Dr inż. Gajewski: Ukształtowanie, wielkość i rozrzut szczątków samolotu sugerują, że mamy do czynienia z eksplozją lub serią eksplozji. NASZ WYWIAD

Fot. Raport KBWLLP
Fot. Raport KBWLLP

wPolityce.pl: Na jednym z ostatnich posiedzeń parlamentarnego zespołu badającego przyczyny tragedii smoleńskiej mówił Pan, że podręcznik ICAO opisuje elementy skutków katastrofy lotniczej typowe dla eksplozji. W jakim stopniu pokrywają się one z obrazem tragedii smoleńskiej? Co z tego wynika?

Dr inż. Bogdan Gajewski, specjalista od badania wypadków lotniczych, starszy inżynier w kanadyjskiej agencji rządowej National Aircraft Certification: Moja prezentacja dotyczyła podręcznika ICAO i uzupełniona była danymi z najnowszych prac prezentowanych na konferencjach naukowych. Wykorzystałem także opis katastrofy na podstawie materiałów opracowanych przez komisję badającą katastrofę w Lockerbie. Te najnowsze dane, których nie zawiera podręcznik ICAO, są odzwierciedleniem postępu, jaki dokonuje się w pracach badawczych. Trzeba pamiętać, że podręcznik ICAO ma na celu tylko wypunktowanie głównych zasad i kierunków badania wypadków lotniczych, zaś szczegółowe dane są dostępne w publikacjach specjalistycznych. Praca badawcza nie polega na czytaniu podręcznika, lecz także na ciągłym szukaniu i przyswajaniu coraz to nowych wiadomości. Badacz idzie zawsze o krok do przodu w stosunku do tego, co jest napisane w książkach.

Co ta wiedza podpowiada ws. smoleńskiej?

Lektura podręcznika ICAO wraz z korespondującymi materiałami pomocniczymi nie pozostawia cienia wątpliwości, że obraz tragedii smoleńskiej odpowiada w dużym stopniu możliwości eksplozji samolotu w powietrzu. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, dlaczego ten wariant katastrofy został pominięty przez obie komisje, zarówno MAK jak i Millera.


W wystąpieniu mówił Pan również o fali Macha, która tworzy się po eksplozji i również niszczy samolot. Jak silna może być taka fala? Jakich zniszczeń może dokonać?

Fala Macha jest ciekawym zjawiskiem fizycznym zasygnalizowanym w podręczniku ICAO. Z podanego opisu wiemy, że zniszczenia dokonane przez falę Macha mogą być znaczne, przekraczające nawet dwukrotnie zniszczenia wynikające z samej eksplozji materiału wybuchowego. Każdy wypadek jest inny, a eksplozje samolotów nie są na tyle częste, by móc przez porównanie określić zniszczenia danego samolotu. Eksplozja wewnątrz samolotu może być dokonana za pomocą różnorodnych środków i stąd możemy spodziewać się ich pozostałości na miejscu katastrofy. W przypadku podejrzenia eksplozji konieczne są więc dokładne badania wnętrza samolotu, wraz z ciałami pasażerów, by określić jaki materiał wybuchowy był użyty.

Kilkakrotnie wskazywał Pan na znaczenie pierwszych czynności dla wyjaśniania katastrofy lotniczej, mówiąc o zabezpieczeniu dokumentacji dot. wypadku oraz badaniu miejsca tragedii. Wiemy, że w tej kwestii w Smoleńsku popełniono wiele rażących błędów (toczy się nawet postępowanie prokuratorskie). Czy te błędy można jeszcze jakoś naprawić?

Zabezpieczenie miejsca wypadku jest najważniejszą czynnością początkującą badanie okoliczności, które doprowadziły do katastrofy. Wszelkie uchybienia w tym względzie mogą spowodować duże trudności w dalszych badaniach, mogących wyjaśnić przyczynę czy też przyczyny zaistnienia wypadku. Na szczęście postęp technologiczny oraz rozwój wielu dziedzin naukowych pozwala na znalezienie, czy też określenie tego, co nie było możliwe dwadzieścia, czy trzydzieści lat temu. Dobrym przykładem jest referat profesora Chrisa Ciszewskiego, który na podstawie zdjęć satelitarnych z całą pewnością wykluczył brzozę o pseudonimie „pancerna”, jako podstawową przyczynę prowadzącą do zniszczenia samolotu w Smoleńsku. Podobnie jest z innymi dziedzinami nauk. Mam nadzieję, że to, co zaprzepaszczono jako materiał dowodowy, może być odtworzone za pomocą nowych technik dochodzeniowych w niedalekiej przyszłości.

W Polsce wciąć toczy się dziwna i niespójna narracja dotycząca wraku oraz czarnych skrzynek z Tupolewa. Jesteśmy wciąż zaskakiwani nowymi opiniami ws. tego, czy można zakończyć śledztwo prokuratorskie czy też nie, gdy wrak pozostaje w Rosji. Czy Pan wyobraża sobie badanie katastrofy lotniczej bez nieograniczonego dostępu do tak ważnych materiałów?

Badania wraku samolotu, czarnych skrzynek czy też zapisu głosów w kabinie pilotów są podstawowymi badaniami w przypadku katastrofy lotniczej. O ile wiem, to poza przypadkowymi oględzinami wraku nigdy dokładnie go nie zbadano, zapisy czarnych skrzynek nie są możliwe do weryfikacji, a nagrania głosów z kabiny pilotów straciły swoją wiarygodność. Okazuje się bowiem, że mamy już cztery taśmy o różnej długości nagrań. Mam wrażenie, że w przypadku badania tego wypadku ktoś posługuje się inną logiką i zamiast 2+2=4, mamy do czynienia z przypadkiem gdzie 2+2=22. Wygląda na to, że mamy poważny problem z kwalifikacjami zawodowymi komisji badania wypadków lotniczych.

W Polsce zrobiono wiele, by społeczeństwo uznało, że jedynie ci ludzie są wiarygodni.

Ciekawą sprawą jest zatrudnianie aktorów, intelektualistów, prezenterów telewizyjnych i innych przedstawicieli humanistycznych dziedzin życia do wydawania opinii o technicznym aspekcie badań wypadków lotniczych. Wygląda to na tanią propagandę, nie mającą nic wspólnego z prawidłowym badaniem wypadku lotniczego.

Na II Konferencji Smoleńskiej mówił Pan o roli niezależności badaczy katastrof, wskazując na przypadek, gdy USA prosiły Kanadę o badanie jednej z katastrof lotniczych w sytuacji, gdy zachodziło podejrzenie konfliktu interesów. Tymczasem w Polsce wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej zajmował się zespół pod nadzorem ministra rządu, który odpowiedzialny był na organizację lotu, a obecnie promuje tezy dot. przyczyn katastrofy grupa zatrudniona przez rząd. Jak Pan ocenia etyczność takiego zachowania? Jaką wiarygodność w Pana ocenie ma taki zespół?

Wiarygodność zespołu badającego wypadek lotniczy jest podstawą przeprowadzenia rzetelnych badań. Konflikt interesów występuje często, niezależnie od kontynentu czy granic państwowych, stąd w krajach rozwiniętych stosuje się mechanizmy, by takie konflikty w miarę możliwości wykluczyć. Wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej zajmowała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, podległa pod Prezesa Rady Ministrów. Tak więc w jakimś stopniu jest ona niezależna, co nie oznacza, że jest wolna od nacisków politycznych. Wszystko zależy od tego, czy jesteśmy w stanie pogodzić się z ustaleniami danej komisji. Jeżeli widzimy podstawowe błędy w jej działaniu, wtedy nie mamy do niej zaufania, natomiast nie widzę problemu w tym, by taka komisja nie cieszyła się zaufaniem, jeżeli na takie zaufanie zasługuje. Natomiast Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, zajmująca się badaniem cywilnych statków powietrznych, jest podległa pod ministra transportu i tutaj możliwość konfliktu interesów jest znacznie wyższa. Podobny system funkcjonował w Północnej Ameryce, ale się nie sprawdził i dlatego dochodzenia prowadzą organizacje niezależne od administracji państwowej, podległe tylko albo pod Kongres, w przypadku USA, lub pod Parlament, w przypadku Kanady. W Australii Komisja Badania Wypadków jest niezależna od nikogo, jest całkowicie samodzielna.

Co w Pana ocenie zdarzyło się w Smoleńsku? Czy jakieś tezy można na obecnym etapie stawiać z pewnością?

W Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu Tu-154M, w której zginęło 96 osób. Wiemy na pewno, że całe oficjalne dochodzenie poszło w złym kierunku. Z niewiadomego powodu powiązano fakty z domysłami, hipotezy z założeniami i na dodatek wprowadzono celową dezinformację. Jak dotychczas obie komisje, zarówno MAK jak i Millera, utworzyły hipotezę opartą o fałszywe założenie, że stojąca brzoza urwała skrzydło samolotu. Hipoteza o zapoczątkowaniu zniszczenia samolotu poprzez kontakt z brzozą nie wytrzymała próby czasu. Badania profesora Wiesława Biniendy, profesora Kazimierza Nowaczyka, inżyniera Marka Dąbrowskiego oraz profesora Chrisa Ciszewskiego wykluczyły drewnianą brzozę, znaną pod pseudonimem „pancerna” z okoliczności tej katastrofy. W tym miejscu należy brzozę wykreślić z przyszłych dociekań. Brzoza nie ma nic wspólnego z Tupolewem. To już jest pewnik. Ukształtowanie i wielkość szczątków samolotu oraz ich rozrzut na miejscu katastrofy sugerują z dużą pewnością, że mamy do czynienia z eksplozją lub serią eksplozji, co zostało przedstawione przez profesora Grzegorza Szuladzińskiego, specjalisty w tym temacie. Oczywistym jest, że polskie społeczeństwo zasługuje na to, by ta katastrofa była rzetelnie wyjaśniona. Dlatego też można stwierdzić, że całe dochodzenie powinno się zacząć od nowa.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

 

ZOBACZ WYSTĄPIENIE DR. INŻ. BOGDANA GAJEWSKIEGO

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.