Nie ulega wątpliwości, że ten, z kim politycznie i gospodarczo zwiąże się Ukraina - bez względu na to, czy będzie to Rosja, czy UE - weźmie sobie na głowę także wielki kłopot, ponieważ kraj ten jest na krawędzi bankructwa
- pisze "The Economist".
Największą trudnością na drodze do stowarzyszenia Ukrainy z UE nie jest Rosja, lecz sama Ukraina - kraj bez tradycji własnej państwowości, chronicznie skorumpowany, dysfunkcyjnie zarządzany i posiadający pasożytniczą elitę
- napisał tygodnik w stałej rubryce "Charlemagne".
Według "Economista":
Dryfowanie prezydenta Wiktora Janukowycza w stronę UE nie wynikało ze wspólnie wyznawanych wartości. O wiele bardziej niż na losie Ukrainy zależy mu na utrzymaniu się u władzy i osobistym wzbogaceniu. Zarówno w razie podpisania układu stowarzyszeniowego z UE, jak i w razie wstąpienia do lansowanej przez Moskwę Unii Celnej Janukowycz musiałby zapłacić polityczną cenę. W pierwszym przypadku musiałby otworzyć rynek, wprowadzić reformy i podporządkować się unijnym normom, co godziłoby w interesy rządzących elit i wystawiło gospodarkę na konkurencję, do której nie jest przygotowana. W drugim zaś przestałby być "panem Ukrainy" i "przekształciłby się w menedżera". Ani Rosja, ani Zachód nie są gotowe, by ratować Janukowycza tylko dlatego, że wybrał którąś ze stron kosztem drugiej
- zaznacza "Economist".
Nie ulega wątpliwości, że ten, kto przeciągnie Ukrainę na swoją stronę, weźmie sobie też na głowę wielki kłopot. Jeśli zakłamanie Janukowycza w okresie przygotowań do wileńskiego szczytu o czymś świadczy, to o tym, że stosunki z tym krajem po szczycie będą jeszcze trudniejsze
– stwierdza tygodnik.
Ekspert ds. Ukrainy z uniwersytetu w Oksfordzie Andrew Wilson sądzi, że stosunki z Ukrainą będą stały pod znakiem "złej wiary, dwulicowości i niechętnej realizacji" ustaleń.
Slaw/ PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/171801-zachod-odetchnal-z-ulga-po-stracie-ukrainy-opiniotworczy-the-economist-zaczal-wyliczac-zyski-z-przejecia-kijowa-przez-moskwe