"To przykład niechlujstwa do kwadratu". Krewny ofiary katastrofy smoleńskiej o "ekspertyzie" przygotowanej przez "fachowców" z wywiadu wojskowego. NASZ WYWIAD

Fot. smolensk.zespol.sejm.gov.pl
Fot. smolensk.zespol.sejm.gov.pl

Czy "fachowcom" ze Służby Wywiadu Wojskowego tak spieszyło się na Sylwestra, że postanowili "załatwić" ekspertyzę prof. Chrisa Cieszewskiego czymś, co jest w stanie zachwycić jedynie ich znajomych dziennikarzy z zaprzyjaźnionych mediów?

CZYTAJ WIĘCEJ: Wyliczenia wojskowego wywiadu: Brzoza w Smoleńsku została złamana po 10/04, ale już 5 kwietnia leżał tam... fragment skrzydła tupolewa. Duże zamieszanie przy badaniach

O chałturze SWW przypominającej raczej źle narysowany komiks, niż ekspertyzę mającą stanowić dowód w "największej katastrofie w powojennej historii Polski" rozmawiamy ze Stanisławem Zagrodzkim, kuzynem śp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.

 

wPolityce.pl: Wiele kontrowersji wywołała opinia Służby Wywiadu Wojskowego, która zdaniem prokuratury wojskowej rozstrzyga, że brzoza w Smoleńsku została złamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku. Jednak okazuje się, że SWW pomyliła zdjęcia i w opinii zamiast zdjęcie z 5 kwietnia analizuje zdjęcie z 12 kwietnia. Jak Pan ocenia tę pracę?

 

Stanisław Zagrodzki: Ta analiza to fuszerka pierwszej klasy. Wszystko wskazuje na to, że opinia była robiona na kolanie. Sprawa drugiego zdjęcia wstawionego do dokumentu na stronie drugiej i opisanego datą 5.04.2010 roku to nie jedyny błąd. Proszę zajrzeć na stronę 11 i zobaczyć jak przypasowane są tam strzałki do elementów widocznych na zdjęciach. Elementy wskazane na obrazie satelitarnym nie odpowiadają tym wskazanym na fotografiach. Wskazuje się np., że jeden z punktów na zobrazowaniu satelitarnym pokazuje śmieci, ale strzałka na zdjęciowej dokumentacji pionowej wskazuje kupkę plastikowych skrzynek leżących w zupełnie innym miejscu. Na zdjęciu satelitarnym śmieci leżą w połowie długości powalonego pnia. Na zdjęciu pionowym powinno być zatem wskazane coś, co majaczy zza gałęzi, a nie stojące kilka metrów dalej plastikowe skrzynki. To zresztą widać dobrze na innych ujęciach ze Smoleńska. Skrzynki są oddalone kawałek od tego pnia. Mamy ogromnie dużo niedoróbek w tej pracy. Wystarczy wspomnieć, że autor tej ekspertyzy tak poprawiał obraz, że w końcu na zdjęciu wadliwie podpisanym uciekła ostrość obrazu, a słynna brzoza umiejscowiona została na drodze wjazdowej na działkę. Ta praca wygląda paskudnie.

 

To przykład nierzetelności czy raczej praca pod konkretną tezę? Dlaczego takie oczywiste błędy występują w ekspertyzie zamówionej przez śledczych?

Nie siedziałem w głowie osoby, która sporządzała tę pracę. W mojej ocenie jest to przykład niechlujstwa do kwadratu. Ktoś, kto sporządza ekspertyzę na potrzeby śledztwa, musi zdawać sobie sprawę, że jeśli popełni błąd to taka opinia zostanie w sądzie obalona. Nikt poważny nie będzie procedował w oparciu o tak wadliwy materiał. Wiadomo, że trzeba będzie powołać nowych biegłych i zlecić kolejną ekspertyzę. Tu nie ma innego wyjścia. Obecna ekspertyza SWW obala mit jakości pracy biegłych powoływanych przez prokuraturę. Mamy tu typowy przykład działania biegłych w tym śledztwie, to już nie pierwsza opinia o podobnej jakości. Jednak to co obecnie zaprezentowano w przedmiotowej opinii SWW jest szczególnie źle wykonane. Bez trudu można wyliczyć gdzie popełnione zostały błędy. Nie trzeba być wybitnym specjalistą, żeby je wskazać palcem.

 

Jednak Naczelna Prokuratura Wojskowa uznaje, że właśnie ekspertyza SWW jest dobrą odpowiedzią tezy prof. Chrisa Cieszewskiego.

Rzeczywiście ta analiza została zamówiona zaraz po tym, jak swoją prace zaprezentował prof. Cieszewski. Tutaj zbieg czasowy jest oczywisty. Widać było również zaskakujące przepychanki w komunikatach prokuratury wojskowej, która mówiła, że poprzednie ekspertyzy miały coś wspólnego z oceną drzewostanu w Smoleńsku. Wskazywano na opinie Small Gis i poprzednią analizę SWW, która nie miała jednak nic wspólnego z oceną usytuowania drzew. One miały inny zakres i cel. Jednak te fakty oraz szczegóły dotychczasowych analiz teledetekcyjnych, są znane jedynie wąskiemu gronu osób, które maja dostęp do akt i znają szczegóły śledztwa. Opinia publiczna nie jest informowana o tych sprawach. Prowadzenie polityki informacyjnej przez prokuraturę skończyło się w ten sposób, że możemy obecnie pokazywać, jak jesteśmy manipulowani w tej sprawie. Wszystko może być pokazane jako piękne i świetne, ale jak się dobrze przyjrzeć to następuje rozdźwięk między tym co widać z perspektywy komunikatów prokuratury, a rzeczywistością wyłaniającą się z akt sprawy.

 

Od dawna pojawiają się apele, by zrobić coś ze smoleńskim śledztwem. Jednym z pomysłów jest przeniesienie śledztwa do prokuratury cywilnej...

Byłbym w stanie poprzeć ten apel. Jednak uważam, że w pierwszej kolejności prokuraturę należałoby porządnie przewietrzyć. Potrzebne byłoby przeniesienie sporej liczby prokuratorów, którzy „przewietrzyliby” zatęchłą atmosferę śledztwa smoleńskiego. Należy zrobić lustrację i kwerendę śledztwa smoleńskiego. To co zrobiono obecnie z tego postępowania jest karygodne. Trzeba mieć na uwadze, iż przeniesienie śledztwa do prokuratury cywilnej spowoduje, że nowi referenci śledztwa musieliby zapoznać się od początku z materiałem. A materiał dowodowy zgromadzony w toku śledztwa został poszatkowany tak, że to co otrzymujemy do wglądu  nie ma żadnej spójności. Z protokołów wyodrębniono część zdjęciową i umieszczono w kancelarii tajnej. Żeby zapoznać się z całością materiału należałoby scalić go ponownie. My, jako strony mamy ogromne trudności, by zapoznawać się z materiałami. Dokumentacja zdjęciowa jest bardzo ważna, szczególnie, że w opisach fotografii popełniono wiele błędów, które można zidentyfikować jedynie na podstawie zdjęć i ich opisów oraz dokumentacji technicznej samolotu. Materiał zgromadzony w śledztwie smoleńskim jest tragiczny, mamy dodatkowo katastrofalnie zły przepływ informacji między śledczymi, a pełnomocnikami i rodzinami. Nie jesteśmy informowani o wyznaczaniu biegłych, wiadomości są albo przekazywane nam z opóźnieniem, albo w ogóle nie są nam przekazywane. To są rzeczy niebywałe, które budzą we mnie najgorsze skojarzenia. Do tej pory w swoim życiu nie spotkałem się z tak nonszalancko prowadzonym śledztwem.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

TU MOŻESZ ZAPOZNAĆ SIĘ Z CAŁĄ EKSPERTYZĄ.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.