Szef pionu śledczego IPN: W sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki postawiliśmy już kilka osób w stan oskarżenia. I nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Wikimedia Commons Andrzej Iwański / Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.
Fot. Wikimedia Commons Andrzej Iwański / Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.

Rolą niezależnej prokuratury - szczególnie Prokuratury IPN - jest stawianie funkcjonariuszy komunistycznego państwa przed sądem. Procesowo wykonaliśmy, co tylko było w naszej mocy. Ma pan rację, że wyroki mogą budzić pewien niedosyt. Ale chciałbym podkreślić, że zapadły po orzeczeniu niezawisłego sądu po upływie 30 lat. Jako obywatel mogę powiedzieć, że bardzo mi brakowało rozliczenia z przeszłością w pierwszej dekadzie lat 90

- tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Gabrel, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, wyjaśniając dlaczego kara dla zomowców z kopani "Wujek" czy "Manifest Lipcowy" jest obrazą poczucia sprawiedliwości obywateli.

 

Zapytany o to, czy uznanie prawa i struktur PRL za legalne, pomimo że w imię tego prawa byli represjonowani i mordowani polscy patrioci, nie jest absurdem, który uniemożliwia osądzenie komunistycznych sędziów i prokuratorów, odpowiada:

Prawo jest obszarem skomplikowanym. Gdyby było to proste, to wyroki międzynarodowych trybunałów, np. w kwestii orzeczeń norymberskich, byłyby skuteczniejsze, niż są. Musielibyśmy sądzić system prawa i określić, czy system PRL był zbrodniczy.

Zdaniem Gabrela, o tym czy PRL był czy nie był zbrodniczy, można by łatwo stwierdzić, gdybyśmy mieli odpowiedni zapis w konstytucji lub gdyby na początku lat 90. stwierdzono, że PRL był państwem bezprawnym, godzącym w prawa jednostki.

Nie stwierdzono tego, uznając, że mamy ciągłość prawną. Sukcesem prokuratury IPN jest skierowanie kilkudziesięciu wniosków o uchylenie immunitetu tym, którzy łamali prawo. Czy nasze wnioski uzyskały akceptację sądów dyscyplinarnych - to inna kwestia

- podkreśla.

Gabrel odniósł się też do sprawy stalinowskiego sędziego, Stefana Michnika, mieszkającego obecnie w Szwecji, który w 2009 r. otrzymał od Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie potwierdzenie, że chroni go immunitet. Orzeczono tak, pomimo, że skazywał ludzi na śmierć.

Nie chciałbym być w roli niezawisłego sądu, który to orzeka. Natomiast wiem, że nasz wniosek o ekstradycję Michnika uzyskał akceptację sądu i skierowano europejski nakaz aresztowania. Szwecja odmówiła. Ale bardzo często brakuje nam jako IPN wsparcia społecznego

- stwierdza Gabrel. Przyznaje, że przekonanie prof. Adama Strzembosza, o tym, że wymiar sprawiedliwości oczyści się sam okazało się mrzonką. Mamy do czynienia z kontynuacją PRL, polegającą na tym, że wciąż orzekają sędziowie stanu wojennego, że istnieją powiązania rodzinne czy środowiskowe.

Po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki społeczeństwo mogło się przebudzić i powiedzieć, że jest nas wielu i system nie może trwać. Stało się inaczej: mieliśmy ewolucję, grubą kreskę, ale przyjęliśmy pewne prawo. Czego mi zabrakło? W latach 1990-97 nie było mechanizmu, który skutecznie osądziłby zbrodnie PRL. Szczególnie stan wojenny, zabójstwa księży, jak ks. Popiełuszko, Suchowolec, Zych, Niedzielak, Kotlarz i inni

- wylicza, wskazując że IPN nie zakończył jeszcze misji w tych sprawach.

W przypadku zabójstwa ks. Popiełuszki, to w 2009 r. postawiliśmy już kilka osób w stan oskarżenia. I nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa w sprawie tzw. związku przestępczego w ramach MSW

- dodaje.

Zapytany wprost o to czy hołubiony współcześnie major Zygmunt Bauman, który za ściganie żołnierzy wyklętych dostał krzyż walecznych, nie powinien stanąć przed sądem, odpowiada:

Są kwestie, o których prokurator publicznie nie może mówić. Chętnie odpowiedziałbym jako osoba prywatna, ale wywiadu udzielam jako urzędnik państwa. Mogę jednak powiedzieć, że cała ta sprawa napawa mnie smutkiem. Młodzi powinni mieć dobre wzorce i autorytety.

Gabrel odnosi się też jednoznacznie do tzw. "polskich obozów koncentracyjnych".

Nie było takich obozów. Były to niemieckie obozy

- podkreśla, tłumacząc że pojawiające się tego rodzaju określenia w mediach niemieckich czy amerykańskich są wyłapywane i ścigane.

My to ścigamy, aktywne jest też w tej sprawie MSZ. Generalizowanie postaw Polaków z czasu II wojny światowej jest bolesne i trzeba się temu przeciwstawiać. Ścigać oczywiście możemy obywateli Polski, choć sprawa kradzieży napisu z obozu Auschwitz-Birkenau świadczy, że nie tylko. I ściganie tego jako kłamstwo oświęcimskie to świetny pomysł.

 

mall / Super Express

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych