Gen. Waldemar Skrzypczak nie był łatwym partnerem dla rządzącej od 2007 roku ekipy. Gdy w 2009 r. jako dowódca Wojsk Lądowych skrytykował ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, od razu podał się do dymisji. Jednak następca Klicha dał mu po wyborach w 2011 r. posadę wiceministra. Wczoraj generał podał się jednak do dymisji, nieoficjalnie dlatego, że zmuszono go do tego, gdyż stał się niewygodny dla rządu Donalda Tuska.
CZYTAJ TAKŻE: Premier wymusił dymisję gen. Skrzypczaka? SKW inwigilowała wiceszefa MON
O co chodzi w zamieszaniu wokół generała próbujemy rozwikłać w rozmowie z Romualdem Szeremietiewem, byłym wiceministrem obrony narodowej, który sam padł ofiarą sfingowanej afery, po której został zdymisjonowany przez Jerzego Buzka na wniosek Bronisława Komorowskiego - ówczesnego ministra obrony.
wPolityce.pl: Czy gdyby był pan ministrem obrony, wiceministrem mógłby być gen. Skrzypczak?
Romuald Szeremietiew: Tak. Po pierwsze uważam, że generał zaprezentował się nam jako żołnierz, dowódca, który kieruje się honorem. Po drugie – moim zdaniem – bardzo dobrze orientował się potrzebach armii i wie jaki sprzęt, jakie uzbrojenie jest nam potrzebne. Bardzo pozytywnie odbierałem jego stosunek do polskiego przemysłu obronnego. Zamiary i plany, o których mi kiedyś mówił, wydawały mi się racjonalne i możliwe do zrealizowania.
A czy nie uważa pan, że – abstrahując kim są obecnie rządzący i co prezentował sobą były minister ON Bogdan Klich - generał krytykując swych cywilnych zwierzchników nie złamał jakichś standardów? Przecież można sobie wyobrazić, że ten oficer mógłby skrytykować każdą inną ekipę.
Tak i tu pojawia się ważne pytanie czym jest i jak daleko sięga cywilna kontrola nad siłami zbrojnymi i jak się ona ma do tego, co się nazywa honorem żołnierskim. Bo to jest tak, że żołnierz ma wykonywać rozkazy, który wykonanie może przypłacić własnym życiem, albo życiem swoich podwładnych. Jeśli więc problem dotyczy takich spraw, to wówczas zasady cywilnej kontroli powinny ustąpić. Cywil, który kontroluje żołnierza, nie ponosi takiej odpowiedzialności, jak żołnierz, dowódca. Przypominam, że protest gen. Skrzypczaka tego właśnie dotyczył i on poczuł się odpowiedzialny za swoich podwładnych. Ja go za to szanuję.
W krajach o unormowanej demokracji takie wystąpienie generała w czynnej służbie byłoby niemożliwe lub byłoby ostatnim przed przejściem w stan spoczynku. Gen. Skrzypczak skrytykował ministra Klicha i podał się do dymisji. Jednak następca Klicha wziął go na wiceministra.
Gdy słyszę zwrot „rozwinięte demokracje”, to zawsze pytam, która demokracja jest tak rozwinięta jak polska, skoro polski parlamentaryzm jest obok angielskiego najstarszy na kontynencie europejskim. Uważam się za członka narodu z rozwiniętą demokracją, w odróżnieniu od np. Moskala. Znam przypadek następujący. Szwecja jest krajem – jakby ktoś powiedział – o rozwiniętej demokracji, prawda? I otóż w tej Szwecji pamiętam sytuację, gdy z krytyką ministra obrony tego kraju wystąpił szef sztabu. I to była publiczna krytyka dotycząca jakichś przygotowań szwedzkiej armii. No i partia, która miała wówczas większość i rządziła, przyznała rację generałowi i minister został zdymisjonowany. Tak więc różnie bywa w świecie demokratycznym, bo trzeba pamiętać, że żołnierz jest także obywatelem. Nie można przyjmować założenia, że cywil ma zawsze rację, a żołnierz – jeśli widzi to inaczej, ma usta zamknąć na kłódkę i w najlepszym wypadku może podać się do dymisji. To – moim zdaniem – jest bardzo kiepskie rozwiązanie.
Skąd się bierze milczenie prezydenta? Bronisław Komorowski – zwierzchnik sił zbrojnych – na każdym kroku i ostentacyjnie podkreśla swoją bliskość z armią, jednak gdy obecnie mamy do czynienia z wyraźnym kryzysem na linii siły zbrojne – rząd, siedzi jak mysz pod miotłą.
Nie wiem, trudno jest mi tu coś powiedzieć, bo nie siedzę koło Komorowskiego, a nawet bym nie chciał koło niego siedzieć – jak pan zapewne wie – z powodów oczywistych. To milczenie może wynikać z naturalnej ostrożności, którą wykazuje pan Komorowski w sytuacjach skomplikowanych. Jeżeli nie ma on jakiegoś silnego impulsu zewnętrznego, który każe mu działać, to stara się być niekontrowersyjny. On myśli też o swojej przyszłości, bo przecież planuje po raz kolejny zostać prezydentem, więc nie chce się narażać bez potrzeby różnym środowiskom, a w tej sytuacji naraziłby się albo jednym albo drugim.
W tle dymisji gen. Skrzypczaka jest współpraca polskiej armii, polskiej zbrojeniówki z Izraelem. Czy to państwo jest dla Polski odpowiednim partnerem w dziedzinie obronności? Pamiętamy przypadek Gruzji, której Izrael sprzedał systemy obrony przeciwlotniczej, a gdy to kaukaskie państwo zostało zagrożone przez Rosję, to Tel Aviv bez mrugnięcia okiem przekazał kody rakiet Moskwie, przez co stały się bezużyteczne.
Tak. Jednak z tego co wiem, to właśnie gen. Skrzypczak nie chciał pewnych rzeczy od strony izraelskiej z powodów, które zawarł pan w pytaniu.
Jeśli chodzi o Izrael, to mamy sprawę następującą. Poziom technik reprezentowany przez państwowe i prywatne firmy zbrojeniowe tego państwa jest bardzo wysoki – to nie podlega dyskusji. Ale podejmując współpracę z tym partnerem musimy patrzeć pod kątem naszych interesów, więc jeśli gen. Skrzypczak postąpił z nimi tak jak postąpił, a z jego wyjaśnień wynika – a ja mu wierzę – że kierował się polskim interesem, no to jest plus dla niego.
Mamy sytuację geopolityczną jaką mamy, graniczymy z Rosją, podobnie jak Gruzja i raczej nie powinniśmy stawiać na współpracę wojskową z krajem, który sprzeda nam broń, do której dostęp da naszemu potencjalnemu antagoniście. Tymczasem słyszymy o jakiejś „przyjaźni”, co ma być argumentem za ścisłą współpracą.
Absolutnie tak. Kupowane przez nas uzbrojenie nie może budzić naszych wątpliwości, że ma ono nam dobrze służyć. Taki standard powinien być oczywisty i trzeba się nim kierować. Jeżeliby znaleźli się ludzie, którzy by tego standardu się nie trzymali, to zasługiwaliby na najwyższe kary. Przyjaźń nie oznacza szkodzenia sobie. Przypominam, że w Stanach Zjednoczonych, które są w ścisłym sojuszu i w przyjaźni z Izraelem, odsiadują wyroki więzienia obywatele USA schwytani na szpiegostwie na rzecz Izraela. Przyjaźń ma swoje granice. Jest takie stare przysłowie o góralu, który posyłał syna do wojska: „panów oficerów słuchaj, ale kuferek miej na klucz zamknięty”. Polska historia pełna jest przykładów sojuszy, które się nie sprawdziły.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/172284-jaki-wplyw-na-dymisje-gen-skrzypczaka-mialy-kontakty-z-izraelem-szeremetiew-zaprezentowal-sie-jako-zolnierz-ktory-kieruje-sie-honorem-nasz-wywiad