Prof. Nalaskowski w "Bliżej": W państwie, w którym przybywa dzieci z dysfunkcjami, nie można obniżać wieku szkolnego. Ostra dyskusja nt. referendum

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Milion podpisów poparcia pod wnioskiem o referendum ws. zmian w polskiej szkole to wynik niezwykły w skali europejskiej. O tym czy dojdzie do referendum Sejm zadecyduje już jutro rano. W przeddzień tego głosowania Jan Pospieszalski rozmawiał z gośćmi programu "Bliżej" o polskiej szkole, o jej kształcie i możliwości decyzyjnej obywateli w kształtowaniu kierunku polskiej edukacji.

W gronie gości zasiedli
- inicjatorzy akcji referendalnej ze Stowarzyszenia "Rzecznik Praw Rodziców": Karolina i Tomasz Elbanowscy;
prof. Aleksander Nalaskowski, UMK Toruń
- Ewa Żmuda Trzebiatowska, PO, sejmowa Komisja Edukacji, Dzieci i Młodzieży
- Zbigniew Włodkowski, były wiceminister edukacji, poseł PO


Karolina i Tomasz Elbanowscy podtrzymywali informacje zawarte w przygotowanym przez stowarzyszenie raporcie, który spotkał się z miażdżącą krytyką rządu

Dyrektorom nie było miło usłyszeć, że są jakieś zastrzeżenia do ich szkoły. (...) Raport NIK też nie jest przychylny

- mówił Tomasz Elbanowski, podkreślając że doniesienia rodziców są wiarygodne i z pewnością politykom nie udało się dotrzeć w tak krótkim czasie z kontrolą do kilkunastu tysięcy polskich szkół.

Na odwiedziny ministra czy posła szkoła wygląda inaczej niż na co dzień widzą to rodzice

- dodał.

Karolina Elbanowska podkreśliła, że stan niewłaściwego przygotowania szkół  na przyjęcie sześciolatków nie jest winą dyrektorów.

Ci ludzie dwoją się i troją, by zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby było dobrze. To jest problem systemowy. To, że dzisiaj dyrektorzy występują razem z ministerstwem i kuratorami we wspólnej nagonce na rodziców, że odważyli się mówić głośno o problemach, wynika z faktu, że mają takie polecenie. Dyrektor nie może powiedzieć głośno, że jego szkoła jest nieprzygotowana. On to mówi rodzicom we wrześniu, kiedy robi zrzutkę na żaluzje, na dywan do klasy, na remont, na wszystkie potrzeby szkoły, na które nie ma pieniędzy. Dyrektor jest dziś również ofiara tego systemu, w którym wciąż brakuje pieniędzy

- wyjaśniała Elbanowska, podkreślając że w przyszłym roku zostaną zmniejszone subwencje i choć do szkół trafi pół rocznika dzieci więcej, szkoły otrzymają mniej pieniędzy.

Stanowisko Elbanowskiej potwierdził także Ryszard Proksa, przewodniczący SKOIW NSZZ "Solidarność", którego wypowiedź została wyemitowana w programie:

Dyrektorzy kwestionują treść raportu na polecenie samorządów. Nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek z dyrektorów powiedział coś innego, niż chcą samorządy, bo ryzykowałby utratą stanowiska.

Proksa podkreślił, że dyrektor w polskim systemie prawnym jest całkowicie poddany samorządowym. Nie ma funkcji nadzorczej, a jedynie opiniującą, której samorządy w ogóle nie musza brać pod uwagę.

Ewa Żmuda Trzebiatowska uznała te opinie krzywdzące i niesprawiedliwe dla samorządów.

Nie rozumiem problemu, że szkoły są przygotowane dla siedmiolatków, a dla sześciolatków nie

- powiedziała.

Również zdaniem Zbigniewa Włodkowskiego sytuacja w szkołach wygląda dobrze. Jak stwierdził, raport NIK opisuje sytuację sprzed dwóch lat, ale samorządy wykorzystały ten czas.

Nie zgodził się też z obawą Karoliny Elbanowskiej, która stwierdziła, że planowane jest w zagęszczenie klas w warszawskich szkołach.

W polskich szkołach jest dobrze

- podkreślił.

W polskiej szkole na jednego nauczyciela przypada 10 ucziów. Mniej jest tylko w Gruzji i w Kuwejdzie

- stwierdziła posłanka PO.

Prof. Nalaskowski wyraził swoje zdumienie na to z jak nieprawdopodobną furią atakuje się małżeństwo Elbanowskich, które rozpoczęło obywatelską batalię o polską edukację.

Zauważyłem, że rząd, media, Sejm, uczyniły cel z inicjatywy referendum. Jest to niespotykany przypadek w polskiej rzeczywistości. (...) Po drugie, Wychodzimy z błędnego założenia, że obniżenie wieku szkolnego jest jakimkolwiek wyrównywaniem szans edukacyjnych. Na tej zasadzie  elity byłyby tworzone przez repetentów, którzy naturalnie się uczą dłużej, bo powtarzają klasy. Jest to dialektyka heretyka i nie ma żadnego poparcia w rzeczywistości. Trzecia rzecz, nie chodzi tu tylko o rok. (...) Trzeba być zupełnym ignorantem psychologicznym, żeby tego nie zauważyć. To nie jest przesuwanie wieku szkolnego. To jest obniżanie szans edukacyjnych z prostego powodu. Państwo skupiacie się na Warszawie, na Krakowie, polska oświata to jest przede wszystkim polska wieś, która będzie głęboko upośledzona przez tę reformę

- podkreślił prof. Nalaskowski i dodał:

W państwie, w którym przybywa dzieci z dysfunkcjami, nie można obniżać wieku szkolnego.

Posłanka PO próbowała skontrować tę wypowiedź twierdzeniem, że to właśnie wiejskie dzieci zyskują najwięcej.

Karolina Elbanowska podkreśliła, że nie chodzi tu o żadne wyrównywanie szans, lecz jedynie o skrócenie edukacji o rok, po to, by obywatel wcześniej skończył naukę i trafił na rynek pracy.

Szkoła jaka jest, każdy widzi sam. Cały problem polega na tym, czego nie widać, czyli na podstawie programowej. Ministerstwo doprowadziło do takiej sytuacji, że ciężar nauczania spada na rodziców, ponieważ program został skumulowany. Do tej pory dzieci na naukę liter miały dwa lata. To pozwalało im bez stresu nauczyć się czytać i pisać W tej chwili program dwóch lat został wyeliminowany w przedszkolu i skumulowany w pierwszej klasie. To sprawia, że jeśli mamy 30-sto osobową klasę, nauczyciel ma dla dziecka w czasie lekcji minutę. Nie jest w stanie nauczyć go wszystkich liter dużych, małych, drukowanych, pisanych, trudnych głosek, które dziecko ma nawet prawo nie słyszeć. Na koniec się okazuje, że ten sześciolatek wraca do domu po całym dniu siedzenia na lekcjach i w świetlicy, która jest przepełniona, głośna, i do późnych godzin nocnych z rodzicami odrabia prace domowe. Tak wygląda dziś rzeczywistość sześciolatka, ponieważ program nie został przystosowany do dziecka sześcioletniego, został tylko skrócony

- podkreśliła Elbanowska, pytając posłów w studiu co w tej sytuacji z dziećmi, których rodzice nie mogą poświęcić im czasu?

Nie zna pani rzeczywistości szkolnej

- odpowiedział poseł  Włodkowski.


Ewa Żmuda-Trzebiatowska odnosząc się do idei referendum, powiedziała że hasło "Ratuj Maluchy" jest bardzo chwytliwe, ale przecież mogłaby pojawić się fundacja "Ratuj kobiety", która zebrałaby milion podpisów pod projektem ustawy aborcyjnej. Czy posłowie powinni podjąć ją w sejmie? - pytała posłanka PO.

Na jej pokrętną wykładnię odpowiedział Tomasz Elbanowski:

To jest kwestia rodziców, którzy przez pięć lat pokazali, ze nie chcą państwa reformy. Od pięciu lat jest wolny wybór i coraz mniej rodziców posyła sześciolatki do szkoły. w tym roku to jest 15 procent, mimo że państwa wydają miliony na kampanie.

Prof. Nalaskowski skwitował tłumaczenia posłanki krótkim stwierdzeniem:

Wszystkich zatrudnionych w oświacie jest 700 tysięcy. Jeśli zebrano milion podpisów, to jest to znacznie więcej, niż pracobiorców w oświacie i jest to absolutnie przekonująca liczba. Natomiast argumentacja, że jeżeli uznamy milion głosów za niewystarczające do referendum, bo powstanie jakaś inna inicjatywa referendalna, jest właściwie wnioskiem za całkowitym zlikwidowaniem instytucji referendum.

Cały program można obejrzeć na stronach TVP. Polecamy!

 

mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych