Prof. Strzembosz: „Ten pomnik należy się heroicznym Polakom, którzy ratowali Żydów”. W Warszawie stanie monument z 10 tys. tabliczek z nazwiskami bohaterów

Miejsce, w którym stanie pomnik; Fot. wPolityce.pl
Miejsce, w którym stanie pomnik; Fot. wPolityce.pl

Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, na czele z przewodniczącym prof. Adamem Strzemboszem, podczas konferencji prasowej, która odbyła się w kościele Wszystkich Świętych, poinformował, jako inicjator, o budowie w Warszawie pomnika ku czci Polaków ratujących Żydów.

Celem konferencji było przekazanie informacji o tym, że władze miasta st. Warszawy oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ogłosiły otwarty konkurs na budowę pomnika, który ma stanąć przy świątyni na pl. Grzybowskim.

Pomnik upamiętni zarówno instytucje polskie, rząd RP na uchodźstwie, cywilne oraz wojskowe struktury Polskiego Państwa Podziemnego, oddziały zbrojne, instytucje Kościoła katolickiego (w tym żeńskie zgromadzenia zakonne i parafie), jak również w formie imiennych tabliczek, Polaków, którzy indywidualnie udzielali różnorodnej pomocy Żydom prześladowanym przez okupanta niemieckiego. Komitet zachęca artystów, rzeźbiarzy do wzięcia udziału w konkursie, tak by najlepsze prace ścigały się o palmę pierwszeństwa.

Komisja Historyczna Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów przygotowuje od lat listę imienną ratowników, która stanie się podstawą przy dalszych pracach nad właściwym upamiętnieniem naszych bohaterów.

O pomniku rozmawiamy z prof. Adamem Strzemboszem.


wPolityce. pl: Jaka idea przyświeca powstaniu pomnika?

Prof. Adam Strzembosz: To upamiętnienie tych, którzy ratowali Żydów z narażeniem własnego życia. Jeżeli słusznie każe się i potępia szmalcowników, jeżeli znane i publikowane są ich nazwiska, to tym bardziej trzeba eksponować heroicznych Polaków, którzy potrafili narazić swoje rodziny i własne życie dla ratowania bliźnich. Im się to po prostu należy. Słusznie buduje się setki pomników ludzi, którzy walczyli z Niemcami w czasie okupacji, a z narzuconą władzą po wojnie. Czas uhonorować tych, którzy czynili to samo z równie wielkim, a nieraz większym, narażeniem życia, a przede wszystkich w potwornej atmosferze trwałości zagrożenia. Aby zilustrować, co ci ludzie przeszli posłużę się pewnym porównaniem. Znałem wielu ludzi, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim i po miesiącach ciężkich bojów nie załamywali się psychicznie, mimo że przeżyli bardzo ciężko ten okres. Natomiast polski żołnierz, który znalazł się na terenie Iraku, czy Afganistanu, biorący udział w walkach może kilka razy w ciągi ośmiomiesięcznego na ogół pobytu, wraca do kraju z ciężkimi urazami psychicznymi. Dlaczego? Bo każdy patrol łączył się z napięciem, że w każdej chwili mogą wpaść w zasadzkę, że zaraz wybuchnie bomba. Taka właśnie sytuacja panowała w wypadku przechowywania Żydów. Żyło się jak gdyby z tykającą bombą, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Kiedy człowiek idzie do akcji, trwa ona parę godzin, a potem napięcie może być rozładowane. Kto przechowywał Żyda – w piwnicy, w mieszkaniu, czy gdziekolwiek – żył w ciągłym napięciu. Trzeba uhonorować ludzi, którzy potrafili w taki sposób się zachować.

 

Jaki charakter będzie miał ten monument?

To nie będzie pomnik bezimienny i jedynie symboliczny. Naszym podstawowym założeniem jest takie, że znajdą się na nim indywidualne tabliczki z nazwiskami osób, które ratowały Żydów.

 

Ile takich tabliczek powinno się na pomniku znaleźć?

Zakładamy, że do 10 tys. Oczywiście to nie znaczy, że od razu będziemy mieli 10 tys. nazwisk. Sprawa będzie się rozwijać. Są różne badania, które powodują, że coraz więcej wiemy o poświęceniu Polaków w ratowaniu Żydów. Upamiętnienie wszystkich byłoby fizyczną niemożliwością. Tyle lat od wojny już upłynęło, rodziny powymierały, nawet dzieci tych ludzi, którzy ratowali Żydów mogą już dawno nie żyć. Ale upamiętnimy tych, o których wiemy.

 

Pomnik będzie cały czas „żywy”?

Zakładamy, że będzie można go uzupełniać o kolejne nazwiska. Ten proces może trwać długo.

 

Czy to inicjatywa całkowicie społeczna?

Nie dysponujemy żadnymi państwowymi funduszami nie dysponujemy. Anna Poray-Wybranowska, która w 1998 r. z Kanady zainicjowała działalność Komitetu, przesłała maleńką sumę, którą właściwie zjadła inflacja. Była pewna pomoc indywidualnych osób, natomiast skarb państwa nie został obciążony w żaden sposób.

 

Czy to nie dziwne, że państwo nie włącza się w taką inicjatywę?

Państwo się włączy, bo skoro władze miasta st. Warszawy oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, kierowana przez Andrzeja Kunerta, uzgodniły przeprowadzenie konkursu i wybudowanie pomnika, państwo poniesie koszty.

 

Czy jest przesądzone, że ten pomnik stanie na pl. Grzybowskim?

Tak. Jest uchwała Rady Miasta w tej sprawie, praktycznie jednomyślna, bo przy zaledwie dwóch głosach wstrzymujących się i ani jednym przeciwnym.

 

Co przemawia za taką lokalizacją?

Był to teren getta warszawskiego, a duchowni kościoła p.w. Wszystkich Świętych odegrali ogromną rolę w ratowaniu Żydów. Nieopodal działa szereg instytucji żydowskich, np. Teatr Żydowski czy Synagoga Nożyków. Wiele okolicznych domów przypomina przedwojenną Warszawę. To chyba lokalizacja najlepsza z możliwych.

 

Kiedy pomnik zostanie odsłonięty?

Do 28 lutego 2014 r. będzie trwał konkurs architektoniczno-rzeźbiarski na koncepcję pomnika Polaków Ratujących Żydów. Gdy zostanie rozstrzygnięty, rozpocznie się realizacja zwycięskiego projektu. Trudno powiedzieć, czy oddanie pomnika nastąpi jeszcze w 2014 r., czy zahaczy o rok 2015.

Jest pan spokojny?

Pomnik stanie, nie mam wątpliwości.

Rozmawiał Jerzy Kubrak

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.