Poturbowany Wipler skarży się na działania policji: "Byłem kopany w krocze, w plecy i w głowę. Skuto mnie kajdankami..." Policja nie chce ujawnić monitoringu

Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Fot. wPolityce.pl/TVP Info

Kopano mnie w głowę, skuto mnie kajdankami, bito mnie, polewano mnie gazem. Byłem kopany w krocze, w plecy. Dosyć szybko przestałem widzieć cokolwiek, dopiero w szpitalu lekarze zidentyfikowali uszkodzenie rogówki

- mówił na konferencji prasowej poseł Przemysław Wipler.

Przypomnijmy, rano Komenda Główna Policji przekazała informację dotyczącą agresywnego zachowania parlamentarzysty.

CZYTAJ WIĘCEJ: Przemysław Wipler w szpitalu - skarży się na agresywnych policjantów, ci oskarżają pijanego posła o agresywne zachowanie. Kto ma rację wyjaśni monitoring

Przewodniczący stowarzyszenia "Republikanie" opowiedział swoją wersję wydarzeń, tego co stało się wczorajszego wieczoru:

Dzisiaj o godzinie szóstej rano do mojego domu, mojej żony, zapukało dwóch policjantów i poinformowało ją: pani mąż został pobity i leży w szpitalu. Gdy byłem w szpitalu, gdy byłem na badaniach, dwóch policjantów, którzy ze mną tam byli, cały czas, wielokrotnie powtarzało – to nie my panu to zrobiliśmy

- opisywał Wipler.

Były poseł PiS tłumaczył, że został dotkliwie pobity - najprawdopodobniej przez funkcjonariuszy policji:

Teraz czytam w niektórych mediach, że uderzyłem się o krawężnik. Widzicie państwo moją twarz – mogę pokazać, jak wyglądają moje ręce, łokieć. (…) W dniu wczorajszym postanowiłem spotkać się z kilkoma przyjaciółmi, z uwagi na to, że miałem co świętować – żona poszła do lekarza na USG i okazało się, że będziemy mieli piąte dziecko. Jest zdrowe. Umówiłem się z żoną, że przez cały okres ciąży nie będę pił alkoholu i spotkam się z kilkoma przyjaciółmi. Wiedziała, gdzie jestem i co robię.

- mówił Wipler.

I dodawał:

Poszliśmy na kolację z winem, potem na drinka do lokalu. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Gdy wychodziłem i zbierałem się do tego, by pojechać do domu, zauważyłem, że dzieją się niepokojące rzeczy przed tym lokalem. To była awantura, w której nie brałem udziału, ale po prostu dzieją się niedobre rzeczy

- stwierdził parlamentarzysta, który tłumaczył, że postanowił włączyć się w zamieszanie i spróbować go wyjaśnić. Po tym - jak opisywał - został pobity.

Kopano mnie w głowę, skuto mnie kajdankami, bito mnie, polewano mnie gazem. Byłem kopany w krocze, w plecy. Dosyć szybko przestałem widzieć cokolwiek, dopiero w szpitalu lekarze zidentyfikowali uszkodzenie rogówki. Nie jest to uderzenie o krawężnik, zostałem brutalnie pobity. W tej sprawie złożę powiadomienie o popełnieniu przestępstwa i cóż, przepraszam, że tak późno ta konferencja, ale musiałem się pozbierać, o 17:30 idę na obdukcję

- ocenił Wipler.

Jak przekonywał szef Republikanów, liczy na to, że zapis monitoringu wyjaśni całe zajście:

Cały czas nie miałem pewności, czy są to funkcjonariusze policji czy bramkarze. Dopiero gdy zaczęto mnie bić, wezwałem policję. Będę wnioskował o postawienie zarzutów przekroczenia uprawnień bądź po prostu pobicia. Mam nadzieję, że w tym miejscu jest wiele źródeł monitoringu. W oparciu o tę dokumentację będzie można rozstrzygnąć sprawę

- stwierdził.

Wipler zwrócił uwagę na to, jak często policjanci przekraczają swoje uprawnienia:

Moim zdaniem mamy olbrzymią liczbę tego rodzaju spraw, w których policja przekracza uprawnienia, a ludzie zgłaszają się do mojego biura poselskiego. (...) Byłem w szpitalu z dwoma policjantami, a w tym czasie policja uruchomiła swoją narrację i wersję wydarzeń, a materiały trafiły do mediów. Policjanci doskonale wiedzieli, że jeżdżę między tomografią głowy, a prześwietleniami rentgenowskimi

- zakończył Wipler.

Oświadczył również, że relacje świadków, według których miał kopać policjantkę bądź znieważać funkcjonariuszy, są nieprawdziwe i liczy na to, że tę kwestię rozstrzygnie zapis wideo. Odniósł się też do poziomu alkoholu we krwi - jego zdaniem poziom 1,4 promila to stan "po jednej butelce wina".

Policja zabezpieczyła w środę nagrania monitoringu z kilku kamer przemysłowych działających przy klubach w centrum Warszawy, gdzie w nocy doszło do incydentu z udziałem posła Przemysława Wiplera. Nie chce jednak pokazać nagrań.

Materiał ten jest traktowany jako materiał dowodowy na potrzeby ewentualnego procesu. To są długie nagrania. Nie chcemy pokazywać ich fragmentów, aby nikt nie zarzucił nam jakiejkolwiek próby manipulacji

- powiedział PAP rzecznik KSP st. asp. Mariusz Mrozek.

svl, PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.