Pospieszalski dla wPolityce.pl: "Na razie nie ma żadnych incydentów poza rzuceniem kilku petard na teren rosyjskiej ambasady". Relacja z pl. Na Rozdrożu

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

wPolityce.pl: Kolejne niepokojące doniesienia dotyczące Marszu Niepodległości przekazują nam media. Co dzieje się na samym Marszu?

Jan Pospieszalski: Jestem obecnie pod pomnikiem Romana Dmowskiego, gdzie gromadzą się ludzie. Płoną również flary, widać wiele transparentów. Jednak główne czoło marszu nie jest wpuszczane na plac. Główna grupa jest kierowana na ulicę Agrykola, w dół. Samochód z nagłośnieniem stoi z kolei na placu Na Rozdrożu, zamykając drogę uczestnikom pochodu. Straż Marszu kieruje wszystkich w dół, jednak niektóre grupy nie chcą się tam kierować i starają się przechodzić na plac. Wszyscy czekają, co będzie się dalej działo. Widziałem policyjną armatkę wodną, która pojechała Aleją Szucha, jednak na razie jest bardzo spokojnie. Tu jest spokój, nie ma prowokacji. Straż Marszu jest dobrze zorganizowana i kieruje wszystkich na dół.

Czy widać na placu jakąś policję? Jak się ona zachowuje?

Ja nie widziałem tu żadnej policji, poza tą armatką wodną. Policja była przy Kancelarii Premiera oraz przy ambasadzie Rosji. Tam funkcjonariusze ochraniali obiekty. Na teren Ambasady Rosji wrzucono kilka rac.

Władze Warszawy zdelegalizowały Marsz? Jakieś są skutki tej decyzji?

Nikt nam tego nie powiedział. Nie ma tu żadnej oficjalnej informacji o rozwiązaniu Marszu. I bardzo dobrze, bowiem to by mogło sprowokowało uczestników. Jestem w środku Marszu, wśród dużej grupy uczestników. Są tu dzieci, młodzież, kobiety, księża. Jest wokół mnie wiele osób, choć z placu Na Rozdrożu ludzie są wyprowadzani. Nie wszyscy chcą jednak iść na dół.

W mediach słyszymy opinie, że Straż Marszu sobie nie poradziła z ogromem zadań, że sytuacja ich przerosła. Jak pan to ocenia?

To nieprawda. Nie widać żadnych błędów Straży. Na razie nie ma żadnych incydentów poza rzuceniem kilku petard na teren rosyjskiej ambasady. Jednak to miało miejsce tylko z tyłu budynku, od frontu była już policja. Co warto podkreślić, kordon policji był ochroniony przez Straż Marszu Niepodległości. Nie było więc nawet bliskiego kontaktu uczestników Marszu z policją. Wszystko tu jest w porządku.

Wie pan co działo się na placu Zbawiciela? Media pokazują płonącą tęczę...

Nie byłem tam obecny, nie wiedziałem tego. Słyszałem, że taka rzecz miała miejsce. Jeden z uczestników opowiadał mi, że pytał strażaków, czemu nie gaszą tęczy. Według tej relacji strażak miał odpowiedzieć, że "nie będzie dla głupot narażał życia ludzi". I w związku z tym nie gasili... W czasie naszej rozmowy Straż Marszu utworzyła szczelny kordon, który nie dopuszcza już nikogo do wejścia na plac Na Rozdrożu. Na placu jest spokojnie i luźno.

Not. saż

 

CZYTAJ TAKŻE: Marsz Niepodległości w Warszawie. Spłonęła tęcza na pl. Zbawiciela. NASZA RELACJA

CZYTAJ TAKŻE: Warszawski ratusz na wniosek policji rozwiązał Marsz Niepodległości. NASZA RELACJA

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.