"Rosja ma już u naszych granic środki napadu powietrznego, co komplikuje sytuację Polski". Szeremietiew o ostatnich działaniach militarnych Kremla. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
facebook.com
facebook.com

Pierwszy raz od wielu lat bardzo Polska spotkała się z sytuacją realnego oskrzydlenia militarnego. Na Białorusi organizuje się pułk samolotów myśliwsko-bombowych SU-27, a pod Królewcem powstaje baza rakietowa. W obu przypadkach na wyposażeniu może być broń jądrowa.

CZYTAJ WIĘCEJ: Niepokojący ruch Putina. "Bild": Rosja rozmieściła w pobliżu granicy z Polską rakiety krótkiego zasięgu

Jednak w kraju trwa festiwal dobrego samopoczucia i deklaracji politycznych o tym jakimi to wspaniałymi przyjaciółmi są Władimir Putin i jego ludzie.

O pogarszającej się sytuacji geostrategicznej Polski rozmawiamy z Romualdem Szeremietiewem, były wiceministrem obrony narodowej.

 

wPolityce.pl: Czy mamy do czynienia z rosyjskim oskrzydleniem Polski? Nie tylko w sferze militarnej?

Romuald Szeremietiew: Tak i moim zdaniem to jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Tworzone są instrumenty nacisku, które mogą być w każdym momencie użyte. Widzimy teraz jak na dłoni zaniedbania ze strony polskiej w kontekście obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Jeśli chodzi o przygotowywane środki napadu, to jesteśmy na obecnym etapie bezbronni, no może poza grupą samolotów F-16 pod warunkiem, że zdążylibyśmy rozwinąć je operacyjnie w razie potrzeby. To sytuacja bardzo groźna, choć oczywiście nie oznacza, że coś nam teraz fizycznie grozi. Jednak musimy mieć świadomość, że w razie kryzysu strona rosyjska ma środki, których może użyć. Wiemy, że Moskwa potrafi takie rzeczy robić, jeśli tylko widzi możliwość wyzyskania odpowiednich efektów politycznych.

 

Jeśli teraz politycznie stracimy Ukrainę, jeśli znajdzie się ona w rosyjskiej strefie, to nasze położenie geopolityczne jeszcze bardziej się pogorszy. Cała ściana wschodnia, poza krótkim odcinkiem granicy z Litwą, będzie nam wrogiem.

Nazwijmy to bardziej elegancko – będzie nam przeciwnikiem. To niestety racja. Z punktu geostrategicznego sytuacja może stać się bardzo niebezpieczna. Np. ze względów podniesionych wcześniej – nie mieliśmy wystarczającej obrony przed zagrożeniami przy wcześniejszym położeniu. Więc jeśli to zagrożenie miałoby się rozszerzyć o granicę z Ukrainą, to sytuacja stanie się mocno nieprzyjemna.

 

Aby wyobrazić sobie groźbę sytuacji, spróbujmy sobie uświadomić, że krótkie uderzenie z trzech stron: północy, wschodu i południa sprawia, że w niedługim czasie pod okupacją znajdzie się Polska do Wisły, wraz z prawobrzeżną częścią Warszawy. I to wszystko stanie się zanim zbierze się NATO na pierwszej naradzie.

Jeśliby strona rosyjska zechciałaby się pokusić o jakąś operację militarną – patrz Kaukaz – to faktycznie ma pan rację, i ten scenariusz zawarty w pytaniu jest realny. Jednak myślę, że niekoniecznie trzeba widzieć od razu tego typu zagrożenia. Rosja ma już u naszych granic realne środki uderzenia, napadu powietrznego, co skomplikowało sytuację polityczną Polski. Nie musi nic okupować, bo to wymagałoby przygotowań, mobilizacji itd.

Tu taki wtręt. Brygada, uzbrojona w Iskandery na terenie Kaliningradu, znajduje się w Czerniachowsku. To mniej więcej jest 40 kilometrów od granicy z Polską. Zakładając, że nasze Kraby, czyli artyleria samobieżna, o którą zabiegałem będąc wiceministrem obrony narodowej, będzie na uzbrojeniu Wojska Polskiego, a zamówiliśmy 120 dział, czyli pięć dywizjonów, oraz zakładając, że te działa otrzymają amunicję precyzyjnego rażenia na odległość ponad 40 kilometrów, to jeden dywizjon dałby sobie radę z bazą Iskanderów w Czerniachowsku.

 

Faktycznie przygotowania do rozwiązań militarnych służą najczęściej temu, aby takich rozwiązań nie wcielić w życie. Do skutecznych działań dyplomatycznych wystarczy realna groźba użycia siły.

Tak jest. Ja ciągle powtarzam, że ministerstwa obrony są po to, aby wojny nie było…

 

Czy jeśli Kremlowi uda się podporządkować Ukrainę, to czy może on zacząć grać wobec nas kartą roszczeń terytorialnych ze strony nacjonalistów ukraińskich? Ci mają przecież pretensje o 17 polskich powiatów.

Teoretycznie jest to oczywiście możliwe. Bo nie daj Panie Boże, że jeśli Ukraina znajdzie się w strefie rosyjskich wpływów, to nie ulega wątpliwości, że najpoważniejszym przeciwnikiem Rosji stanie się Polska. Znając sposoby uprawiania polityki przez Rosję, to nie można wykluczać niczego, także szantażu, kaptowania nacjonalistów itd. A roszczenia i pretensje terytorialne pogrobowców Bandery mogą dać się łatwo użyć przez Moskwę. A kto może z ręką na sercu powiedzieć, że już teraz co się dzieje na linii Zachodnia Ukraina - Polska jest faktycznie jedynie działaniem ukraińskim, a nie inspirowanym z zewnątrz? Przecież ta sprawa doskonale działa na korzyść Rosji.

 

Warto zauważyć, że w sprawach wzrostu zagrożenia Polski ze strony Rosji panuje w zasadzie cisza w najważniejszych mediach. A przecież wiadomo, że jednym z elementów przygotowywania się do różnych ostrzejszych działań jest „znieczulenie” przeciwnika, wyłączenie jego czujności. Czy trwający „bal” w Warszawie nie powinien zaniepokoić Polaków?

No właśnie, to dziwna sytuacja. Przecież sprawy, o których właśnie rozmawiamy widoczne są gołym okiem. Nie potrzeba do ich postrzegania mieć jakichś nadzwyczajnych informacji wywiadowczych. Jednak pewne działania są poczynione, które – miejmy nadzieję – świadczą o rozpoznaniu zagrożenia przez ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju.

Po pierwsze niedawne ćwiczenia NATO. Pierwszy raz na taką skalę Pakt Północnoatlantycki ćwiczył w kraju byłego Układu Warszawskiego i zauważyła to Moskwa.

Po drugie pojawiły się pewne opinie ze strony osoby, którą bym o to nigdy nie podejrzewał, a wobec tej osoby jestem dość krytyczny. W święto Wojska Polskiego 15 sierpnia Bronisław Komorowski przyznał, że w zasadzie Polska nie ma armii, która byłaby w stanie obronić kraj. To dobry sygnał, późny bo późny, ale świadczący o tym, że wyczuwa się pewne niebezpieczeństwa.

Ale jest też inna sprawa. Zarysowany został plan wzmocnienia sił zbrojnych w systemy obrony przeciwrakietowej. Musimy zakupić rakiety średniego i dalekiego zasięgu, no i widzimy co się stało z ministrem Waldemarem Skrzypczakiem, który zajmował się m.in. tą sprawą. Powstaje pytanie, czy uderzenie w Skrzypczaka to odpowiedź na jego faktyczne lewe powiązania, czy może szef kontrwywiadu, który jest w ciepłych relacjach z Komorowskim, wykonał manewr, który opóźnił działania obronne kraju?

 

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

 

----------------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"Rosja Putina"

Rosja Putina

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych