Krzysztof Wyszkowski o ultimatum, jakie Wałęsa postawił wydawnictwu Zysk i S-ka: "To jest miotanie się człowieka chorego na ambicję". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Możliwe, że to jest reakcja na informację o tym, że film Wajdy został odrzucony z konkursu o Oskara. I Wałęsa z tego powodu cierpi. Bo jego choroba polega na tym, że on musi codziennie karmić się jakąś laurką na swój temat. (...) Bo on jest pusty w środku, więc jest napełniany z zewnątrz - mówi Krzysztof Wyszkowski, były opozycjonista i współpracownik Lecha Wałęsy, współzałożyciel WZZ. Według Wyszkowskiego, to z tego powodu Wałęsa straszy wydawnictwo Zysk i S-ka.

CZYTAJ TAKŻE: Wałęsa grozi wydawnictwu Zysk i S-ka. „Daję Wam 14 dni (…) w przeciwnym razie zabieram się za wymuszenie…”

 

wPolityce.pl: Lech Wałęsa pisze do wydawnictwa Zysk i S-ka, że daje 14 dni na wycofanie paszkwili na swój temat. Czy to ciąg dalszy „ofensywy” byłego prezydenta?

Krzysztof Wyszkowski: Właściwie to zaczęło się od słów skierowanych do mnie: „skończyłem z Wyszkowskim…”. Gburowate i wrogie stwierdzenie, że on „skończył” ze mną. Ja niezupełnie uważam, że ze mną skończył, bo przecież wyrok był taki, że ja dochowałem należytej staranności w badaniu sprawy Wałęsy, czyli nie ma mowy o żadnym potępieniu tego, co ja o nim powiedziałem. Czyli stanowisko w sprawie jego agentury sad uznał za zasadne.

 

Wałęsa pisze, że po 14 dniach „zabiera się za wymuszanie” swoich racji. Czy to typowa dla niego retoryka?

Niestety, tak. On w ten sposób próbuje przeinaczyć fakty. On procesu ze mną nie wygrał, a mówiąc, że ze mną „skończył” usiłuje wmówić, że tak się stało, że mnie pokonał. Nic takiego nie miało miejsca. Teraz „zabiera się” za Cenckiewicza, ale w tym piśmie do Zysku nie odnosi się bezpośrednio do niego, tylko do wydawnictwa. Nie wymienia tytułu książki, mówi w liczbie mnogiej o jakichś książkach… Ale to wszystko jest takie prymitywne, przecież ten język, ta polszczyzna są niegodne człowieka publicznego. W tym sensie także żałosna jest pierwsza wersja tego pisma, on posklejał jakieś kawałki zszywaczem biurowym, coś nieprawdopodobnego. On sobie siedzi w domu, lepi jakieś rzeczy, jak jakiś człowiek podkulturowy. Niczego się nie wstydzi, niczego się nie boi, bo oczywiście te tzw. mainstreamowe media zaprzyjaźnione ukryją ten jego prymitywizm, tę wulgarność. Oni tylko wybierają coś, jakieś kawałki, które jeszcze nadaje się do publikacji. Ta ochrona ze strony głównych mediów powoduje, że on się staje coraz bardziej bezczelny.

 

A jak pan myśli, co w tej książce jest takiego, co popchnęło Wałęsę do tego ataku?

(śmiech) Próba domysłu, jakie procesy się w tym mózgu dzieją to jest ponad moje siły. To jest umysł nieprzewidywalny, w moim przekonaniu ciężko chory. Ale on mówi, że skoro „skończył” ze mną, no to teraz przystępuje do kolejnego zadania. Czyli, że niby działa tak, jak obiecał. Po zakończeniu jednego zadania, bierze się za następne.

 

Czy nie ma pan wrażenia, że te „zadania”, które Wałęsa sam sobie stawia, to jakieś budowanie zupełnie nieprawdziwego, alternatywnego świata?

To budowanie nieprawdy wokół siebie przez Wałęsę sięga roku 1980. Ja może niepotrzebnie to tolerowałem, ale on zaraz o strajku zaczął mówić, że to on założył Wolne Związki Zawodowe, a myśmy do niego dołączyli. Proszę sobie wyobrazić, że on już wtedy zdobywał się na takie manipulacje. Ta choroba ujawniła się też w czasie internowania w Arłamowie, w jego rozmowie z bratem, którą cytuje w książce Cenckiewicz. On tam mówi o swoim pochodzeniu od Cesarza Rzymu Wałensy, że wszystko się od niego zaczęło. Więc według niego to nie mogło być tak, że on przyszedł do mnie i zgłosił się do współpracy. Woli wersję, taką jak w filmie Wajdy, że oto on - gigant przychodzi do jakichś maluczkich, robaczków i ich uczy. Przecież to jest wszystko odwrotnie. Ale ponieważ tacy ludzie jak Wajda i ta propaganda rządowa mu pomagają to tak się dzieje. On jest właściwie ofiara tych dziennikarzy, czy artystów, którzy robią z niego herosa, no tylko materiału nie wystarcza. I potem wychodzą takie absurdy, jak to oświadczenie w sprawie wydawnictwa Zysk.

 

Mówi pan o nieprzewidywalności Lecha Wałęsy, czy należy się wobec tego bać jego ewentualnych dalszych działań?

Bać to chyba nie. Ale to zawsze jest nieprzyjemne. Trzeba jeszcze poczekać i zobaczyć, co z tego zrobią zaprzyjaźnione media. Pewnie zacznie się nagonka, ze Lech Wałęsa został tam obrażony i opluty i wtedy taka kampania sama w sobie jest wielka przykrością. Już czytam na jakichś portalach, że Cenckiewicz to wnuk UB-eka, to przecież styl Wałęsy, to on tak mówił. To samo w sobie jest nieprzyjemne. Nawet gdyby procesu sądowego miało nie być, a jeżeli będzie proces, to ciekawe o co. Na razie nie wiadomo, co on temu wydawnictwu zarzuci, czy książce, czy autorowi.

CZYTAJ TAKŻE: Prawda czasu kontra prawda ekranu, czyli dlaczego kupuję wersję życiorysu Wałęsy autorstwa Cenckiewicza, a nie Wajdy

 

Czy to możliwe, że ta sprawa skończy się w sądzie?

On od lat zapowiada, że będzie pozywał wszystkich. Macierewiczowi to zapowiedział 21 lat temu. W telewizji publicznej powiedział, że „pozew będzie jutro”. No i po dwudziestu latach nie ma tego pozwu. Mnie przecież wytoczył trzy lata temu nowy proces o „Bolka”, ale kiedy sąd zarządził postępowanie dowodowe, to on się natychmiast wycofał. Czy teraz by się angażował w proces z Cenckiewiczem? To wątpliwe.

CZYTAJ TAKŻE: Cenckiewicz: "Prezydentura Lecha Wałęsy to jest bardzo konsekwentna obrona postkomunizmu i obrona Jaruzelskiego na czele". WIDEO

 

To o co Wałęsie może tak naprawdę chodzić?

To jest miotanie się człowieka chorego na ambicję. Możliwe, że to jest reakcja na informację o tym, że film Wajdy został odrzucony z konkursu o Oskara. I Wałęsa z tego powodu cierpi. Bo jego choroba polega na tym, że on musi codziennie karmić się jakąś laurką na swój temat. Jakimś hołdem. Musi przynajmniej spotkać człowieka, który powie o nim, że jest genialny, złoży mu jakieś gratulacje. Bo on jest pusty w środku, więc jest napełniany z zewnątrz. Oskar to by było coś. W momencie kiedy dostaje cios umniejszający, film odpada z konkursu to budzi się w nim wściekłość i zaczyna gryźć i kopać. Ale czy to będzie długo trwało i czy adwokaci to wezmą w swoje ręce i przerobią na jakąś treść formalną, to jeszcze nie wiadomo. Trzeba poczekać.

 

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.