Bronisław Wildstein o "Resortowych dzieciach": "Książka pokazuje ważne zjawisko: elity III RP wyrastają z PRL. Jest w niej jednak wiele błędów..."

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nie jestem resortowym dzieckiem

- mówi "Super Expressowi" Bronisław Wilidstein, zabierając głos w dyskusji nad książką "Resortowe dzieci".

Szef Telewizji Republika przekonuje, że książka napisana przez Dorotę Kanię, Jerzego Targalskiego oraz Macieja Marosza jest ważną pozycją na liście lektur, jednak ma swoje niedociągnięcia, o których również trzeba powiedzieć.

Kiedy jednak jakaś zbiorowość, zwłaszcza elita, ma wspólne korzenie, to tworzy określone zjawisko społeczne. I konsekwencje tego stanu rzeczy nie tylko obserwujemy, ale wręcz wciskają się one do przestrzeni publicznej. (...) Jeśli mówimy, iż rodowód elit III RP wywodzi się z PRL, to ma to ogromne znaczenie

- przekonuje Wildstein.

Dziennikarz tłumaczy, dlaczego "Resortowe dzieci" są istotną książką:

Ja jestem za rozliczeniem PRL. Jestem za zerwaniem ciągłości między tym systemem a III RP, ponieważ ta ciągłość jest dla nas obciążeniem

- mówi.

I dodaje:

Ta książka ma dwa wymiary. Pokazuje zjawisko i to jest ważne. Takie zjawisko powinna pokazać polska socjologia. To, że elity III RP wyrastają z PRL. Zawiera też, niestety, mnóstwo pojedynczych błędów, które umożliwiają dezawuowanie jej znaczenia. (...) Dorotę trochę ponosi temperament, kiedy mówi, że Zaremba z braku odwagi nie napisał takiej książki jak ona. Ale ja również jestem bardzo krytyczny wobec tej książki, ponieważ, jak już wspominałem, jest w niej wiele błędów. Poupychano w tej książce postacie niepotrzebne. To takie postaci, jak Jacek Żakowski, o którym powiedzieć, że go nie cenę, to mało, ale który akurat tam nie pasuje

- ocenia Wildstein.

Na sugestię redaktora naczelnego "SE", który przytaczał zdanie Doroty Kani tłumaczącej, że Żakowski trafił do książki, ponieważ reprezentuje dziś pewien sposób myślenia dziennikarzy w mainstreamie:

Jeśli Kania mówi, że Żakowski znalazł się w książce, bo tworzy mainstream, to nie rozumie sensu tej książki

- ocenia.

Wildstein przekonuje również - tym razem na łamach "Gazety Polskiej" - że opisywane przez Kanię zjawisko jest niezwykle ważne dla zrozumienia pookrągłostołowej rzeczywistości:

Jeśli po upadku PRL, po tej naszej polskiej solidarnościowej rewolucji, okazuje się, że elity są takie same, że do starych środowisk dokoptowano tylko niewielką grupę. To pokazuje, że rzeczywistość w III RP jest kontynuacją PRL. To fundamentalny problem, nad którym należałoby się zastanowić

- stwierdził szef Republiki.

I przekonywał:

Jakie jest dziennikarstwo III RP, czy my jesteśmy z niego zadowoleni? Rzeczywiście kontroluje ono władzę? Kontroluje możnych, pokazuje prawdę, odsłania to, co jest ukryte lub co usiłuje się ukryć przed oczami opinii publicznej?

- pytał Wildstein.

Jego zdaniem krok po kroku ta nierównowaga medialna jest nadrabiana i rekompensowana dzięki kolejnym niezależnym inicjatywom po konserwatywnej stronie dziennikarskiej debaty publicznej:

Budujemy krok po kroku niezależne media i jeśli uda się w sensie politycznym obalić obecny układ rządzący, to również dla nich otworzy się większa przestrzeń. Śmiem stwierdzić, że dziś Polska jest bardziej spluralizowana niż jeszcze kilka lat temu. My, media spoza głównego nurtu, jesteśmy alternatywą, ale coraz bardziej zauważalną. Krok po kroku będziemy w stanie zbudować przeciwwagę dla mediów dominujących. Jak patrzę na to, co prezentują elity i media III RP, jak bardzo są jałowe intelektualnie, jak bardzo są tą swoją uprzywilejowaną pozycją zdegenerowane, to myślę, że damy radę

- zakończył Wildstein.

svl, "Super Express", "Gazeta Polska"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.