Raport Millera sobie, Rosjanie sobie. Kolejne rozbieżności w smoleńskiej dokumentacji. Kiedy odnaleziono rejestratory z rządowego tupolewa?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. youtube.pl
Fot. youtube.pl

Są kolejne dowody na błędy i fałsz treści raportu Millera. Rosyjskie protokoły oględzin, które trafiły do polskiej prokuratury, wskazują inny czas odnalezienia rejestratora ATM-QAR Tu-154M niż raport Jerzego Millera. Różnica to aż dwa dni - pisze "Nasz Dziennik".

Gazeta wskazuje, że zgodnie z zapisami raportu Millera cztery rejestratory rządowego Tu-154M znaleziono na wrakowisku 10 kwietnia 2010 roku. Dodaje, że jednego rejestratora do dziś nie odnaleziono.

Załącznik nr 2 (pkt 2.1) do raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego mówi wprost: „Na miejscu wypadku 10.04.2010 r. zostały odnalezione następujące rejestratory samolotu Tu-154M: katastroficzny MŁP-14-5, eksploatacyjny KBN-1-1, kaseta pamięci ATM-MEM15 (odnaleziona w szczątkach rejestratora ATM-QAR). Rejestrator K3-63 nie został odnaleziony na miejscu wypadku”

- pisze "ND".

Dodaje, że z tych zapisów wynika jasno, że rejestratory "już w dniu katastrofy były do dyspozycji śledczych i komisji technicznej".

Jednak okazuje się, że te zapisy stoją w sprzeczności z dokumentacją rosyjską.

Polska prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy, dysponuje jednak rosyjskim protokołem oględzin, który nie pozostawia najmniejszych wątpliwości: rejestrator ATM-QAR Rosjanie znaleźli dopiero w poniedziałek, 12 kwietnia. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, który odnotował fakt odnalezienia ATM-QAR, stwierdza, że dowód ten „ujawniono w ramach prowadzonych oględzin miejsca katastrofy 12 kwietnia 2010 r.”. Dokładna godzina podjęcia skrzynki nie jest znana, bo protokół podaje czas zbiorczo dla wszystkich czynności prowadzonych tego dnia na miejscu wypadku (od godz. 10.30 do godz. 18.00 czasu moskiewskiego). Starszy śledczy Komitetu Śledczego pisze: „Ujawniono rejestrator pokładowy ATM-QAR, który zapakowano do polietylenowego worka, opieczętowano metką z napisem objaśniającym oraz podpisami osób uczestniczących w tej czynności”

- podaje gazeta.

Z dokumentacji wynika również, że 10 kwietnia, wbrew informacji zawartej w raporcie Millera, nie odnaleziono innego rejestratora, KBN-1-1. Stało się to dopiero kilka dni później.

W dniu katastrofy zabezpieczono tylko dwa urządzenia: parametryczny MŁP-14-5 i akustyczny MARS-BM. Potwierdza to protokół oględzin i zabezpieczenia ich przez oficerów śledczych

– raportują rosyjscy prokuratorzy.

"ND" przypomina również, że żaden z polskich prokuratorów nie był obecny przy formalno-procesowych czynnościach podejmowanych przez Rosjan, choć we wskazanych w protokołach godzinach byli już na miejscu.

Tu pojawia się wyraźna sprzeczność. Według Targalskiego, przy tej czynności obecni byli: on sam, Klich, Anodina i Morozow. Tymczasem rosyjski protokół, opisując tę samą czynność, nie wymienia ani Targalskiego, ani Klicha. Klich wspomina, że po wylądowaniu procedury graniczne trwały dwie godziny, więc akurat ok. godz. 21.00 Polacy mogli już uczestniczyć w wydobywaniu rejestratorów. Dlaczego jednak skoro, jak twierdzą, mieli być świadkami tych czynności, ich nazwisk nie ma na pieczęciach?

- zastanawia się "ND".

Polscy prokuratorzy ani 10, ani 12 kwietnia nie uczestniczyli w żadnych czynnościach Rosjan przy rejestratorach. Dziś swoją absencję tłumaczą brakiem podstaw formalnych

- wskazuje gazeta.

"Nasz Dziennik" dodaje, że o rozbieżnościach dot. czasu podjęcia rejestratora ATM-QAR usiłowano porozmawiać z Maciejem Laskiem, szefem PKBWL. Po zasygnalizowaniu problemu dalszy kontakt z członkiem komisji Millera jednak się urwał.

Cały tekst w "Naszym Dzienniku".

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych