"Z d... wyszedłeś i do d... wrócisz, a nie do Wrocławia!". To nie dialog "Chłopców z ferajny". To - według mediów - dialog chłopców z PO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

Zamieszania w Platformie Obywatelskiej ciąg dalszy.

Z d... wyszedłeś i do d... wrócisz, a nie do Wrocławia!

– taką ponoć obietnicę złożył Grzegorz Schetyna działaczowi partii, który wbrew nadziejom przegranego dolnośląskiego barona głosował na Jacka Protasiewicza.

Do pisma, w którym Schetyna groził swojemu partyjnemu koledze, że wróci „stamtąd, gdzie był”, ale nie jest to bynajmniej tak miłe miejsce jak Wrocław, miał dotrzeć tygodnik „Wprost”.

Do mediów trafiły taśmy, które dowodziły, że zwolennicy Protasiewicza oferowali delegatom posady w zamian za głosy na zjeździe. Stronnicy Protasiewicza taśm nie nagrali. Spisali za to jak zachowywał się Schetyna i jego zwolennicy. Taki raport, jak wynika z informacji „Wprost”, trafił na biurko Donalda Tuska. Dotarliśmy do treści listów

- napisał „Wprost”.

Tym miejscem „barwnie” opisanym przez Schetyna, z którego działacz PO miał wyjść i do którego miał wrócić, to Świnoujście. Polityk ten został poproszony na kolacji przez innego działacza o oddanie głosu podczas wyborów partyjnych na Schetynę. Miał on ochotę wrócić ze Świnoujścia do Wrocławia, ale podczas kolacji nie zadeklarował się ostatecznie co do swojego wyboru.

Tydzień przed zjazdem partyjnym w Karpaczu do tegoż działacza miał według „Wprost” zgłosić się najbliższy współpracownik Schetyny - Jarosław Charłampowicz, który w imieniu swojego pryncypała zaproponował delegatowi pracę w dolnośląskim uzdrowisku, którym zarządza marszałek województwa, także będący współpracownikiem Schetyny. Odpowiedzią znowu było ociąganie. Tuż przed zjazdem działcz dostał zaproszenie na imprezę w Western City w Karpaczu, gdzie bawili się zwolennicy ex-wicepremiera, ex-marszałka i ex-ministra spraw wewnętrznych i administracji. Gdy działacz się tam nie pojawiał, a za to zagłosował na Protasiewicza, wzburzony Schetyna miał do niego podejść i wgłosić formułkę zacytowaną na początku.

Schetyna i Charłampowicz zaprzeczają faktom zawartym w liście. A taśmy w tym przypadku nie ma.

Slaw/ "Wprost"

CZYTAJ TAKŻE: Schetyna przerywa milczenie ws. taśm prawdy: Daję najświętsze słowo honoru, że nie mam z tym nic wspólnego

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych