Jerzy Stuhr nie chciałby zagrać w filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego: "Nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i nihilistycznym"

Jerzy Stuhr na festiwalu filmowym w Odessie. fot. wikiemdia commons
Jerzy Stuhr na festiwalu filmowym w Odessie. fot. wikiemdia commons

Jerzy Stuhr bez zastanawiania się (może dlatego, że nie dostał takiej propozycji) mówi w Radiu Zet, że nie zagrałby w filmie „Smoleńsk” Antoniego Krauzego.

Jakby mi zaproponował film kłamliwy historycznie to oczywiście, że nie. (…) ja zawsze miałem zasadę i utrzymuję tę zasadę, że nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i nihilistycznym, czy to będzie film, czy przedstawienie teatralne i tej zasady udało mi się pilnować przez całe życie, że nigdy, na przykład nihilistycznym, czyli takim, które propaguje idee anarchistyczne na przykład, albo nie daje nadziei, ja zawsze... (…) Ja zawsze szukam i to co sam robię, i gdzie występuję żeby dać iskierkę nadziei widzowi

- zapewnia aktor. Stuhr, członek komisji weryfikującej filmy w PISF mówi także ścieżce, jaką musi przejść film Krauzego, aby dostać dotację z instytutu.

(…) na razie są dwa etapy. Jakaś komisja, nie moja, to już wiem, będzie ten scenariusz czytać. Jak uzna, że ten scenariusz jest warty żeby dalej walczył o dotacje to przejdzie do drugiej komisji, w której ja się znajdę, bo znajdą się w niej liderzy wszystkich komisji, a jest ich chyba sześć, czy siedem i zaczniemy się zastanawiać. Ale zanim to dojdzie, to musi ta pierwsza komisja go ocenić pozytywnie. Więc jak on do nas dojdzie, to ja go przeczytam, a wtedy pani mnie zaprosi i ja pani odpowiem czy w tym filmie warto wziąć udział, czy nie

- mówi Stuhr Monice Olejnik. Mówi także o swoim patriotyzmie.

Mój patriotyzm dzisiaj polega na tym, że zdecydowałem się żyć w tym kraju, a mogłem wszędzie. Zdecydowałem się mówić językiem polskim, zarówno w życiu, jak i tam, gdzie mogę, w utworach, które tworzę, albo w których występuję. Gdziekolwiek jestem za granicą, jeżeli mogę, propaguję kulturę polską. Jak mnie na przykład proszą, gdziekolwiek, żebym zrobił jakieś seminarium, czy wystawił sztukę, to ja zawsze zaproponuję polską sztukę, pierwszą. (…) no i jeszcze dodatkowo płacę niemałe podatki, to też jest mój patriotyzm i dziękuję, za resztę proszę już mnie, z reszty proszę mnie nie rozliczać

- opowiada aktor. Zapytany także przez Monikę Olejnik o „patriotów kiboli” mówi:

(…) dlaczego oni nie malują buzi na niebiesko i gwiazdek sobie nie nalepiają, tylko w biało-czerwone, jakby im bardziej chcą nas zjednoczyć, w jakimś ciele wielkim, europejskim tym bardziej my będziemy szli w kierunku zaznaczenia swojej indywidualności i czasem przekraczając te granice idziemy w straszliwy nacjonalizm, to o czym pani mówi, chorobowy. A też obserwuję straszną, no jakiś niedobry okres jest też dla Polaków takiej pauperyzacji, po prostu złe wychowanie stało się modne. To jest chyba najniebezpieczniejszy teraz dla tych młodych Polaków moment, że zachowywać się niekulturalnie, już nie wstyd, a także czasem jest podkreśleniem jakiejś pseudo swojej indywidualności, to mnie boli najbardziej. No, to się znowu wiąże z szerszym zagadnieniem chyba kryzysu rodziny, również jakby nieprzygotowania do wychowawczego procesu szkoły, zarówno podstawowej, średniej, jak i wyższej

- mówi Jerzy Stuhr, który zdradza także, że w jego najnowszym filmie „Obywatel” jest wątek Kościoła Katolickiego.

(…) oczywiście i w moim filmie jest dyskusja z naszą płytką, niedouczoną z różnych powodów wiarą katolicką, to już w pierwszej scenie będzie, no to mogę zdradzić, że bohater deklaruje w pierwszej scenie, że jest wierzącym katolikiem, a potem (…) pyta go młoda dziewczynka czy zna sześć prawd wiary. No i ja teraz pytam radiosłuchaczy, którzy nas słuchają, kto z państwa potrafi wymienić sześć prawd wiary?

- pyta aktor. Jerzy Stuhr mówi także o swoich związkach z Kościołem w latach 80-tych.

(…) byłem bardzo no już wtedy popularnym i były akcje patriotyczne właśnie, umieszczone w Kościele. I wie pani, że miałem ogromny opór i zrezygnowałem z występów w kościele, czym się naraziłem środowisku bardzo, niektórzy już mnie od razu na kapusia esbeckiego przerobili, a ja po prostu, wie pani, wystąpiłem raz w Kościele Mariackim w Krakowie i mówiłem wiersz Karola Wojtyły i po prostu takich emocji ja nigdy, jako aktor, nie doświadczyłem, że ludzie płakali, że szloch się w kościele rozlegał. Mówię, przecież ja nie jestem taki zdolny żeby ludzi tak rozhuśtać w nastroju. No i zacząłem się zastanawiać. I nagle skonstatowałem, że nałożyły się różne emocje, że ja stałem przed ołtarzem Wita Stwosza, że tam stał i kardynał Wyszyński i kardynał Wojtyła i ten kościół był pełny i ta atmosfera i słowa papieża, że to nie moje umiejętności, że ja wykorzystuję to miejsce przeznaczone do innych emocji i to był mój ostatni występ w kościele

- zakończył Stuhr.

źródło: radiozet.pl/Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.