, na czym konkretnie ta manipulacja miałaby polegać.

Sąd wskazał, że niezawisłość sądów i sędziów to wolność od wpływów jakiejkolwiek władzy wykonawczej, ale i od czwartej władzy, czyli mediów.

Niektóre, zupełnie nieodpowiedzialne wystąpienia polityków, jak też publikacje w mediach, upraszczające obraz wymiaru sprawiedliwości,krzywdzą i powodują ogromne szkody - ale i od tego sędzia powinien być zdystansowany

- dodał sędzia Karpiński, który przed laty sam był prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Jak podkreślił,przypadek sędziego Milewskiego miał charakter jednostkowy i nie przełożył się na ogół sędziów.

Według SA adekwatną karą dla Milewskiego będzie taka, o jaką wnosił rzecznik dyscyplinarny - czyli usunięcie z funkcji prezesa sądu. Sędzia Karpiński wyjaśnił, że w tej sprawie znaczenia nie ma fakt, iż Milewski funkcji tej już nie wykonuje (krótko po wybuchu afery Amber Gold w 2012 r. ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin wniósł o usunięcie Milewskiego z funkcji, co zaakceptowała Krajowa Rada Sądownictwa).

Dyscyplinarne usunięcie z funkcji niesie ze sobą konsekwencje finansowe, bo o trzy lata wydłuża możliwość osiągnięcia kolejnej stawki finansowej, a o 5 lat od uprawomocnieniu się orzeczenia -możliwość ubiegania się o awans do sądu wyższej instancji. Przez 5 lat taki sędzia nie może też zasiadać w kolegium sądu lub też odzyskać utraconą funkcję

- podkreślił sąd.

Szkodliwość czynu Milewskiego sąd uznał za "znaczną", a jako okoliczność łagodzącą przyjął dotychczasową dobrą służbę sędziowską Milewskiego. Czwartkowy wyrok nie jest prawomocny i można się od niego odwołać do Sądu Najwyższego. Nie wiadomo,czy tak się stanie, bo w sądzie nie było Milewskiego. Jego obrońca mec. Jacek Gutkowski powiedział PAP, że to Milewski musi podjąć decyzję, czy chce się odwoływać

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.