Grzegorz Januszko: "Maska premiera Tuska opada. Dlaczego milczy ws. zdjęcia? Ta scena wygląda nieciekawie. Gdy nie może się wywyższać, woli się schować..." NASZ WYWIAD

Fot. wSieci
Fot. wSieci

W poprzednim numerze tygodnika „wSieci” ujawniliśmy nieznane zdjęcie wykonane 10 kwietnia w Smoleńsku. Donald Tusk i Władimir Putin mają na nim zaskakująco uśmiechnięte oblicza. Fotografia oczywiście wywołała burzę, oskarżano nas o świństwo, podłość. Pojawiły się komentarze, że premierzy wcale nie są jakoś specjalnie przejęci tragicznym zdarzeniem sprzed paru godzin. Jak pan ocenia to zdjęcie?

Grzegorz Januszko, ojciec śp. Natalii Januszko, najmłodszej ofiary katastrofy smoleńskiej: - Myślę, że krytyka premiera nie do końca jest trafna. On bardzo często tak się zachowuje. Wiele razy na szczytach w Brukseli czy przy okazji innych spotkań z przywódcami „mocarstwowymi” Tusk przyjmuje usłużną rolę pozwalając bardziej bezczelnym na protekcjonalne gesty, jak poklepywanie go po plecach itp. Oczywiście nikt nie oczekuje, że będzie puszył jak jakiś operetkowy dyktator, ale on powinien pamiętać, że nie jesteśmy żadnym bantustanem pomiędzy Angolą a Zimbabwe na liście członków ONZ i nie powinien się płaszczyć.

 

Premier nie zawsze tak się zachowuje.

Oczywiście – kiedy czuje przewagę, jest nadmiernie asertywny, żeby nie powiedzieć arogancki. Przekonały się o tym np. rodziny na spotkaniach z szefem rządu, a w szczególności wdowy. Zdjęcie z Putinem potwierdza zatem pewną regułę, a nie stanowi od niej wyjątku. Choć zważywszy na okoliczności, jest mocno niepokojące. Swoje butne wystąpienia Donald Tusk przeplatał wzruszającymi przemówieniami, ale jego maska opada w takich chwilach jak na płycie Okęcia, gdy czekając na przylot trumien z ciałami ofiar dopisywał mu przedni humor. Ponadto premier tolerował i nadal toleruje postacie, które widzą potencjał humorystyczny w katastrofie, typu Palikot, Niesiołowski czy Graś.

 

Dlaczego pana zdaniem premier milczy ws. tego zdjęcia? Przez ponad dwa tygodnie nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, nie organizował nawet konferencji prasowych po posiedzeniach rządu. Wreszcie w dwóch zdaniach powiedział, że nie będzie sprawy komentował, nazywając przy tym nasz tygodnik "nieprzyzwoitym".

Cóż, Donald Tusk na tym zdjęciu wypadł co najmniej niefortunnie. Przypominają mi się słowa cara Piotra I: „Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty – tak, aby swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego”. Nie dziwię się więc, że nie chce się wypowiadać. Ta scena wygląda dla niego bardzo, bardzo nieciekawie.

 

Ta jego pewność siebie gdzieś zniknęła?

Gdy nie może się wywyższać, woli się schować. Szkoda, że podniesioną – zdecydowanie za wysoko – głowę trzyma tylko przy spotkaniach z osobami, nad którymi czuje wyższość. To przykre, bo wszyscy obywatele, a zwłaszcza wdowy nie zasługują na takie zachowanie. Teraz ma dwa wyjścia - albo dalej iść w zaparte, zaprząc całą plejadę kieszonkowych autorytetów od Lisa po Hołdysa, żeby ośmieszać naukowców, być może posłuchać rad niektórych o "zdelegalizowaniu" debaty traktując mających wątpliwości na równi z osobami propagującymi "kłamstwo oświęcimskie"; albo usiąść do poważnej debaty czy po prostu pozwolić, aby się odbyła. Przecież "profesorowie zza Atlantyku", do których pan Lasek ma tak ograniczone zaufanie, nie mogliby sobie pozwolić na publikacje, badania, które by ich zdyskredytowały w sporym, ale jednak określonym środowisku naukowym. Ta druga droga pozwoliłaby, w pewnym stopniu zatrzeć fatalne wrażenie tego zdjęcia.

 

Premier milczy w sprawie swojego zachowania w Smoleńsku, za to chętnie odnosi się, wraz ze swoimi politycznym i medialnymi akolitami do działań niezależnych naukowców. Do listy wrogów po konferencji smoleńskiej dołączył m.in. prof. Chris Cieszewski. Rodziny ofiar jednak zdecydowanie stanęły za ludźmi nauki. Odczytał pan na konferencji list otwarty adresowany m.in. do rektorów i parlamentarzystów, by wsparli badania. Czy pojawił się jakiś odzew albo chociaż widzą państwo szanse na to, że adresaci was wysłuchają?

Trudno mi powiedzieć, czy będzie jakiś odzew. Mam nadzieję, choć doświadczenie nie wróży nic dobrego. Jakiś czas temu wysłałem 10 pytań ws. katastrofy do obu zespołów – parlamentarnego i Macieja Laska. Dostałem oczywiście odpowiedzi, które za wiele nie wyjaśniły i na tym się skończyło. Jest dużo więcej pytań do strony rządowej, na które odpowiedzi nie padają. Raport komisji Millera powstał w dużej mierze według zasady kopiuj/wklej. Wiele faktów w nim podanych pochodzi z tzw. drugiej ręki. Ale rodziny i nie tylko, bo wiele osób w Polsce, do tej pierwszej ręki nie ma zaufania. Zadajemy pytania, na które nie otrzymujemy odpowiedzi. Te pytania padały też na konferencji.

 

Nie wszystkie rodziny te pytania stawiają.

Są oczywiście takie, które uważają, że wszystkie kwestie są wyjaśnione. Nie chcę z nimi polemizować. W pewnym sensie nawet im zazdroszczę, że nie mają żadnych wątpliwości. Niemniej nie znam żadnej osoby czy rodziny, która by mogła zwołać Konwent Seniorow. Też nie chciałbym ich mieć. Ale mam. I nie tylko ja. Po katastrofie w obwodzie smoleńskim nastały istne złote żniwa dla architektów krajobrazu. Wiele drzew usunięto, wysypano dziesiątki ton piasku zanim zdążono przekopać teren na obiecane pół metra. Naszej pamięci nie da się tak łatwo zakopać czy wykarczować.

 

A tych pytań okazuje się, że jest coraz więcej, w dużej mierze dzięki naukowcom, którzy – jak napisaliście państwo w liście – są dla was „źródłem nadziei na wyjaśnienie przyczyn katastrofy”. Tylko w nich ona pozostaje?

Wszyscy naukowcy wypowiadający się na tej konferencji naprawdę chcieliby, żeby doszło do jakiegoś spotkania, konfrontacji z drugą stroną. Nie słyszałem nigdy tego, co się im imputuje o sztucznych mgłach, helu itd. Oni chcieliby na polu naukowym zderzyć wyniki swoich badań. W tym samolocie były osoby z różnych środowisk, więc nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nie jest możliwa rozmowa naukowców przy jednym stole. Postawa: „nie będziemy rozmawiać, bo nie” moim zdaniem obraża pamięć ofiar. Nie wiem czy jest jakakolwiek rodzina, która ma jakiś powód oczekiwać potwierdzenia argumentów którejkolwiek ze stron tego sporu. Naprawdę chcielibyśmy, żeby to się skończyło.

 

Rozmawiał Marek Pyza

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych