Nieudolność rządu krzywdzi naszych rodaków przebywających poza granicami Polski. Kuleje polityka repatriacyjna

Pochód na Sybir - grafika Artura Grottgera / fot. Wikimedia Commons
Pochód na Sybir - grafika Artura Grottgera / fot. Wikimedia Commons

Co osoba, to tragiczna historia. Wywożeni – oni, bądź ich przodkowie, często w nieludzkich warunkach, tysiące kilometrów od Ojczyzny. Pozostawieni sami sobie, na stepach, bez dachu na głową, bez przyjaznej twarzy – mogli liczyć tylko na siebie. I nadal mogą liczyć tylko o siebie, gdyż Polska nie ułatwia im – a wręcz utrudnia, powrotu do kraju.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, za Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, na repatriację czeka 2628 osób. Czeka...od 6 do 8 lat. Ustawa o repatriacji obowiązuje od 2000 r. - w tym czasie do Polski wróciło zaledwie 4,8 tys. osób. A przewidywano napływ ponad 50 tys. rodaków. Na powroty wydaliśmy minimalną kwotę – między 6, a 9 mln zł.

20 tys. Polaków chce wrócić, ale nawet nie składają dokumentów, bo ambasady ich nie przyjmują. Mówią im: załatwcie sobie zaproszenie i pracę, wtedy możecie jechać

- mówi Aleksandra Ślusarek, Prezes Związku Repatriantów RP.

Walentyna Kamińska, która wraz z rodziną wróciła do Polski w 1995 r., relacjonuje, że rodacy pozostający na kazańskich stepach są tam dyskryminowani. Nie chcą tam pozostać, ale Ojczyzna nie umożliwia im powrotu, więc decydują się na wyjazd do Rosji – opowiada.

Ze skali problemu zdaje sobie sprawę resort. W Sejmie czeka obywatelski projekt, który zakłada m.in. przyjęcie do kraju osoby, która uzyskała promesę wizy, w ciągu 24 miesięcy. Kontynuując dzieło ojca, o poprawę sytuacji repatriantów walczy Jakub Płażyński, syn Macieja. Projekt ustawy ma wspomóc także resort:

Budżet ma wspierać gminy zapraszające repatriantów. Chcemy też objąć ich pomocą w okresie adaptacyjnym

– mówi Mateusz Sora, dyrektor Departamentu Obywatelstwa i Repatriacji MSW.

Okazuje się, że jesteśmy jedynym krajem, który tak nieudolnie prowadzi politykę repatriacji. Jak mówi „Rzeczpospolitej” Robert Wyszyński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, inne kraje bez problemu sobie z tym radzą:

Najlepiej idzie Niemcom, którzy są najbogatsi, ale świetnie sobie radzą też w biedniejszym Kazachstanie. Tam już co dziesiąty mieszkaniec narodowości kazachskiej jest repatriantem. Ambitne plany realizuje także Rosja, która cierpi na gigantyczny deficyt ludności, więc ściąga praktycznie wszystkich rosyjskojęzycznych białych z republik azjatyckich byłego ZSRR. (…) Litwini ciągnęli ich [rodaków – przyp.red.] już w 1992 roku, czyli od razu, jak odzyskali niepodległość. Przeprowadzili szeroko zakrojoną akcję repatriacyjną i przyjęli wszystkich, którzy tylko chcieli przyjechać.

Co więcej, kulejemy także jeśli chodzi o politykę w stosunku do repatriantów, po sprowadzeniu ich do kraju. Rosjanie dają emerytury, przyznają obywatelstwo małżonkom, jeżeli są z innego kraju. Natomiast my pozostawiamy ich samych sobie.

Zdaniem Wyszyńskiego, to zachowanie polskich władz w stosunku do repatriantów wynika z myślenia.

Inni nie traktują repatriacji jako części polityki migracyjnej czy demograficznej, tylko przeprowadzają je w ramach polityki zadośćuczynienia. Takie myślenie w ogóle u nas nie występuje. Inni próbują wynagrodzić swoim rodakom krzywdy, a my nie przejmujemy się tym, że Polacy byli za granicą represjonowani za samo bycie Polakami

- podsumowuje socjolog.

mc,rp.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych