Ewa Kopacz: "Jest moda na atakowanie Platformy. Na szczęście Tusk, niezależnie od fazy, jest silny. Premier jest ze stali"

Fot. PAP / Rafał Guz
Fot. PAP / Rafał Guz

Ewa Kopacz whisky nie pije, cygar nie pali, ale i tak uważa, że we władzach Platformy sobie świetnie poradzi. W rozmowie z tygodnikiem „Wprost” na wspomnienie, że Joanna Mucha przyznała niedawno, że musiała odejść z rządu, bo nie piła z kolegami alkoholu, była minister zdrowia stwierdza:

Trochę państwo upraszczają. Moim zdaniem chciała po prostu powiedzieć, że kobietom w polityce jest trudniej. I tyle.

Zapytana o nieśmiałe głosy w Platformie, że może premier, cieszący się coraz mniejszym zaufaniem, powinien ustąpić, straszy – zwłaszcza Polaków:

- Ci, którzy znają mądry upór Donalda Tuska, wiedzą doskonale, że się nie podda i będzie pełnił swoją funkcję do końca.

- Do końca jego czy Platformy?

- Bez złośliwości. Do momentu, w którym wyborcy mu nie powiedzą, że chcą u steru kogoś innego. Obserwuję Tuska od wielu lat. Wiedzą państwo, co w nim najbardziej cenię? Że się nie ugina pod trudnościami. Przeciwnie: one go mobilizują. Łatwo jest rządzić, gdy wszyscy obsypują pochwałami, sondaże idą w górę, a gospodarka kwitnie. Tyle że prędzej czy później ta sielanka się kończy. I premier świetnie sobie z tym daje radę, w gorszych czasach nie traci determinacji i odwagi. Pod tym względem jest ze stali.

Choć nie jest łatwo – użala się Kopacz:

Teraz jest moda na atakowanie Platformy. Na szczęście Tusk, niezależnie od fazy, jest silny. I robi swoje.

Słodzi nie tylko pryncypałowi, ale również… samej sobie. Gdy opowiada, jak to premier ją krytykował na posiedzeniach rządu wypala:

Po pierwsze, znana jestem z tego, że mówię, co myślę. Po drugie, byłam walecznym ministrem zdrowia, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze dla resortu.

Kopacz nie wyklucza koalicji z SLD. O wypowiadającym się jak przyszły premier Leszku Millerze mówi:

W polityce trzeba mieć ambicje. Cieszę się, gdy jest w opozycji poważny konkurent, który nie tylko krzyczy, ale też ma jakiś program. A czy jego aspiracje się spełnią? Czas pokaże. Platforma w każdym razie chce rządzić trzecią kadencję. To całkowicie realne.

Tak dobrych wiadomości nie ma dla Rafała Grupińskiego, uznawanego za człowieka upokorzonego właśnie Grzegorza Schetyny:

- Wybraliśmy przewodniczącego, szefów regionu, zarząd. Pewnie przyjdzie moment, kiedy ocenie poddamy też władze klubu parlamentarnego.

(…) - Podobno nie współpracuje się pani z przewodniczącym klubu najlepiej.

- Wiem jedno: zawsze może być lepiej i zawsze może być gorzej.

A samego Schetynę z uśmiechem rozdeptuje do końca:

- Widzę, że dążą państwo do beatyfikacji Grzegorza Schetyny za życia, i to jako męczennika. Chyba niepotrzebnie. On jest w polityce długo i wie, że ma się w niej lepsze i gorsze dni. Kiedy ponosimy porażkę, rozgoryczenie jest normalne. Pierwszego dnia wydaje się, że wszystko skończone, straciło sens, a inni zdradzili. Ale już nazajutrz trzeba się podnieść i zastanowić, jakie błędy samemu się popełniło.

- Grzegorz Schetyna już się podniósł?

- Pytają mnie państwo o stan jego ducha? Rozmawiałam z nim kilka dni temu na klubowym opłatku, był pogodny, ożywiony, uśmiechnięty. Chyba niepotrzebnie się państwo martwią. Jak znam Grzegorza, już sobie swoje błędy przeanalizował.

Oj, tak. Schetyna na pewno już wszystko przeanalizował. I teraz swoje wnioski zacznie wdrażać. Ewa Kopacz ma powody, by uważnie to obserwować.

znp

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.