Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk.Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Rozprawie przewodniczył tak jak dotychczas, Sędzia Stanisław Zdun, a Prokuraturę reprezentował prokurator Robert Majewski. Na rozprawę stawił się świadek, były szef ABW, Krzysztof Bondaryk, nie stawiła się świadek, poseł PO, Jadwiga Zakrzewska, która przysłała usprawiedliwienie.
Na początku rozprawy Wojciech Sumliński wniósł o zaprzysiężenie świadka oraz protokołowanie pytań, które będzie mu zadawał, bowiem obawia się, że Krzysztof Bondaryk będzie się zasłaniał tajemnicą państwową i jego pytania będą wszystkim, co zostanie po tej rozprawie.
Po zaprzysiężeniu, Sędzia poprosił świadka, aby opowiedział, co mu wiadomo o sprawie. Wyjaśnienia byłego szefa ABW były dość enigmatyczne. W listopadzie 2007 r. dowiedział się o możliwości zaistnienia przestępstwa, uruchomił odpowiednie procedury i umożliwił przyjęcie zawiadomienia w siedzibie ABW od zgłaszającego, czyli płk. Leszka Tobiasza. Następnie złożono zawiadomienie do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie z wnioskiem o wszczęcie postępowania karnego, a Prokuratura powierzyła ABW wykonywanie czynności podczas postępowania przygotowawczego.
Po tych wyjaśnieniach świadka, Sąd odczytał jego zeznania, złożone podczas postępowania przygotowawczego, z których wynika, że około tygodnia po powołaniu go w dn. 16.11.2007 r. na szefa ABW, zadzwonił do niego Paweł Graś, który poinformował go, że istnieje potrzeba spotkania na terenie Sejmu. Podczas rozmowy, do której doszło w holu Sejmu lub też przed hotelem sejmowym, Paweł Graś poprosił Krzysztofa Bondaryka, aby na prośbę Bronisława Komorowskiego udał się on do jego biura poselskiego na Krakowskim Przedmieściu, ponieważ znajduje się tam osoba, która posiada ważne informacje dotyczące korupcji oraz bezpieczeństwa państwa. Prośbę tę szef ABW spełnił, jednocześnie wzywając jako wsparcie oficerów operacyjnych ABW (trzech), którzy także przyjechali pod biuro poselskie Bronisława Komorowskiego i oczekiwali w samochodzie na zewnątrz na rozwój sytuacji i ewentualne dyspozycje swojego szefa.
Bronisław Komorowski poinformował Krzysztofa Bondaryka, że jest u niego oficer WSI, który twierdzi, że posiada dowody na korupcję w Komisji Weryfikacyjnej WSI, bowiem celem odbycia pozytywnej weryfikacji przed Komisją był nakłaniany do dania łapówki oraz informacje dotyczące zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Bronisław Komorowski udostępnił pokój, w którym Krzysztof Bondaryk miał porozmawiać z płk. Leszkiem Tobiaszem, lecz sam, wg zeznań świadka, nie uczestniczył w tej rozmowie. Krzysztof Bondaryk uzyskał zgodę płk. Tobiasza na złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa w siedzibie ABW, do której zawiózł go swoim samochodem służbowym. Były szef ABW zeznał również, że dowodów, które miał przy sobie płk. Leszek Tobiasz podczas tej rozmowy w biurze Bronisława Komorowskiego, nie oglądał, natomiast poinformował Bronisława Komorowskiego, że ABW zajmie się tą sprawą. Schodząc z płk. Tobiaszem do samochodu, na klatce schodowej budynku, w którym mieści się biuro, spotkali jakichś ludzi - płk. Tobiasz się przestraszył, że ktoś mógł go tutaj widzieć oraz powiedział, że dowody ma zdeponowane u notariusza (było to wyjaśniane podczas dalszej części przesłuchania świadka - przyp.aut.). Podczas przejazdu do siedziby ABW, Krzysztof Bondaryk nie zadawał żadnych pytań płk. Leszkowi Tobiaszowi, a po dotarciu do siedziby Agencji na ul.Rakowieckiej, zaprowadził go do pokoju, gdzie został przejęty przez oficera śledczego, przesłuchany oraz złożył formalne zawiadomienie o przestępstwie.
Krzysztof Bondaryk zeznał również podczas postępowania przygotowawczego, że o kontekście kontrwywiadowczym (podejrzenie o szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu - przyp.aut) mógł się dowiedzieć od Pawła Grasia, bowiem Bronisław Komorowski "nie wchodził w szczegóły sprawy", natomiast nie pamięta, czy płk. Leszek Tobiasz mówił mu tylko o korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, czy również o sprawie Aneksu do Raportu WSI. Podczas jego rozmowy z płk. Leszkiem Tobiaszem na pewno nie padło nazwisko Wojciecha Sumlińskiego - nie przypominał sobie także, aby padło nazwisko Aleksandra L., choć nie może tego wykluczyć, za to padały nazwiska członków Komisji Weryfikacyjnej, ale ich nie zapamiętał. Podczas przesłuchania w Prokuraturze pytania Krzysztofowi Bondarykowi zadawał również ówczesny adwokat Wojciecha Sunlińskiego, Roman Giertych, ale zostały one, ze względu na tajemnicę państwową, uchylone - dotyczyły one kwestii, czy płk. Aleksander L. i płk. Leszek Tobiasz współpracowali z ABW. O zaistniałej sprawie Krzysztof Bondaryk poinformował najwyższe organy Państwa, w tym ówczesnego Prezydenta RP oraz Premiera - poinformowano także CBA o możliwości zaistnienia korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Po odczytaniu zeznań Krzysztofa Bondaryka, złożonych podczas postępowania przygotowawczego, jako pierwszy do zadawania pytań przystąpił obrońca Wojciecha Sumlińskiego, mecenas Waldemar Puławski - zapytał świadka, o wykonanie jakich czynności poprosił go Paweł Graś podczas spotkania na terenie Sejmu. Były szef ABW odparł, że trudno powiedzieć, jakich, bo nie znał stanu sprawy - w związku z tym, udając się do biura poselskiego Bronisława Komorowskiego, zarządził, aby udało się tam również wsparcie ABW, co wynikało, jak stwierdził, "ze zdrowego rozsądku", bowiem nie wiedział, z czym ma do czynienia. Waldemar Puławski zapytał świadka, czy wiedział, że płk. Leszek Tobiasz wcześniej, na podobnym spotkaniu, informował innego parlamentarzystę o zagrożeniu bezpieczeństwa państwa - Krzysztof Bondaryk odparł, że nie miał takiej wiedzy, nie znał wcześniej płk. Tobiasza ani nie znał jego nazwiska. Mecenas Puławski zapytał świadka, w jakim kręgu osób należałoby w takim razie szukać winnych, że szef ABW nie wiedział o wizycie płk. Leszka Tobiasza u poseł Zakrzewskiej - świadek odpowiedział, że nie jest w stanie odpowiedzieć, dlaczego nie wiedział o tej wcześniejszej rozmowie.
Sędzia Stanisław Zdun zapytał świadka, czy w tamtym czasie Paweł Graś był jego przełożonym - Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że Paweł Graś był, o ile dobrze pamięta, sekretarzem kolegium ds służb specjalnych, a także sekretarzem stanu w gabinecie Prezesa Rady Ministrów, odpowiedzialnym za służby - a więc był jego przełożonym w zakresie zleconym mu przez Premiera.
Mecenas Puławski chciał także wyjaśnić sprawę dowodów, jakie miał mieć ze sobą płk. Leszek Tobiasz podczas spotkania w biurze Bronisława Komorowskiego, bowiem z jednego fragmentu zeznań świadka wynika, że miał je ze sobą w torbie, a z innego - że były zdeponowane u jakiegoś notariusza. Były szef ABW wyjaśnił, że płk. Tobiasz miał ze sobą torbę z dowodami - możliwe jednak, że później dostarczał jeszcze jakieś inne materiały.
W swoim pierwszym pytaniu do świadka, Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć, kiedy, w jakich okolicznościach oraz na czyje polecenie został dokooptowany do tej sprawy, co spowodowało natychmiastową reakcję prokuratora Majewskiego, który zwrócił się do Sądu o uchylenie tego pytania. W innej formie zadał je mecenas Puławski - czy świadek przypomina sobie, kiedy po raz pierwszy i z czyich ust padło w tej sprawie nazwisko "Sumliński". Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że nie pamięta, ale powinno to się znajdować w zawiadomieniu dotyczącym tej sprawy, złożonym do Prokuratury. Na pytanie mecenasa Puławskiego, jakie były główne tezy tego zawiadomienia, Krszysztof Bondaryk odparł, że nie pamięta, ale znajdują się one w aktach.
Wojciech Sumliński poprosił Sąd o odczytanie fragmentu zeznań byłego szefa ABW, w którym jest mowa, że "na pewno nie padło nazwisko Sumliński", a po odczytaniu, stwierdził, że skoro wtedy jego nazwisko nie padło, to kiedy padło i z czyich ust, to bowiem miał na myśli, mówiąc, że został "dokooptowany" do tej sprawy - niewiele to jednak zmieniło, bowiem były szef ABW powiedział, że nie pamięta, płk. Leszek Tobiasz wyraził tylko wolę złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, a on wtedy przerwał rozmowę i zawiózł go do siedziby ABW.
Następnie Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, jaki charakter miało jego pojawianie się w biurze Bronisława Komorowskiego - prywatny, towarzyski, służbowy - ale Sąd uchylił to pytanie, bowiem zdaniem Sądu, okoliczności te zostały już wcześniej wyjaśnione. Dziennikarz zapytał, czy w takim razie została sporządzona jakaś notatka służbowa z tego spotkania - były szef ABW odpowiedział, że nie zachodziła taka potrzeba. Ta odpowiedź zdumiała Wojciecha Sumlińskiego, który zastanawiał się, jak to możliwe, że nie sporządza się takiej notatki, mimo, że bierze w niej udział druga osoba w państwie, a sprawa dotyczy zagrożenia bezpieczeństwa państwa - Krzysztof Bondaryk stwierdził, że jest kwestią oceny, kiedy i w jakim zakresie sporządza się dokumenty służbowe oraz do kogo kieruje się informacje, a w tym przypadku zawiadomienie zostało przyjęte przez ABW, sprawa skierowana do Prokuratury i nie było konieczności sporządzania notatki służbowej. Po dodatkowych pytaniach, również ze strony Sądu, Krzysztof Bondaryk wyjaśnił, że nie sporządza się takich notatek, jeśli nie ma takiej potrzeby - gdyby płk. Leszek Tobiasz nie złożył zawiadomienia w ABW, to wtedy taka notatka służbowa by powstała, a generalnie każy funkcjonariusz ocenia, co i w jakim zakresie musi dokumentować, przy czym z działań operacyjnych przeważnie takie notatki służbowe się sporządza, co wynika z przepisów wewnętrznych, ale nie chce o tym mówić ze względu na tajemnicę służbową.
W odpowiedzi na pytanie Sędziego, czy zgodnie z ówczesną wiedzą świadka, było to pierwsze spotkanie Bronisława Komorowskiego z płk. Leszkiem Tobiaszem, były szef ABW odpowiedział, że nia miał wtedy żadnej wiedzy o innych, wcześniejszych spotkaniach tych osób. Wojciech Sumliński zapytał Krzysztofa Bondaryka, dlaczego w zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa złożonym przez ABW do Prokuratury, nie pada ani jedno słowo na temat Bronisława Komorowskiego - w odpowiedzi usłyszał, że to kwestia epistolografii procesowej, bowiem zawiadomienie musi zawierać elementy istotne dla sprawy, a widocznie spotkanie w biurze Bronisława Komorowskiego takim elementem nie było. Sąd chciał się z kolei dowiedzieć od świadka, dlaczego, skoro przesłuchanie płk. Leszka Tobiasza odbyło się 23.11.2007 r., zawiadomienie do Prokuratury zostało złożone dopiero 27.11.2007 r. - były szef ABW wyjaśnił, że wniosek został sporządzony przez funkcjonariuszy śledczych, a on go tylko podpisał w tej dacie i możliwe, że go jeszcze przeglądał, choć całkowicie pokłada wiarę w funkcjonariuszy, którzy prowadzili czynności w tej sprawie. Wojciech Sumliński dociekał, dlaczego to Prokuratura nie oceniła, czy spotkanie w biurze Bronisława Komorowskiego były lub nie było istotne dla tej sprawy, tylko ABW dokonała wcześniej takiej oceny, że fakt tego spotkania był nieistotny - Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że widocznie tak to ocenił. Dodał także, że to nie Bronisław Komorowski złożył zawiadomienie o przestępstwie, a płk. Leszek Tobiasz, w siedzibie ABW.
Po przerwie, zarządzonej na wniosek obrońcy Aleksandra L., kolejne pytanie zadał Wojciech Sumliński, który chciał się dowiedzieć, czy została sporządzona notatka służbowa przez trzech oficerów, którzy, jako wsparcie, oczekiwali na rozwój sytuacji pod biurem poselskim Bronisława Komorowskiego - Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że o ile się orientuje, to zostali oni przesłuchani, a ponieważ nie podejmowali czynności operacyjnych, to notatka nie była sporządzona. Dziennikarz poprosił również Sąd, aby odczytano fragment zeznań Pawła Grasia, w których mówił on kiedy i jakie funkcje pełnił, aby zorientować się, czy Paweł Graś miał odpowiednie plenipotencje, aby wezwać szefa ABW i przedstawić mu prośbę Bronisława Komorowskiego, ale Sąd nie uwzględnił tego wniosku, bowiem procedura karna nie przewiduje odczytywania w takiej sytuacji zeznań innych świadków.
Wojciech Sumliński chciał się następnie dowiedzieć od świadka, kto brał udział w spotkaniu u Bronisława Komorowskiego, bowiem z zeznań Bronisława Komorowskiego oraz płk. Leszka Tobiasza wynika, że w rozmowie brali udział Bronisław Komorowski, płk. Tobiasz, Krzysztof Bondaryk i, być może, również Paweł Graś - ktoś więc musi mówić nieprawdę, bo Krzysztof Bondaryk zeznał, że rozmawiał z płk. Leszkiem Tobiaszem sam na sam. Były szef ABW odpowiedział, że rozmawiał z płk. Tobiaszem bez udziału innych osób, bowiem uznał, że obecność Bronisława Komorowskiego podczas tej rozmowy nie jest konieczna - nie brał w niej również udziału Paweł Graś i świadek nie wie, gdzie przebywał, ponieważ nie widział go już później, po spotkaniu na terenie Sejmu. Oskarżony dziennikarz zapytał świadka, czy wie, po co płk. Leszek Tobiasz spotykał się z Bronisławem Komorowskim w dniu 3 grudnia 2007 - Krzysztof Bondaryk odparł, że nic nie wie o takim spotkaniu i na pewno w nim nie uczestniczył.
Sąd chciał się dowiedzieć od świadka, czy płk. Leszek Tobiasz był objęty przez ABW ochroną lub obserwacją - Krzysztof Bondaryk odparł, że trudno mu odpowiedzieć na to pytanie ze względu na obowiązującą go tajemnicę służbową, którą w tym zakresie może z niego zdjąć tylko obecny szef ABW.
Mimo protestów prokuratora Majewskiego, który wniósł o uchylenie kolejnego pytania Wojciecha Sumlińskiego - jak często Krzysztof Bondaryk, jako szef ABW, osobiście zawoził kogoś do siedziby ABW celem złożenia przez taką osobę zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa - Sąd zezwolił świadkowi na odpowiedź, z której wynikało, że taka sytuacja zdarzyła mu się ten jeden raz. Krzysztof Bondaryk dodał, że tak się stało, ponieważ w drugim samochodzie (gdzie czekali trzej funkcjonariusze ABW z kierowcą - przyp.aut.) nie było miejsca, a u niego był w samochodzie służbowym tylko kierowca - podczas jazdy on siedział koło tego kierowcy, a płk. Leszek Tobiasz na tylnym siedzeniu.
Następnie Wojciech Sumliński spytał świadka, czy pamięta jego głośne artykuły z końca 2006 i początku 2007 r., ujawniające m.in. agenturę WSI w mediach, w których przedstawiał WSI jako organizację przestępczą - był w tej sprawie wzywany wielokrotnie do ABW na przesłuchania w związku z ujawnieniem tajemnicy państwowej oraz było w tej sprawie prowadzone formalne śledztwo - Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że nie pamięta tych artykułów, a poza tym nie był jeszcze w tym czasie szefem ABW. Dziennikarz zauważył, że śledztwo to było kontynuowane przez ABW również w 2008 r. - świadek stwierdził, że nie interesował się ani Wojciechem Sumlińskim, ani jego tekstami i nie pamięta, czy dziennikarz występował w innym postępowaniu, prowadzonym przez ABW.
Wojciech Sumliński chciał się również dowiedzieć, czy świadek wydawał jakieś polecenia dla ABW wobec osób, próbujących wyjaśnić tę sprawę (w której go oskarżono o korupcję - przyp.aut.) - Krzysztof Bondaryk odparł, że wydawał takie polecenia, aby wyjaśnić ją rzetelnie i zgodnie z prawiem. Dziennikarz zapytał świadka, odnosząc się do "rzetelności" oraz postępowania funkcjonariuszy ABW "zgodnie z prawem", czy w takim razie zna sentencję wyroku z dn. 10.03.2010 r., wydaną przez sędziego Piotra Gonciarka w sprawie sposobu działania funkcjonariuszy ABW w tej sprawie - prokurator wniósł o uchylenie tego pytania, ale sędzia zezwolił świadkowi na odpowiedź. Krzysztof Bondaryk odparł, że coś o tym słyszał, ale nie jest w stanie sobie tego przypomnieć. Wojciech Sumliński powiedział, że sentencja ta była bardzo krytyczna co do sposobu działania przez ABW - m.in. chodziło o podsłuchiwanie prywatnych rozmów Wojciecha Sumlińskiego z jego adwokatem a także z dziennikarzem Cezarym Gmyzem, a także o przekazanie treści tych rozmów zastępcy Krzysztofa Bondaryka, Jackowi Mące, który użył ich w swojej sprawie cywilnej przeciwko Cezaremu Gmyzowi. W odpowiedzi Krzysztof Bondaryk stwierdził, że czynności związane z techniką były stosowane zgodnie z prawem, za zgodą Sądu i Prokuratury, była prowadzona procedura wyjaśniająca wobec postępowania Jacka Mąki, po przeprowadzeniu której nie postawiono mu żadnych formalnych zarzutów. Prokurator Majewski złożył też oświadczenie, że podsłuchem był objety wyłącznie Wojciech Sumliński i nie było intencją podsłuchiwanie jego rozmów z obrońcą, a rozmowy te nie zostały nigdy ujawnione w tym postępowaniu, nawet, jeśli zostały nagrane. W odpowiedzi na to oświadczenie prokuratora, Sąd stwierdził, że w aktach sprawy znajdują się jednak stenogramy rozmów oskarżonego Wojciecha Sumlińskiego, które prowadził ze swoim ówczesnym adwokatem, Romanem Giertychem.
Oskarżony dziennikarz zapytał następnie świadka, czy wie, dlaczego w rozprawie uczestniczy prokurator Majewski, a nie prokuratorzy Mamej i Michalski, którzy przygotowywali tę sprawę - prokurator Majewski wniósł o uchylenie pytania, ale Sąd, przyjmując również argumentację obrońcy oskarżonego dziennikarza, Waldemara Puławskiego, który zauważył, że Sąd powinien wziąc pod uwagę, że śledztwo mogło być prowadzone pod z góry założoną tezę - dopuścił jednak to pytanie. Krzysztof Bondaryk odparł, że nie wie, czemu wyłączono z procesu prokuratorów prowadzących postępowanie - a prokurator Majewski, odnosząc się do pytania, stwierdził, że nie jest mu znana decyzja, która wyłącza prokuratorów Mamej i Michalskiego z tego postępowania. Na to zareagował Wojciech Sumliński, który oświadczył, że zobowiązuje się dostarczyć decyzję Sądu Dyscyplinarnego w sprawie tych prokuratorów - co spowodowało ripostę prokuratora Majewskiego, aby Wojciech Sumliński dostarczył decyzję prawomocną (być może prokuratorzy Jolanta Mamej i Andrzej Michalski odwołali się od decyzji Sądu Dyscyplinarnego, ale jest to tylko moje przypuszczenie - przyp.aut.).
Wojciech Sumliński chciał się zorientować, czy Krzysztof Bondaryk zna uchwałę nr 51/2009 Naczelnej Rady Adwokackiej, krytycznie oceniającą działania funkcjonariuszy ABW w tej sprawie - co spowodowało kolejny protest prokuratora Majewskiego, który wniósł o uchylenie tego pytania, ponieważ to, czy świadek zna tę uchwałę, nie ma związku ze sprawą. Sąd zezwolił jednak na pytanie - były szef ABW odpowiedział, że zna tę uchwałę, ale się z nią nie zgadza. Wojciech Sumliński przywołał wobec tego sprawę dziennikarza Wojciecha Wybranowskiego, który opisał w artykule opublikowanym w prasie, jak rzecznik ABW, pani Koniecpolska - Wróblewska, podczas bożonarodzeniowego spotkania z dziennikarzami w listopadzie 2008 r., zasugerowała mu, że w zamian za zaprzestanie pisania o sprawie, w której jest oskarżony Wojciech Sumliński, będzie otrzymywał informacje od ABW o innych sprawach - dodatkowym gratisem było pióro marki "Pelikan". Krzysztof Bondaryk odpowiedział, że zadaniem rzecznik ABW były m.in. spotkania z dziennikarzami i nie sądzi, aby takie były jej intencje, jak to przedstawił dziennikarz Wojciech Wybranowski, a on sam nic o tej rozmowie nie wie.
Następnie Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, dlaczego ABW odebrała Zbigniewowi Wassermannowi certyfikat dopuszczenia do informacji niejawnych, co uniemozliwiło mu zasiadanie w komisji ds służb specjalnych. Dziennikarz dodał, że bardzo dobrze znał osobiście posła Zbigniewa Wassermanna i wiedział, że poseł ten stara się wyjaśnić okoliczności, w których doszło do jego oskarżenia o korupcję. Co prawda prokurator Majewski ponownie wniósł o uchylenie pytania, jako nie związanego ze sprawą, ale Sąd pytanie dopuścił - były szef ABW odpowiedział, że nic mu nie wiadomo, aby taki certyfikat został posłowi Wassermannowi odebrany lub nie przedłużony, zresztą można się zwrócić do ABW, aby to wyjaśnić.
W odpowiedzi na kolejne pytanie dziennikarza, czy świadek miał wiedzę, że wobec płk. Leszka Tobiasza toczyły się jakieś sprawy karne, były szef ABW odparł, że szef agencji nie musi o wszystkim wiedzieć, tym zajmują się jej funkcjonariusze. Wojciech Sumliński zapytał, czy świadek w takim razie zna może artykuł opublikowany w "Rzeczpospolitej" pt. "Tobiasz specjalnie traktowany", w którym przytoczono wypowiedź płk. Piotra Tucholskiego z Wojskowej Prokuratury Garnizonowej, że śledztwa prowadzone wobec płk. Leszka Tobiasza zostały zawieszone ze względu na art.22 par.1 KPK - ale Sąd uchylił to pytanie. Dziennikarz zapytał, czy świadek wiedział o udziale płk. Leszka Tobiasza w sprawie o kryptonimie "Anioł" - Krzysztof Bondaryk odparł, że nie stanowiło to przedmiotu postępowania, jakie prowadziła ABW. Sąd nie dopuścił następnego pytania dziennikarza, który chciał się dowiedzieć od świadka, czy płk. Leszek Tobiasz został współpracownikiem ABW - ze względu na tajemnicę państwową.
Wojciech Sumliński powrócił ponownie do sprawy certyfikatu dostępu do informacji niejawnych posła Zbigniewa Wassermanna, który, wg posiadanych przez niego informacji, po wygaśnięciu w dn. 21.12.2008, nie został mu przedłużony przez ABW - co skutkowało tym, że nie miał żadnego wglądu do toczącej się sprawy (oskarżenia o korupcję w Komisji Weryfikacyjnej WSI - przyp.aut.), którą to sprawą bardzo się interesował. Doszło przy tym do polemiki pomiędzy mecenasem Puławskim oraz prokuratorem Majewskim - mecenas Puławski argumentował, że kwestia, co mógł, a czego nie mógł poseł Wassermann, w zakresie wglądu do tej sprawy, jest bardzo ważna, ponieważ wyeliminowano go z jakiejkolwiek możliwości nadzoru nad nią, a biorąc pod uwagę tezę o spisku, o której wielokrotnie mówił jego klient, Wojciech Sumliński, mogło to być działanie celowe.
Kilka kolejnych pytań Wojciecha Sumlińskiego dotyczyło Michała Chrzanowskiego, byłego dyrektora bezpieczeństwa teleinformatycznego w ABW i podwładnego Krzysztofa Bondaryka - m.in. w jakich okolicznościach został on skierowany do pracy w NASK. Mimo protestu prokuratora Majewskiego, Sąd dopuścił to pytanie - świadek odpowiedział, że z tego, co pamięta, to wygrał konkurs na to stanowisko. Po tej odpowiedzi, Wojciech Sumliński, po konsultacji ze swoim obrońcą, uznał, że nie będzie zadawał więcej pytań świadkowi, ale złoży wniosek, aby po przesłuchaniu kilku kolejnych świadków, przesłuchać go ponownie - Sąd zwrócił uwagę, że oczywiście można taki wniosek o ponowne przesłuchanie złożyć, ale będzie on podlegał ocenie Sądu, czy jest zasadny.
Krzysztof Bondaryk zwrócił się do Sądu, czy może wygłosić oświadczenie - po uzyskaniu zgody Sądu, świadek powiedział, że nie może się zgodzić z tezą o wszechogarniającym spisku, który miał doprowadzić oskarżonego dziennikarza na salę sądową. Były szef ABW dodał, że wszystkie czynności były w tej sprawie prowadzone zgodnie z prawem, informacje uzyskane od płk. Leszka Tobiasza były weryfikowane, była również prowadzona w tej sprawie współpraca z CBA, które również złożyło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. O sprawie tej informowano również najwyższe władze państwowe.
Komentując oświadczenie Krzysztofa Bondaryka, mecenas Waldemar Puławski powiedział, że odniósł wrażenie, że to jemu świadek zarzuca tezę o spisku - w rzeczywistości teza ta wynika z książki Wojciecha Sumlińskiego ("Z mocy bezprawia" - przyp.aut.), natomiast jego obowiązkiem jest reprezentowanie w tej sprawie oskarżonego, więc świadek nie powinien tych wypowiedzi odbierać osobiście.
Na tym rozprawa została zakończona. Kolejna odbędzie się w dn. 22.01.2014 r. o godz. 10 w sali 24 w gmachu Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli przy ul. Kocjana 3.
Przebieg rozprawy obserwowało ok. 10 osób publiczności, w tym obserwator z ramienia SDP.
Uprzejmie proszę Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.
relację przygotował bloger ander
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------
Zachęcamy do kupna siódmego numeru miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem!
Nr.7/2013 z filmem "Czarny Czwartek"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182712-sumlinski-przepytywal-bondaryka-czyli-poczatki-afery-marszalkowej-co-zeznal-byly-szef-abw