Szaleństwo gender: "Gwiezdne wojny" podpadły w Szwecji, bo... film nie zdał testu na poprawność płci

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikimedia Commons/Official Star Wars Blog/lic. c.c. 2.0
fot. Wikimedia Commons/Official Star Wars Blog/lic. c.c. 2.0

Ideologia gender wydziela coraz gęstsze opary absurdu. W Szwecji obłoki feministycznej psychozy zasnuły sale kinowe. W kraju Ingmara Bergmana od niedawna wprowadzany jest nowy sposób oceniania filmów… pod kątem tego, czy są wolne od stereotypów na temat płci.

Z gender-cenzorami nie ma żartów. Sprawdzianu nie zdają np. trylogia "Władcy pierścieni"', "Gwiezdne wojny" i niemal wszystkie przygody Harry'ego Pottera.

Jakie są wymogi? Aby uzyskać oznaczenie "A", film musi pozytywnie przejść tzw. test Bechdel, czyli muszą w nim występować co najmniej dwie postaci kobiece, które rozmawiają ze sobą o czymś innym niż o mężczyznach.

Nazwa wzięła się od amerykańskiej rysowniczki Alison Bechdel, która przedstawiła ten pomysł w jednym ze swoich komiksów w 1985 roku. Od tego czasu był on przedmiotem dyskusji między feministkami i krytykami filmowymi.

Według tego dziwacznego kryterium do filmów nierówno traktujących postaci ze względu na płeć zalicza się np. cała trylogia "Władcy Pierścieni", wszystkie sześć "Gwiezdnych Wojen", opowiadający o początkach Facebooka film "The Social Network", a także prawie wszystkie filmowe adaptacje przygód Harry'ego Pottera.

Genderowe opary mają najwyraźniej działanie otumaniające. I to na szeroką skalę. Ellen Tejle, szefowa studyjnego kina Bio Rio w Sztokholmie, jednego z czterech w kraju, które wprowadziły u siebie nowe kryterium oceny, utrzymuje, że reakcja widzów na tę inicjatywę jest w zdecydowanej części pozytywna, a dla wielu "była przełomowym doświadczeniem".

Na przekonania dotyczące kobiecych ról w społeczeństwie wpływa m.in. fakt, że widzowie rzadko widzą w filmach superbohaterkę lub profesorkę lub inną kobietę, która podejmuje ekscytujące wyzwania i sobie z nimi radzi

- twierdzi Tejle.

Oznaczenie "A" ma na celu doprowadzić do tego, by na kinowych ekranach pojawiło się więcej kobiecych historii i perspektyw

- dodaje.

Popierana przez państwowy Szwedzki Instytut Filmowy inicjatywa roznosi się jak wirus. Skandynawska stacja telewizji kablowej Viasat Film już zapowiedziała, że zacznie stosować nowe kryterium w recenzjach swoich filmów, a 17 listopada w ramach programu "Superniedziela" będzie wyświetlać tylko filmy z oceną "A" - m.in. "Igrzyska śmierci", "Żelazna Dama" czy "Savages: ponad bezprawiem".

Jednak nawet w Szwecji, gdzie dużą wagę przykłada się do promowania feminizmu, nowa ocena budzi sprzeciw.

Jeśli chcą, żeby filmy były inne, to powinni sami je kręcić, a nie tylko wytykać innych palcami

- napisała Tanja Bergkvist, autorka bloga piętnującego szwedzkie szaleństwo na punkcie gender.

Jest zdecydowanie za wiele filmów, które zdają test Bechdel, ale w ogóle nie sprawiają, że społeczeństwo staje się lepsze lub sprawiedliwsze. Jest też wiele filmów, które nie zdają tego testu, ale są pod tym względem fantastyczne

- wytyka krytyk filmowy Hynek Pallas.

Krytykuje on również Szwedzki Instytut Filmowy za poparcie inicjatywy, przekonując, że państwowa instytucja – i zarazem największy producent na szwedzkim rynku filmowym - nie powinien sugerować, co można, a czego nie można włączać do filmu.

P.S.

W 2010 roku Kathryn Bigelow jako pierwsza kobieta w historii zdobyła Oscara za najlepszą reżyserię. Jej dramat wojenny "The Hurt Locker. W pułapce wojny", opowiadający o elitarnej jednostce saperów na misji w Iraku, nie zdaje testu Bechdel.

JKUB/PAP

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych