Niemiecka wielka koalicja a polskie interesy. NASZ WYWIAD z Krzysztofem Szczerskim

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: agencje informują, że kończą się negocjacje koalicyjne. Lada chwila u naszych zachodnich sąsiadów może powstać rząd CDU/CSU i SPD. Co to oznaczało będzie dla Polski?

Krzysztof Szczerski, poseł PiS, były wiceszef MSZ: Umowa koalicyjna zostanie zawarta, jeśli poprze ją w referendum SPD. Jeśli to referendum potwierdzi umowę, po stronie zachodniej będziemy mieli bardzo silny rząd o bezprecedensowej większości. Angela Merkel będzie miała bardzo silny mandat. Polska strona będzie musiała natomiast przestudiować dokładnie umowę koalicyjną. Pytanie otwarte dotyczy tego, w jaki sposób ona będzie mówiła o tych interesach Niemiec, które są sprzeczne z polskimi. Takich spraw jest sporo.

Czego dotyczą najważniejsze?

Najważniejszą sprawą jest pakiet klimatyczno-energetyczny. Ale to nie jedyna sprawa. Jeśli Niemcy podejmą decyzję o odejściu od gazu łupkowego, mogą chcieć naciskać Unię Europejską, by zgodziła się na zakaz łupkowy w Europie. Kolejną sprawą jest kwestia współpracy energetycznej Niemiec z Rosją. To są sprzeczne z polskimi interesami obszary zaangażowania niemieckiego. Pytanie, jaki duch współpracy będzie panował między Berlinem a Moskwą.

Media informowały, że szefem MSZ może zostać Frank-Walter Steinmeier. To dobry znak?

Jeśli on zostanie szefem dyplomacji, ważnym jest pytanie, jak będzie się kształtowała polityka wschodnia pod nową koalicją. W sprawie polityki energetycznej oraz w sprawie Wschodu Polska musi przeprowadzić głęboką analizę umowy koalicyjnej, a także przeanalizować pierwsze ruchy nowego rządu.

Komentatorzy wskazują, że relacje Unii Europejskiej i Rosji stają się coraz chłodniejsze. Czy zmiana rządu w Berlinie może to zahamować?

Rzeczywiście obecnie mamy do czynienia z kryzysem wokół Ukrainy. Na szczęście dla wszystkich stron oraz dla samej sprawy dostrzeżono element kryzysu na Ukrainie oraz jego znaczenia. Oby wyciągnięte zostały odpowiednie wnioski. Wciąż aktualna jest propozycja rosyjska: "usiądźmy razem do stołu". To na pierwszy rzut oka wydaje się dobrą i neutralną propozycją, ale zgoda na to będzie niepokojąca.

Dlaczego?

Oznacza bowiem, że Unia z Rosją będą same decydować o losie Ukrainy. Ukraina w tej koncepcji stanie się niczym protektorat unijno-rosyjski.  To również dla Polski jest skrajnie niekorzystne. Obecnie mamy rodzaj napięcia na Wschodzie, które wiąże się z sytuacją w Kijowie, ale propozycja protektoratu Brukseli i Moskwy nad krajami Partnerstwa Wschodniego może być zaakceptowana przez nowy rząd. Obecnie najważniejsze są nie tyle napięcia widoczne w okół Ukrainy, ile sposób wyjścia z tego kryzysu.

Kto po stronie unijnej będzie miał w tej sprawie najwięcej do powiedzenia?

Świadczy o tym dobrze list, jaki córka Julii Tymoszenko wysłała w sprawie sytuacji swojej matki. Ona skierowała go do Angeli Merkel, która staje się dla niej ostatnim politykiem, który może coś uczynić ws. jej matki. Przykre, że ona nie pisze listu do Warszawy. To pokazuje rolę Polski w Europie. Dla strony ukraińskiej to nie Warszawa jest kluczowa, ale Niemcy. Niepokoi również to, że ten list jest kolejnym sygnałem, że obecnie to Niemcy mogą decydować politycznie za całą Unię. Z punktu widzenia niemieckiego to rozwiązanie korzystne, ale dla Polski i Unii to nie jest dobry sygnał. To oznacza, że Niemcy są w stanie podejmować decyzje za całą Wspólnotę.

Rozmawiał KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych